Bliżej Boga

Ks. Dr hab. Jerzy Grześkowiak
Proszę nakliknac aby powiększyć.

Apostoł Tomasz: niewierny – wątpiący - szukający?

        

            Przez zamknięte drzwi wszedł Chrystus

            I położywszy dłoń na mojej głowie, rzekł:

            „To ty jesteś dowodem mojego istnienia,

            Tomaszu, gdyż jesteś moj otwartą raną,

            Miejscem cierni, gwoździ i włóczni”

                        Roman Brandstaetter

 

W drugą niedzielę Wielkanocy czytana jest w kościele Ewangelia o Apostole Tomaszu, któremu trudno dać wiarę kolegom relacjonującym mu z pasją, że ukrzyżowany Jezus zmartwychwstał i ukazał się im zgromadzonym w wieczerniku.  „Widzieliśmy Pana!” Tomasz nie może uwierzyć, podobnie jak przedtem oni sami nie wierzyli słowom Marii Magdaleny i jej przyjaciółek.

Tomasz miał przydomek Didymos, czyli „bliźniak” - bliźniak w realu, ale także w przenośni: „bliźniak naszych wątpliwości”! Tomasz - ktoś kto chce wszystko wiedzieć, wszystko i bardzo dokładnie, precyzyjnie, kto potrzebuje namacalnych dowodów. To, że inni mówią, iż Jezus wyszedł z grobu i przenika także przez zamknięte drzwi – nie ma dla niego znaczenia, jemu to nie wystarcza. On musi zobaczyć Jezusa na własne oczy, musi widzieć Jego rany i ich dotknąć. Bo tylko takiemu Bogu może uwierzyć, który nosi na sobie rany i zna ból człowieka poranionego przez życie.

Tