Z notatnika redagującego - Jerzego Sonnewenda

dr Jerzy Sonnewend

Czwartek, 8 lutego 2018 roku

 

Dziś rozpoczynają rywalizację olimpijską skoczkowie narciarscy. W Korei, w Pjongczangu będą musieli zmagać się również z „zegarem biologicznym“ czyli zmianą czasu, w tym przypadku bardziej dotkliwą aniżeli na przykład przy wyjeździe do Ameryki.

 

Chodzą słuchy, że naukowcy z Garching pod Monachium, gdzie swą siedzibę ma wiele instytutów naukowych, wynaleźli skuteczną metodę pozwalającą przezwyciężyć te dolegliwości.

 

- A jaką „tajną broń“ mają polscy skoczkowie?
- O tym przekonamy się już dziś. Tytułu mistrza będzie bronił Kamil Stoch. Oprócz niego wśród Polaków o awans do konkursu walczą Stefan Hula, Dawid Kubacki i Maciej Kot. Piotr Żyła decyzją trenera Stefana Horngachera nie bierze udziału w kwalifikacjach.

 

                 -           -            -

 

Szef francuskiego MSZ Jean-Yves Le Drian oświadczył
6 lutego br., że nowelizacja ustawy o polskim IPN jest "niewłaściwa" i "godna potępienia". Dodał przy tym, że "nie należy na nowo pisać historii. To nigdy nie jest dobre“.

 

Wydaje się, iż warto byłoby uspokoić pana ministra Le Driana i zapewnić, że o "pisaniu historii na nowo" nikt nie myśli. Trzeba by mu też przypomnieć, że kiedy polski rząd, jako jedyny na świecie, powołał instytucję ratującą Żydów z Holocaustu, rząd kolaborantów z Francji zorganizował wywózkę 76 tys. Żydów (z czego 11 tys. było dziećmi!) do obozów śmierci.
 

- A może ambasador RP we Francji pomyślałby o korepetycjach z historii dla pana ministra?

 

Piątek, 2 lutego 2018 roku
 

Spory o stosunki polsko-żydowskie w czasie II wojny światowej a w tym o ratowanie Żydów przez Polaków rozpalają się w ostatnich dniach do białości. Temat ten był i jest podatny na polityczne manipulacje, ideologiczne nadużycia i propagandowe uproszczenia.

 

W Albumie, który przytaczam dziś w rubryce „Aktualności“ Dr Jacek Leociak opisuje fragment wspomnień Noemi Szac-Wajnkrantz pisząc tak:

 

Porusza się „na powierzchni”. Ma „aryjskie papiery” i „dobry wygląd”. Jesienią 1942 r. jedzie pociągiem z Warszawy na wieś, w której mieszka.

 

Na Dworcu Wschodnim do wagonu wsiada zakonnica z dwuletnią dziewczynką. Dziecko ma smutne, wystraszone oczy. Zaczyna płakać.

 

Życzliwi pasażerowie próbują ją uspokoić. Zakonnica podaje małej grzechotkę. „Dziecko przestaje płakać, bierze grzechotkę do ręki i spokojnie mówi: ››Dzyń, dzyń, dzyń. (…) Bjokada, schodzić nadu, bjokada schodzić, wsiści pjętko, pjętko, bjokada‹‹. Skóra cierpnie na mnie. 

Żydowskie dziecko. Tragiczna melodia dni wysiedlenia” – zapisuje Noemi.

 

W tym pisanym na gorąco dzienniku znajdziemy inną charakterystyczną scenę.

W okolicach Sławka, po pobliskich wioskach, włóczy się dwoje żydowskich dzieci z Jadowa. Rodziców, rodzeństwo, rodzinę zamordowano w getcie. Czternastoletniej dziewczynce wraz z ośmioletnim braciszkiem udało się skryć, a potem uciec do lasu. Łaziły biedactwa odziane w szmaty, po lasach, po polach i łąkach, kołatały nieśmiało do drzwi chat, prosząc gospodarzy co łaska, omijały szosy i drogi. Szły, nie wiedząc, kiedy i od kogo spotka je śmierć. Tu poszczuto je psami, tam obito, ale przecież litościwa ręka podała im kromkę chleba, ugoszczono ciepłą zupą, pozwolono przeprać szmaty. Nikt jednak nie zgadzał się dzieciom użyczyć noclegu, wpuścić do domu – tego bano się”. 

 

Pewnego dnia dzieci zapukały do domu, w którym przebywała Noemi. Służąca Frania natychmiast się nimi zajęła:

 

Nagrzała im zupy, nakroiła grube pajdy chleba i nastawiła wodę do mycia. Dzieci usiadły w kącie, jak małe zagonione zwierzątka, łapczywie pożerały kaszę ze swych miseczek, nieufnie spoglądając dookoła. – Jedzta, jedzta – zachęcała Frania – jest jeszcze z pół gara dla was. (...) Po posiłku dziewczynka w misce Franiowej szorowała siebie i braciszka, a potem, gdy przeprała łaszki, chłopczyk wymyty i wystrzyżony stał przy piecu, grzejąc się i patrzył w ogień. (...) Nie, nie doczekał mały chłopczyk szczęśliwej wolności. Dwa miesiące potem policjanci polscy złapali nieszczęśliwe dzieci na wsi i powieźli na żandarmerię, gdzie je zamordowano”.

 

Autorka tego dziennika doczekała końca wojny. W styczniu 1945 r., w pierwszych dniach po wyzwoleniu, przyjechała do Łodzi i tam zginęła na ulicy od zabłąkanej kuli niemieckiego marudera ukrywającego się w mieście.

 

Siostra-szarytka z dwuletnią żydowską dziewczynką, Frania karmiąca braciszka i siostrzyczkę, i wielu innych nie znalazło się wśród odznaczonych. 
 

Ale czy spotkała ich „niesprawiedliwość”, czy mamy traktować ich jako pokrzywdzonych? 
 

Czy wszystkie okruchy dobra da się policzyć, skatalogować, oficjalnie nagrodzić? 
 

Ich nagrodą jest miejsce w naszej pamięci, bo przecież oni też ratują świat.


(…)
 

Dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy Polaków zasługują na medal Sprawiedliwych wśród Narodów Świata przyznawany przez Instytut Yad Vashem w Jerozolimie. Tysiące, jeśli nie dziesiątki tysięcy Polaków zostało zamordowanych za pomoc Żydom. Mimo ogromu polskiego poświęcenia i polskich ofiar, to jednak żydowskie męczeństwo jest powszechnie znane, przesłaniając nasze.

 

W tym kontekście eksponowane bywa poczucie krzywdy: świat nie docenia naszego heroizmu, a sami Żydzi odpłacają się za pomoc w najlepszym razie – obojętnością, w najgorszym – szkalowaniem narodu polskiego.


(…)
 

Według przyjętej przez Yad Vashem definicji „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata to osoba, która aktywnie, w sposób ciągły, wspierała akcję ratowania ludzi przez dłuższy okres lub udzielała Żydom schronienia bez wynagrodzenia”.

 

Tej definicji wymykają się nie tylko ludzie, o których postawie ratowani Żydzi zaświadczyć nie mogli, bo nie zdołali ocaleć. Umykają jej także okazjonalne akty pomocy, dyktowane odruchem serca, ale nie zamieniające się, bo często nie mogące się zamienić, w systematycznie prowadzoną akcję pomocową.

 

Kto nam dziś udowodni, że takie czyny były mniej wartościowe i pociągały za sobą mniejsze ryzyko?“
 

W kontekście tego, co napisał Dr Jacek Leociak zastanawiam się, gdzie umieścić heroiczny czyn mojej Babci - Tekli Lederer, która przez dwa ostatnie lata wojny przechowywała dwie Żydówki.

 

Moja Mama, wówczas czternastoletnia dziewczyna, pamięta Babcię (a swą mamę) jako wówczas bardzo małomówną, szorstką i niemal opryskliwą. Mama przez cały ten czas nawet nie połapała się, co Babcia robi. Wspominała mi, że bardzo jej wówczas tej matczynej miłości brakowało...

 

A Babcia na pewno się bała narażając życie swoje i swej rodziny. Również poświęcając miłość do dziecka…

 

Radzę wszystkim ten Album sobie ściągnąć i poczytać.
- Warto.

Poniedziałek, 8 stycznia 2018 roku

 

100 lat temu, 8 stycznia 1918 roku, prezydent Stanów Zjednoczonych Thomas Woodrow Wilson przedstawił Kongresowi w orędziu program pokojowy, zawierający zasady powojennego ładu. Program, nazywany Czternastoma Punktami Wilsona, w punkcie 13. dotyczył utworzenia niepodległej Polski.
 

Należy stworzyć niezawisłe państwo polskie, które winno obejmować terytoria zamieszkane przez ludność niezaprzeczalnie polską, któremu należy zapewnić swobodny i bezpieczny dostęp do morza i którego niezawisłość polityczną i gospodarczą oraz integralność terytorialną należy zagwarantować paktem międzynarodowym“ - głosił trzynasty punkt.
(Źródło: „Wiek XX w źródłach”, Warszawa 2002):

 

Rozważając temat odzyskania niepodległości nie sposób nie docenić roli Ignacego Jana Paderewskiego. Należy bowiem przypomnieć, że wtedy byliśmy narodem rozbitym i bardzo skonfliktowanym. W początkach XX wieku dla polskiej endecji bohaterowie Piłsudskiego z Organizacji Bojowej PPS, męczennicy sprawy narodowej, którzy zawiśli na szubienicach na stokach warszawskiej Cytadeli, a było ich kilkuset, byli dla wielu ówczesnych warszawiaków „żydami, histerykami i najzwyczajniejszymi wariatami“.

 

Niestety zbyt rzadko się przypomina, iż przeciwko zwolennikom Piłsudskiego na ulice polskich miast wyruszały bojówki Dmowskiego, który w tym czasie jedyny interes Polski widział w zjednoczeniu wszystkich ziem polskich pod berłem najjaśniejszego pana, cara Mikołaja II.

 

Dlatego wynotowuję sobie tekst o Wielkim Polaku, umiejącym wznieść się ponad podziały, żyjącym poza Polską, Ignacym Janie Paderewskim.

 

„(…) Był na przemian archetypowym XIX-wiecznym artystą-romantykiem i XX-wiecznym rzutkim self-made-manem, bez wytchnienia przemierzającym glob w pogoni za sławą, pieniędzmi, uznaniem i potężnymi sprzymierzeńcami, aby następnie wykorzystać to wszystko dla spraw, o które się troszczył ­– polskiej niepodległości, muzyki i filantropii.
Paderewski pochodził ze zubożałej szlachty bez ziemi. Jego ojciec, Jan, był zarządcą dużego majątku, a matka, Poliksena Nowicka ­– córką polskiego zesłańca. Ignacy Jan urodził się 6 listopada 1860 r. we wsi Kuryłówka na Podolu w Imperium Rosyjskim (dziś na Ukrainie). Jego matka nigdy nie wyzdrowiała po porodzie i zmarła kilka miesięcy później. Gdy Ignacy miał 3 lata, jego rodzinę dotknęła kolejna tragedia – ojciec został aresztowany i trafił do więzienia za rolę, jaką odegrał w powstaniu styczniowym. Jako właściwie sierota Paderewski został adoptowany przez ciotkę. Był wyjątkowo bystrym dzieckiem, żywo zainteresowanym muzyką. Z początku pobierał nauki w domu, jednak w wieku lat dwunastu przyjęto go do warszawskiego konserwatorium muzycznego, alma mater Chopina. Naukę w tej szkole rozpoczął sześć lat później, w 1878 r., w klasie fortepianu. Być może po to, by zrekompensować sobie traumatyczne dzieciństwo, Paderewski wcześnie założył rodzinę, żeniąc się z koleżanką z konserwatorium, Antoniną Korsakówną, z którą następnie miał dziecko w wieku 21 lat. Niestety, żona, tak samo jak wcześniej matka, zmarła wskutek powikłań poporodowych, syn zaś urodził się ciężko upośledzony.

 

Tragedia ta skłoniła Paderewskiego do poświęcenia się muzyce. Pozostawiwszy niemowlę pod opieką przyjaciół, udał się do Berlina, by doskonalić swoje umiejętności kompozytorskie. Jednak dopiero przypadkowe spotkanie w Krakowie z legendarną polską aktorką Heleną Modrzejewską, która sama odniosła w latach 80. XIX wieku olśniewający, także pod względem finansowym, sukces w Ameryce, spowodowało, że kariera Paderewskiego jako pianisty-wirtuoza ruszyła z miejsca. Modrzejewska, kobieta o podobno magnetycznej prezencji i niezwykłych zdolnościach, z pewnością rozpoznała w nim swój męski odpowiednik i zorganizowała zbiórkę pieniężną w celu wysłania Ignacego do Wiednia na naukę do wiodącego ówcześnie pedagoga fortepianu, Teodora Leszetyckiego. W wieku 24 lat Paderewski był już nieco spóźniony w kwestii nadrabiania technicznych braków, jednak jego zapał nie poszedł na marne i 3 lata później, w 1987 r., zadebiutował w Wiedniu. Od momentu, w którym wkroczył na scenę, jego kariera wystartowała.

 

Jako pianista Paderewski reprezentował i rozwijał późnoromantyczny styl, oparty na gwałtownych zmianach barwy, nieregularnym tempie (rubato), intensywnym użyciu pedału i lirycznych, "śpiewnych" liniach melodycznych. Stał się przodującym interpretatorem romantyków ­- Chopina i Liszta, jednakże wielu muzyków i krytyków wychwalało również jego wykonania Bacha i Beethovena. Niezwykle ważna była także prezencja sceniczna Paderewskiego. Był wysoki i szczupły, miał długie ręce i duże dłonie, a także przykuwającą uwagę urodę ­– rude, kręcone włosy, długie i rozpuszczone, błękitne oczy o opadających powiekach i idealnie uformowane męskie rysy twarzy. Na wczesnych fotografiach widać jego pewność siebie i romantyczną charyzmę. Na jednej z tych najbardziej ikonicznych dwudziestoparolatek stoi lekko odwrócony, z założonymi rękami i z lewym ramieniem wysuniętym na pierwszy plan. W obiektyw spogląda wzrokiem poważnym, jednak w pewien sposób naznaczonym melancholią, co kłóci się nieco z jego dumną postawą.
 

Z wizerunku emanuje aura witalności, rezonu i wystudiowanej powagi, jednak to młodzieńcza miękkość i nutka żalu czynią całość fascynującą. Ta aparycja połączona z naturalną, "arystokratyczną" manierą sceniczną i imponującą techniką gry, okazały się stanowić nieodpartą mieszankę tego, co cielesne, z tym, co uduchowione. Paderewski, być może częściowo dzięki temu, znalazł żarliwe miłośniczki wśród kobiet, co zarówno "poważni" krytycy, jak i satyrycy wytykali nieustannie ze złośliwą satysfakcją.
 

Niemniej jednak, po swoim debiucie w paryskiej Salle Erard w 1888 r. i niepewnym starcie w Londynie w 1890 (po jego koncercie w St. James’ Hall szczególnie zjadliwi krytycy angielscy ochrzcili go mianem "kowala fortepianu" przez impet, z jakim uderzał w klawisze), Paderewski odbył trasę koncertową po całej Anglii i dosłownie zawojował publiczność. Uznanie krytyków przyszło niedługo potem. Gdy zaś artysta skierował wzrok ku Ameryce, fenomen "Paddymanii" rozpoczął się na dobre. Ameryka wieku pozłacanego stanowiła idealne pole do popisu dla ambicji Paderewskiego. Ogromne fortuny, które wyrastały w tym okresie gwałtownego rozwoju przemysłowego, tworzyły nową wielkomiejską arystokrację, elitę chętną do finansowania uczelni, galerii sztuki, muzeów, bibliotek, hal koncertowych, oper i innych instytucji kultury. Chciano dogonić, a następnie prześcignąć stary kontynent. Fortuny takich rodzin jak Rockefellerowie, Frickowie, czy Carnegiowie, wśród wielu innych, dostarczyły siły napędowej dla działalności kulturalnej wszelkiego rodzaju, tak więc najlepsi artyści i wykonawcy mieli w Ameryce szanse na zbicie własnych fortun.
 

Pierwsza trasa Paderewskiego po USA w 1891 r. okazała się bezapelacyjnym sukcesem, artysta zaczął więc regularnie koncertować w Ameryce, w swojej 50-letniej karierze pianisty przemierzając ten kontynent ponad 30 razy. Jeździł własnym wagonem z kilkoma instrumentami, by podczas tych długodystansowych podróży móc ćwiczyć i komponować, ale także dlatego, że zdawał sobie sprawę, że aura ekstrawagancji i splendoru przyciągała amerykańską publiczność. Dokądkolwiek przybywał, jego pociąg był witany przez oficjalne delegacje i tłumy adorujących fanów, które eskortowały go do samej hali koncertowej. Na korzyść Paderewskiego działało niewątpliwie również to, że był niezwykle hojny dla swojej publiczności, bisował godzinami, na Targach Światowych w Chicago w 1893 r. wystąpił za darmo, często brał także udział w lokalnych imprezach charytatywnych.

 

Harmonogram artysty zazwyczaj był bardzo napięty, w trakcie jednej z amerykańskich tras dał 60 koncertów w 90 dni. W roku 1902, w trakcie kolejnej amerykańskiej trasy koncertowej, podczas gdy jego opera "Manru" miała swoją premierę w Metropolitan Opera, on występował w Carnegie Hall kilka przecznic dalej, tym samym konkurując sam ze sobą (choć obie sale pękały w szwach).

W związku z rosnącymi bogactwem, potęgą i wpływem Stanów Zjednoczonych, stały się one najważniejszym polem publicznej, zawodowej, politycznej i filantropijnej działalności Paderewskiego. Nade wszystko ważnym czynnikiem była jednak możliwość wstępu na salony elit, które traktowały polityczną i filantropijną działalność artysty bardzo poważnie. Podbudowany amerykańskim sukcesem, Paderewski zaczął koncertować po całym świecie, docierając do takich miejsc jak Australia, Afryka czy Ameryka Południowa. Stał się pionierem recitalu solowego jako formatu występu. W tamtych czasach, aby urozmaicić koncert, angażowano zazwyczaj wielu różnych artystów, Paderewski zaś jako pierwszy wystąpił solo w Carnegie Hall – świeżo otwartej wówczas sali na 3.000 miejsc.
 

Od czasów studiów w Berlinie Paderewski traktował komponowanie poważnie i zawsze włączał własną muzykę do repertuaru swoich występów. Zwracał się ku klasycznym (sonatom, wariacjom, symfoniom czy koncertom) oraz romantycznym formom (fantazjom, polonezom i innym polskim tańcom), a także pieśniom literackim i miniaturom fortepianowym w neoromantycznym stylu. Największą inspirację stanowił dla niego Chopin, jednak w sposobie użycia barwy orkiestrowej słychać echa Debussy'ego i muzyki francuskiej. Jego opera, "Manru", do dziś pozostaje jedyną operą autorstwa polskiego kompozytora kiedykolwiek wystawioną w 135-letniej historii Metropolitan Opera.
 

Dramat liryczny "Manru" to dzieło ambitne, formalnie inspirowane muzycznymi dramatami Wagnera. Nie posiada uwertury i wyodrębnionych arii, przy przedstawieniu postaci i idei posługując się raczej Wagnerowskim narzędziem leitmotivu. Osadzona w Tatrach fabuła obraca się wokół feralnego trójkąta miłosnego, społecznych nierówności i uprzedzeń rasowych (Manru jest Cyganem). Prócz Metropolitan Opera, "Manru" wystawiany był także w Dreźnie (w ramach prywatnego królewskiego pokazu), Lwowie (oficjalna premiera w 1901 r.), Pradze, Kolonii, Zurychu, Warszawie, Filadelfii, Bostonie, Chicago, Pittsburghu i Baltimore, Moskwie i w Kijowie.
 

Kompozycje Paderewskiego były dość popularne za jego życia i na jakiś czas weszły do stałego repertuaru filharmonii, szczególnie "Fantaisie polonaise sur des thèmes originaux" ("Fantazja polska na tematy własne") na fortepian i orkiestrę, Koncert fortepianowy a-moll oraz Symfonia h-moll "Polonia". Szczególnym powodzeniem cieszyły się miniatury fortepianowe; Menuet G-dur, Op. 14 Nr 1, nawiązujący do stylu Mozarta, stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych utworów fortepianowych wszech czasów. I chociaż bezwzględny harmonogram koncertowy oraz coraz poważniejsza i pilniejsza działalność polityczna i charytatywna ograniczały Paderewskiego w komponowaniu, pozostawił po sobie ponad 70 dzieł orkiestrowych, instrumentalnych i wokalnych.

 

Paderewski wychowany został w etosie miłości do ojczyzny i poczucia obowiązku wobec rodaków. Za jego życia sytuacja panująca w zaborach rosyjskim, pruskim i austriackim ulegała zmianie na skutek wewnętrznych problemów, z jakimi borykały się wszystkie trzy imperia, jak również tarć między nimi. Pozorna nieuchronność zbrojnego konfliktu, w którym okupanci zwróciliby się przeciw sobie, odnowiła nadzieje na polską niepodległość, a wysiłki politycznej dyplomacji w połączeniu z publicznymi demonstracjami i aktami obywatelskiego nieposłuszeństwa zdołały uczynić tę sprawę stale obecną w umysłach Europejczyków i Amerykanów. 
 

Do polityki Paderewski trafił poprzez działalność dobroczynną. W 1910 r. artysta był już człowiekiem bardzo majętnym, a przy tym hojnym darczyńcą wielu akcji charytatywnych, szczególnie tych organizowanych z myślą o polskich sierotach i ofiarach represji, choć finansował także stypendia dla młodych muzyków, zasiłki dla bezrobotnych, pomoc dla weteranów, kliniki rehabilitacji, oddziały położnicze i wiele innych inicjatyw. Sponsorował także budowę pomników, między innymi Łuku Waszyngtona w Nowym Jorku, wzniesionego w 1892 r. Na 500. rocznicę historycznego zwycięstwa Władysława Jagiełły nad zakonem krzyżackim Paderewski sfinansował budowę pomnika władcy w Krakowie, średniowiecznej stolicy Polski. Odsłonięcie monumentu stało się okazją do wielkiej patriotycznej demonstracji. Paderewski przemawiał do zgromadzonego tłumu i okazało się, że potrafi porwać ludzkie serca i umysły swoją sztuką oratorską w równym stopniu, co muzyką. Był wielkim mówcą, pełnym pasji, nie musiał się przy tym uciekać do korzystania z notatek. Fakt, że był artystą i filantropem, nienależącym do żadnej z polskich politycznych frakcji walczących o wpływy w ramach ruchu niepodległościowego, stanowił jeden z jego największych atutów.

 

Wyrastał ponad spory i miał pełne prawo odwoływać się do wyższych ideałów jedności, poświęcenia, miłosierdzia i pracy dla wspólnej sprawy. Jego publiczna rola jako orędownika Polski zaczęła na dobre.

 

Wybuch I wojny światowej – jedna z największych tragedii kontynentu europejskiego – paradoksalnie stworzył najlepszą okazję do wprowadzenia sprawy polskiej niepodległości na forum światowe. Paderewski, wówczas mieszkaniec Kalifornii, został amerykańskim reprezentantem Komitetu Narodowego Polskiego w Paryżu, ciała politycznego sprzymierzonego z państwami Ententy. Agitował wśród imigrantów, aby zaciągali się do polskich sił zbrojnych we Francji, nagabywał wszystkich możliwych dygnitarzy i wpływowe postaci, przemawiał do Amerykanów bezpośrednio z mównicy czy z radia, apelując o pamięć o jego losie jego narodu. Miał tak napięty harmonogram publicznych wystąpień, zbiórek pieniężnych czy spotkań, że zawiesił granie koncertów na kilka lat, poświęcając się w pełni działalności dyplomatycznej.

 

W przeddzień przystąpienia Stanów Zjednoczonych do wojny, w styczniu 1917 r., doradca prezydenta Woodrowa Wilsona, pułkownik House, zwrócił się do Paderewskiego z prośbą o przygotowanie memorandum na temat sprawy polskiej. Dwa tygodnie później Wilson przemawiał przed Kongresem, rzucając wyzwanie status quo:
 

"Uznaję za oczywiste, że mężowie stanu wszędzie na świecie zgodni są, że powinna istnieć zjednoczona, niepodległa i autonomiczna Polska".
 

Ustanowienie "Nowej Polski" stało się jednym ze słynnych czternastu punktów prezydenta Wilsona, postulatów stanowiących punkt wyjścia dla negocjacji pokojowych kończących I wojnę światową.
 

Paderewski przypłynął do Europy w listopadzie 1918 r. Na lądzie rozwój wypadków był szybki. Większość polskiego terytorium kontrolowana już była przez polskie siły zbrojne, a na czele odradzającego się państwa stał dowódca wojskowy Józef Piłsudski. Przybycie Paderewskiego do Poznania – miasta wciąż okupowanego przez siły pruskie – wywołało euforię i dało bodziec do wywołania zbrojnego powstania, które zakończyło się sukcesem, a więc wyzwoleniem  Wielkopolski spod niemieckiego panowania.

 

Wszystkie frakcje polityczne zgodne były, że Polska powinna wysłać na konferencję pokojową w Wersalu delegata, który zdolny byłby reprezentować tam interesy wszystkich Polaków. Paderewski, najbardziej rozpoznawalny spośród orędowników polskiej sprawy, wybrany został szefem delegacji. W ten sposób został sygnatariuszem Traktatu Wersalskiego.
 

W czasie zaledwie 10 miesięcy istnienia rządu Paderewskiego miejsce miały przełomowe wydarzenia: demokratyczne wybory do Sejmu, ratyfikacja Traktatu Wersalskiego, zapis traktatu na temat ochrony mniejszości narodowych w nowym państwie, ustanowienie publicznego szkolnictwa. Paderewski musiał stawić czoła problemowi bezrobocia, załagodzenia etnicznych i społecznych konfliktów, opanowania wybuchu epidemii i oddalenia groźby głodu wywołanej zniszczeniami wojennymi. W listopadzie 1919 roku Paderewski ustąpił ze stanowiska premiera, dalej jednak reprezentował Polskę za granicą na międzynarodowych konferencjach i w Lidze Narodów. Dzięki jego dyplomatycznym zdolnościom – był jedynym delegatem, któremu nie przydzielano tłumacza, jako że płynnie posługiwał się 7 językami – i szacunkowi, jakim go darzono, Polska mogła skutecznie negocjować trudne kwestie z sąsiadami: Ukrainą i Niemcami, i zyskać uznanie na arenie międzynarodowej.

 

W 1921 r. Paderewski zrezygnował ze wszystkich oficjalnych stanowisk i osiadł w willi Riond-Bosson w szwajcarskim Morges. Powrócił do fortepianu, zaczął ćwiczyć po kilka godzin dziennie i planować międzynarodowe tournée. Ponownie koncertować zaczął w 1923 r., spotkał się z ciepłym przyjęciem w swojej ukochanej Ameryce i zarobił pieniądze, których bardzo potrzebował. Kontynuował także działalność dobroczynną, np. wpłacił 28,600 dolarów – jako największą pojedynczą wpłatę – na pomoc amerykańskim inwalidom wojennym. 
W wieku 76 lat Paderewski zagrał sam siebie w brytyjskim filmie "Sonata księżycowa". Można na nim zobaczyć próbkę jego legendarnej prezencji i wyjątkowego stylu gry na fortepianie, szczególnie podczas interpretacji "Poloneza Op. 53" Chopina, który odegrany został w tempie znacznie wolniejszym, niż ma to miejsce w przypadku współczesnych interpretacji, z zastosowaniem potężnego uderzenia w klawisze, charakterystycznego dla metody Leszetyckiego.

 

Jeśli chodzi o życie prywatne, kompozytor szczęśliwie ożenił się ponownie, z Heleną Paderewską, która przez dwie dekady opiekowała się jego niepełnosprawnym synem Alfredem i która również, niezależnie od męża, była filantropką – jako szefowa pierwszego Polskiego Czerwonego Krzyża.  Helena zmarła w 1934 r.
 

W mniej więcej tym samym czasie rozwój faszyzmu we Włoszech i nazizmu w Niemczech sprowadził Paderewskiego z powrotem na polityczną arenę. Jego szwajcarski dom stał się kuźnią politycznej myśli i miejscem dyskusji polskich polityków, którzy znaleźli się na emigracji, takich jak między innymi Władysław Sikorski.

 

Gdy w 1939 r. niemiecka i sowiecka agresja po raz kolejny wymazały z mapy polskie państwo, Paderewski gotów był pomóc, jak tylko mógł. Przyjął więc propozycję Sikorskiego, by służyć w Radzie Narodowej, stanowiącej część polskiego rządu na uchodźstwie (najpierw we Francji, potem w Anglii). Zwrócił się także o pomoc do Ameryki. Przemawiał do Amerykanów bezpośrednio przez radio, najpopularniejsze ówcześnie medium, transmitowany przez ponad sto radiostacji w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Pod koniec 1940 r. znów przemierzył Atlantyk, by osobiście orędować za sprawą pomocy Europie i pokonania nazizmu.
 

W 1941 r. Paderewski odebrał wzruszający hołd za swoje zasługi artystyczne i humanitarne – amerykańskie miasta zorganizowały obchody 50. rocznicy jego pierwszej trasy koncertowej po Ameryce, ustanawiając Tydzień Paderewskiego, podczas którego na jego cześć zagranych zostało 6000 koncertów.

 

W połowie 1941 r. Paderewski zachorował. Zmarł 29. czerwca w Nowym Jorku. Pogrzeb Paderewskiego w Katedrze św. Patryka zgromadził czteroipółtysięczny tłum wewnątrz i 35-tysięczny na zewnątrz kościoła. Prezydent Roosevelt wydał specjalny dekret zezwalający na pochówek kompozytora na Cmentarzu Narodowym w Arlington.

 

Życzeniem artysty było jednak, aby być pochowanym w wolnej Polsce, kiedy tylko stanie się to możliwe. Życzenie to zostało spełnione w 1992 r., gdy szczątki Paderewskiego zostały przewiezione do Polski, a prochy złożone w krypcie w Katedrze św. Jana w Warszawie. (…)“

 

Autorka: Eve Sobolewski, tłum. Szymon Majcherowicz, styczeń 2017
Źródło: http://culture.pl/pl/tworca/ignacy-jan-paderewski

3.01.2018

 

Dziś o godz. 10.30 obejrzałem w TVP Info przywitanie premiera Mateusza Morawieckiego w Budapeszcie.
Mazurek Dąbrowskiego odegrany skocznie, w należytym, poprawnym dla tego utworu tempie. Jakże inny od tego, jakiego zagrali 1 stycznia br. Kamilowi Stochowi po zwycięstwie w Garmisch.

 

- Cóż, siedzę trochę w sporcie i wiem, że rywalizacja odbywa się nie tylko na bieżni, skoczni czy w wodzie na basenie. Niestety odbywa się też we wszystkich dziedzinach tzw. okołosportowych. Z tego też względu na przykład piłkarze na wszystkie ważniejsze imprezy jeżdżą z własnym zaufanym kucharzem a także wiktem. Po to po prostu, by nagle na przykład połowa zawodników, nie wiedzieć czemu, nie dostała rozstroju żołądka…

 

Poniżej można wysłuchać hymnu, którego „na osłodę zwycięstwa“ musiał wysłuchać Kamil Stoch - zawodnik, jak wiadomo, bardzo czuły na punkcie symboli narodowych.

Proszę zwrócić szczególną uwagę na 3 minutę 50 sekundę i następne tego nagrania.

Niedziela, 14.01.2018

 

Prawie niezauważenie minęła bardzo ważna data -             8 stycznia 1918 roku.

 

100 lat temu, prezydent Stanów Zjednoczonych Thomas Woodrow Wilson przedstawił Kongresowi w orędziu program pokojowy, zawierający zasady powojennego ładu. Program, nazywany Czternastoma Punktami Wilsona, w punkcie 13. dotyczył utworzenia niepodległej Polski.

 

Należy stworzyć niezawisłe państwo polskie, które winno obejmować terytoria zamieszkane przez ludność niezaprzeczalnie polską, któremu należy zapewnić swobodny i bezpieczny dostęp do morza i którego niezawisłość polityczną i gospodarczą oraz integralność terytorialną należy zagwarantować paktem międzynarodowym“ - głosił trzynasty punkt.
(Źródło: „Wiek XX w źródłach”, Warszawa 2002)

 

Rozważając temat odzyskania niepodległości nie sposób nie docenić roli Ignacego Jana Paderewskiego. Należy bowiem przypomnieć, że wtedy też byliśmy narodem rozbitym i bardzo skonfliktowanym. W początkach XX wieku dla polskiej endecji bohaterowie Piłsudskiego z Organizacji Bojowej PPS, męczennicy sprawy narodowej, którzy zawiśli na szubienicach na stokach warszawskiej Cytadeli, a było ich kilkuset, byli „żydami, histerykami i najzwyczajniejszymi wariatami“.

 

Niestety zbyt rzadko się przypomina, iż przeciwko zwolennikom Piłsudskiego na ulice polskich miast wyruszały bojówki Dmowskiego, który w tym czasie jedyny interes Polski widział w zjednoczeniu wszystkich ziem polskich pod berłem najjaśniejszego pana, cara Mikołaja II.

 

Dlatego rola Wielkiego Polaka, żyjącego poza granicami Kraju - Ignacego Jana Paderewskiego jest chyba niedoceniana a Jego sylwetka warta przypomnienia.

 

„(…) Był na przemian archetypowym XIX-wiecznym artystą-romantykiem i XX-wiecznym rzutkim self-made-manem, bez wytchnienia przemierzającym glob w pogoni za sławą, pieniędzmi, uznaniem i potężnymi sprzymierzeńcami, aby następnie wykorzystać to wszystko dla spraw, o które się troszczył ­– polskiej niepodległości, muzyki i filantropii.
Paderewski pochodził ze zubożałej szlachty bez ziemi. Jego ojciec, Jan, był zarządcą dużego majątku, a matka, Poliksena Nowicka ­– córką polskiego zesłańca. Ignacy Jan urodził się 6 listopada 1860 r. we wsi Kuryłówka na Podolu w Imperium Rosyjskim (dziś na Ukrainie). Jego matka nigdy nie wyzdrowiała po porodzie i zmarła kilka miesięcy później.

 

Gdy Ignacy miał 3 lata, jego rodzinę dotknęła kolejna tragedia – ojciec został aresztowany i trafił do więzienia za rolę, jaką odegrał w Powstaniu Styczniowym. Jako właściwie sierota Paderewski został adoptowany przez ciotkę.

 

Był wyjątkowo bystrym dzieckiem, żywo zainteresowanym muzyką. Z początku pobierał nauki w domu, jednak w wieku lat dwunastu przyjęto go do warszawskiego konserwatorium muzycznego, alma mater Chopina.

 

Naukę w tej szkole rozpoczął sześć lat później, w 1878 r., w klasie fortepianu. Być może po to, by zrekompensować sobie traumatyczne dzieciństwo, Paderewski wcześnie założył rodzinę, żeniąc się z koleżanką z konserwatorium, Antoniną Korsakówną, z którą następnie miał dziecko w wieku 21 lat. Niestety, żona, tak samo jak wcześniej matka, zmarła wskutek powikłań poporodowych, syn zaś urodził się ciężko upośledzony.

 

Tragedia ta skłoniła Paderewskiego do poświęcenia się muzyce. Pozostawiwszy niemowlę pod opieką przyjaciół, udał się do Berlina, by doskonalić swoje umiejętności kompozytorskie. Jednak dopiero przypadkowe spotkanie w Krakowie z legendarną polską aktorką Heleną Modrzejewską, która sama odniosła w latach 80. XIX wieku olśniewający, także pod względem finansowym, sukces w Ameryce, spowodowało, że kariera Paderewskiego jako pianisty-wirtuoza ruszyła z miejsca. Modrzejewska, kobieta o podobno magnetycznej prezencji i niezwykłych zdolnościach, z pewnością rozpoznała w nim swój męski odpowiednik i zorganizowała zbiórkę pieniężną w celu wysłania Ignacego do Wiednia na naukę do wiodącego ówcześnie pedagoga fortepianu, Teodora Leszetyckiego. W wieku 24 lat Paderewski był już nieco spóźniony w kwestii nadrabiania technicznych braków, jednak jego zapał nie poszedł na marne i 3 lata później, w 1987 r., zadebiutował w Wiedniu. Od momentu, w którym wkroczył na scenę, jego kariera wystartowała.

 

Jako pianista Paderewski reprezentował i rozwijał późnoromantyczny styl, oparty na gwałtownych zmianach barwy, nieregularnym tempie (rubato), intensywnym użyciu pedału i lirycznych, "śpiewnych" liniach melodycznych. Stał się przodującym interpretatorem romantyków ­- Chopina i Liszta, jednakże wielu muzyków i krytyków wychwalało również jego wykonania Bacha i Beethovena. Niezwykle ważna była także prezencja sceniczna Paderewskiego. Był wysoki i szczupły, miał długie ręce i duże dłonie, a także przykuwającą uwagę urodę ­– rude, kręcone włosy, długie i rozpuszczone, błękitne oczy o opadających powiekach i idealnie uformowane męskie rysy twarzy. Na wczesnych fotografiach widać jego pewność siebie i romantyczną charyzmę. Na jednej z tych najbardziej ikonicznych dwudziestoparolatek stoi lekko odwrócony, z założonymi rękami i z lewym ramieniem wysuniętym na pierwszy plan. W obiektyw spogląda wzrokiem poważnym, jednak w pewien sposób naznaczonym melancholią, co kłóci się nieco z jego dumną postawą.

 

Z wizerunku emanuje aura witalności, rezonu i wystudiowanej powagi, jednak to młodzieńcza miękkość i nutka żalu czynią całość fascynującą. Ta aparycja połączona z naturalną, "arystokratyczną" manierą sceniczną i imponującą techniką gry, okazały się stanowić nieodpartą mieszankę tego, co cielesne, z tym, co uduchowione. Paderewski, być może częściowo dzięki temu, znalazł żarliwe miłośniczki wśród kobiet, co zarówno "poważni" krytycy, jak i satyrycy wytykali nieustannie ze złośliwą satysfakcją.

 

Niemniej jednak, po swoim debiucie w paryskiej Salle Erard w 1888 r. i niepewnym starcie w Londynie w 1890 (po jego koncercie w St. James’ Hall szczególnie zjadliwi krytycy angielscy ochrzcili go mianem "kowala fortepianu" przez impet, z jakim uderzał w klawisze), Paderewski odbył trasę koncertową po całej Anglii i dosłownie zawojował publiczność. Uznanie krytyków przyszło niedługo potem. Gdy zaś artysta skierował wzrok ku Ameryce, fenomen "Paddymanii" rozpoczął się na dobre. Ameryka wieku pozłacanego stanowiła idealne pole do popisu dla ambicji Paderewskiego. Ogromne fortuny, które wyrastały w tym okresie gwałtownego rozwoju przemysłowego, tworzyły nową wielkomiejską arystokrację, elitę chętną do finansowania uczelni, galerii sztuki, muzeów, bibliotek, hal koncertowych, oper i innych instytucji kultury. Chciano dogonić, a następnie prześcignąć stary kontynent. Fortuny takich rodzin jak Rockefellerowie, Frickowie, czy Carnegiowie, wśród wielu innych, dostarczyły siły napędowej dla działalności kulturalnej wszelkiego rodzaju, tak więc najlepsi artyści i wykonawcy mieli w Ameryce szanse na zbicie własnych fortun.


Pierwsza trasa Paderewskiego po USA w 1891 r. okazała się bezapelacyjnym sukcesem, artysta zaczął więc regularnie koncertować w Ameryce, w swojej 50-letniej karierze pianisty przemierzając ten kontynent ponad 30 razy. Jeździł własnym wagonem z kilkoma instrumentami, by podczas tych długodystansowych podróży móc ćwiczyć i komponować, ale także dlatego, że zdawał sobie sprawę, że aura ekstrawagancji i splendoru przyciągała amerykańską publiczność. Dokądkolwiek przybywał, jego pociąg był witany przez oficjalne delegacje i tłumy adorujących fanów, które eskortowały go do samej hali koncertowej. Na korzyść Paderewskiego działało niewątpliwie również to, że był niezwykle hojny dla swojej publiczności, bisował godzinami, na Targach Światowych w Chicago w 1893 r. wystąpił za darmo, często brał także udział w lokalnych imprezach charytatywnych.

 

Harmonogram artysty zazwyczaj był bardzo napięty, w trakcie jednej z amerykańskich tras dał 60 koncertów w 90 dni. W roku 1902, w trakcie kolejnej amerykańskiej trasy koncertowej, podczas gdy jego opera "Manru" miała swoją premierę w Metropolitan Opera, on występował w Carnegie Hall kilka przecznic dalej, tym samym konkurując sam ze sobą (choć obie sale pękały w szwach).

 

W związku z rosnącymi bogactwem, potęgą i wpływem Stanów Zjednoczonych, stały się one najważniejszym polem publicznej, zawodowej, politycznej i filantropijnej działalności Paderewskiego. Nade wszystko ważnym czynnikiem była jednak możliwość wstępu na salony elit, które traktowały polityczną i filantropijną działalność artysty bardzo poważnie. Podbudowany amerykańskim sukcesem, Paderewski zaczął koncertować po całym świecie, docierając do takich miejsc jak Australia, Afryka czy Ameryka Południowa. Stał się pionierem recitalu solowego jako formatu występu. W tamtych czasach, aby urozmaicić koncert, angażowano zazwyczaj wielu różnych artystów, Paderewski zaś jako pierwszy wystąpił solo w Carnegie Hall – świeżo otwartej wówczas sali na 3.000 miejsc.

 

Od czasów studiów w Berlinie Paderewski traktował komponowanie poważnie i zawsze włączał własną muzykę do repertuaru swoich występów. Zwracał się ku klasycznym (sonatom, wariacjom, symfoniom czy koncertom) oraz romantycznym formom (fantazjom, polonezom i innym polskim tańcom), a także pieśniom literackim i miniaturom fortepianowym w neoromantycznym stylu. Największą inspirację stanowił dla niego Chopin, jednak w sposobie użycia barwy orkiestrowej słychać echa Debussy'ego i muzyki francuskiej. Jego opera, "Manru", do dziś pozostaje jedyną operą autorstwa polskiego kompozytora kiedykolwiek wystawioną w 135-letniej historii Metropolitan Opera.

 

Dramat liryczny "Manru" to dzieło ambitne, formalnie inspirowane muzycznymi dramatami Wagnera. Nie posiada uwertury i wyodrębnionych arii, przy przedstawieniu postaci i idei posługując się raczej Wagnerowskim narzędziem leitmotivu. Osadzona w Tatrach fabuła obraca się wokół feralnego trójkąta miłosnego, społecznych nierówności i uprzedzeń rasowych (Manru jest Cyganem). Prócz Metropolitan Opera, "Manru" wystawiany był także w Dreźnie (w ramach prywatnego królewskiego pokazu), Lwowie (oficjalna premiera w 1901 r.), Pradze, Kolonii, Zurychu, Warszawie, Filadelfii, Bostonie, Chicago, Pittsburghu i Baltimore, Moskwie i w Kijowie.

 

Kompozycje Paderewskiego były dość popularne za jego życia i na jakiś czas weszły do stałego repertuaru filharmonii, szczególnie "Fantaisie polonaise sur des thèmes originaux" ("Fantazja polska na tematy własne") na fortepian i orkiestrę, Koncert fortepianowy a-moll oraz Symfonia h-moll "Polonia". Szczególnym powodzeniem cieszyły się miniatury fortepianowe; Menuet G-dur, Op. 14 Nr 1, nawiązujący do stylu Mozarta, stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych utworów fortepianowych wszech czasów. I chociaż bezwzględny harmonogram koncertowy oraz coraz poważniejsza i pilniejsza działalność polityczna i charytatywna ograniczały Paderewskiego w komponowaniu, pozostawił po sobie ponad 70 dzieł orkiestrowych, instrumentalnych i wokalnych.

 

Paderewski wychowany został w etosie miłości do ojczyzny i poczucia obowiązku wobec rodaków. Za jego życia sytuacja panująca w zaborach rosyjskim, pruskim i austriackim ulegała zmianie na skutek wewnętrznych problemów, z jakimi borykały się wszystkie trzy imperia, jak również tarć między nimi. Pozorna nieuchronność zbrojnego konfliktu, w którym okupanci zwróciliby się przeciw sobie, odnowiła nadzieje na polską niepodległość, a wysiłki politycznej dyplomacji w połączeniu z publicznymi demonstracjami i aktami obywatelskiego nieposłuszeństwa zdołały uczynić tę sprawę stale obecną w umysłach Europejczyków i Amerykanów. 

 

Do polityki Paderewski trafił poprzez działalność dobroczynną. W 1910 r. artysta był już człowiekiem bardzo majętnym, a przy tym hojnym darczyńcą wielu akcji charytatywnych, szczególnie tych organizowanych z myślą o polskich sierotach i ofiarach represji, choć finansował także stypendia dla młodych muzyków, zasiłki dla bezrobotnych, pomoc dla weteranów, kliniki rehabilitacji, oddziały położnicze i wiele innych inicjatyw. Sponsorował także budowę pomników, między innymi Łuku Waszyngtona w Nowym Jorku, wzniesionego w 1892 r. Na 500. rocznicę historycznego zwycięstwa Władysława Jagiełły nad zakonem krzyżackim Paderewski sfinansował budowę pomnika władcy w Krakowie, średniowiecznej stolicy Polski. Odsłonięcie monumentu stało się okazją do wielkiej patriotycznej demonstracji. Paderewski przemawiał do zgromadzonego tłumu i okazało się, że potrafi porwać ludzkie serca i umysły swoją sztuką oratorską w równym stopniu, co muzyką. Był wielkim mówcą, pełnym pasji, nie musiał się przy tym uciekać do korzystania z notatek.

 

Fakt, że był artystą i filantropem, nienależącym do żadnej z polskich politycznych frakcji walczących o wpływy w ramach ruchu niepodległościowego, stanowił jeden z jego największych atutów. Wyrastał ponad spory i miał pełne prawo odwoływać się do wyższych ideałów jedności, poświęcenia, miłosierdzia i pracy dla wspólnej sprawy. Jego publiczna rola jako orędownika Polski zaczęła na dobre.

 

Wybuch I wojny światowej – jedna z największych tragedii kontynentu europejskiego – paradoksalnie stworzył najlepszą okazję do wprowadzenia sprawy polskiej niepodległości na forum światowe. Paderewski, wówczas mieszkaniec Kalifornii, został amerykańskim reprezentantem Komitetu Narodowego Polskiego w Paryżu, ciała politycznego sprzymierzonego z państwami Ententy.

 

Agitował wśród imigrantów, aby zaciągali się do polskich sił zbrojnych we Francji, nagabywał wszystkich możliwych dygnitarzy i wpływowe postaci, przemawiał do Amerykanów bezpośrednio z mównicy czy z radia, apelując o pamięć o jego losie jego narodu. Miał tak napięty harmonogram publicznych wystąpień, zbiórek pieniężnych czy spotkań, że zawiesił granie koncertów na kilka lat, poświęcając się w pełni działalności dyplomatycznej.

 

W przeddzień przystąpienia Stanów Zjednoczonych do wojny, w styczniu 1917 r., doradca prezydenta Woodrowa Wilsona, pułkownik House, zwrócił się do Paderewskiego z prośbą o przygotowanie memorandum na temat sprawy polskiej. Dwa tygodnie później Wilson przemawiał przed Kongresem, rzucając wyzwanie status quo:
"Uznaję za oczywiste, że mężowie stanu wszędzie na świecie zgodni są, że powinna istnieć zjednoczona, niepodległa i autonomiczna Polska".


Ustanowienie "Nowej Polski" stało się jednym ze słynnych czternastu punktów prezydenta Wilsona, postulatów stanowiących punkt wyjścia dla negocjacji pokojowych kończących I wojnę światową.

 

Paderewski przypłynął do Europy w listopadzie 1918 r. Na lądzie rozwój wypadków był szybki. Większość polskiego terytorium kontrolowana już była przez polskie siły zbrojne, a na czele odradzającego się państwa stał dowódca wojskowy Józef Piłsudski. Przybycie Paderewskiego do Poznania – miasta wciąż okupowanego przez siły pruskie – wywołało euforię i dało bodziec do wywołania zbrojnego powstania, które zakończyło się sukcesem, a więc wyzwoleniem  Wielkopolski spod niemieckiego panowania.

 

Wszystkie frakcje polityczne zgodne były, że Polska powinna wysłać na konferencję pokojową w Wersalu delegata, który zdolny byłby reprezentować tam interesy wszystkich Polaków. Paderewski, najbardziej rozpoznawalny spośród orędowników polskiej sprawy, wybrany został szefem delegacji. W ten sposób został sygnatariuszem Traktatu Wersalskiego.

 

W czasie zaledwie 10 miesięcy istnienia rządu Paderewskiego miejsce miały przełomowe wydarzenia: demokratyczne wybory do Sejmu, ratyfikacja Traktatu Wersalskiego, zapis traktatu na temat ochrony mniejszości narodowych w nowym państwie, ustanowienie publicznego szkolnictwa. Paderewski musiał stawić czoła problemowi bezrobocia, załagodzenia etnicznych i społecznych konfliktów, opanowania wybuchu epidemii i oddalenia groźby głodu wywołanej zniszczeniami wojennymi.

 

W listopadzie 1919 roku Paderewski ustąpił ze stanowiska premiera, dalej jednak reprezentował Polskę za granicą na międzynarodowych konferencjach i w Lidze Narodów. Dzięki jego dyplomatycznym zdolnościom – był jedynym delegatem, któremu nie przydzielano tłumacza, jako że płynnie posługiwał się 7 językami – i szacunkowi, jakim go darzono, Polska mogła skutecznie negocjować trudne kwestie z sąsiadami: Ukrainą i Niemcami, i zyskać uznanie na arenie międzynarodowej.

 

W 1921 r. Paderewski zrezygnował ze wszystkich oficjalnych stanowisk i osiadł w willi Riond-Bosson w szwajcarskim Morges. Powrócił do fortepianu, zaczął ćwiczyć po kilka godzin dziennie i planować międzynarodowe tournée. Ponownie koncertować zaczął w 1923 r., spotkał się z ciepłym przyjęciem w swojej ukochanej Ameryce i zarobił pieniądze, których bardzo potrzebował. Kontynuował także działalność dobroczynną, np. wpłacił 28,600 dolarów – jako największą pojedynczą wpłatę – na pomoc amerykańskim inwalidom wojennym. 

 

W wieku 76 lat Paderewski zagrał sam siebie w brytyjskim filmie "Sonata księżycowa". Można na nim zobaczyć próbkę jego legendarnej prezencji i wyjątkowego stylu gry na fortepianie, szczególnie podczas interpretacji "Poloneza Op. 53" Chopina, który odegrany został w tempie znacznie wolniejszym, niż ma to miejsce w przypadku współczesnych interpretacji, z zastosowaniem potężnego uderzenia w klawisze, charakterystycznego dla metody Leszetyckiego.

 

Jeśli chodzi o życie prywatne, kompozytor szczęśliwie ożenił się ponownie, z Heleną Paderewską, która przez dwie dekady opiekowała się jego niepełnosprawnym synem Alfredem i która również, niezależnie od męża, była filantropką – jako szefowa pierwszego Polskiego Czerwonego Krzyża.  Helena zmarła w 1934 r.

 

W mniej więcej tym samym czasie rozwój faszyzmu we Włoszech i nazizmu w Niemczech sprowadził Paderewskiego z powrotem na polityczną arenę. Jego szwajcarski dom stał się kuźnią politycznej myśli i miejscem dyskusji polskich polityków, którzy znaleźli się na emigracji, takich jak między innymi Władysław Sikorski.

 

Gdy w 1939 r. niemiecka i sowiecka agresja po raz kolejny wymazały z mapy polskie państwo, Paderewski gotów był pomóc, jak tylko mógł. Przyjął więc propozycję Sikorskiego, by służyć w Radzie Narodowej, stanowiącej część polskiego rządu na uchodźstwie (najpierw we Francji, potem w Anglii).

 

Zwrócił się także o pomoc do Ameryki. Przemawiał do Amerykanów bezpośrednio przez radio, najpopularniejsze ówcześnie medium, transmitowane przez ponad sto radiostacji w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie.

 

Pod koniec 1940 r. znów przemierzył Atlantyk, by osobiście orędować za sprawą pomocy Europie i pokonania nazizmu.
 

W 1941 r. Paderewski odebrał wzruszający hołd za swoje zasługi artystyczne i humanitarne – amerykańskie miasta zorganizowały obchody 50. rocznicy jego pierwszej trasy koncertowej po Ameryce, ustanawiając Tydzień Paderewskiego, podczas którego na jego cześć zagranych zostało 6000 koncertów.

 

W połowie 1941 r. Paderewski zachorował. Zmarł 29. czerwca w Nowym Jorku.

 

Pogrzeb Paderewskiego w Katedrze św. Patryka zgromadził czteroipółtysięczny tłum wewnątrz i 35-tysięczny na zewnątrz kościoła.

 

Prezydent Roosevelt wydał specjalny dekret zezwalający na pochówek kompozytora na Cmentarzu Narodowym w Arlington.

 

Życzeniem artysty było jednak, aby być pochowanym w wolnej Polsce, kiedy tylko stanie się to możliwe. Życzenie to zostało spełnione w 1992 r., gdy szczątki Paderewskiego zostały przewiezione do Polski, a prochy złożone w krypcie w Katedrze św. Jana w Warszawie. (…)“

 

Autorka: Eve Sobolewski, tłum. Szymon Majcherowicz, styczeń 2017
Źródło: http://culture.pl/pl/tworca/ignacy-jan-paderewski

A tu o tym, jak sam Kamil Stoch skomentował "niemiecką" wersję polskiego hymnu:

 

http://natemat.pl/226475,kamil-stoch-mistrzowsko-odpowiedzial-po-niemieckiej-wersji-polskiego-hymnu

Poniżej - dla przypomnienia - Mazurek Dąbrowskiego w normalnym brzmieniu.

Kartka z wtorku, 2 stycznia 2018 r.

 

Bardzo zasmuca strona internetowa Konsulatu RP w Monachium. Ostatnia aktualizacja rubryki AKTUALNOŚCI POLONIJNE
miała miejsce 30 listopada 2016 roku...
Aż się nie chce tego komentować.

Poniżej odnośny screenshot.

Proszę nakliknąć, aby powiększyć.

Ostatnia aktualizacja nastąpiła 17.3.2024 r.

w rubryce:

"Bliżej Boga".

Impressum

 

POLONIK MONACHIJSKI - niezależne czasopismo służy działaniu na rzecz wzajemnego zrozumienia Niemców i Polaków. 

Die unabhängige Zeitschrift dient der Förderung deutsch-polnischer Verständigung.

 

W formie papierowej wychodzi od grudnia 1986 roku a jako witryna internetowa istnieje od 2002 roku (z przerwą w 2015 roku).

 

Wydawane jest własnym sumptem redaktora naczelnego i ani nie zamieszcza reklam ani nie prowadzi z tego tytułu żadnej innej działalności zarobkowej.

 

Redaguje:

Dr Jerzy Sonnewend

Adres redakcji:

Dr Jerzy Sonnewend

Curd-Jürgens-Str. 2
D-81739 München

Tel.: +49 89 32765499

E-Mail: jerzy.sonnewend@polonikmonachijski.de

Ilość gości, którzy od 20.01.2016 roku odwiedzili tę stronę, pokazuje poniższy licznik:

Druckversion | Sitemap
© Jerzy Sonnewend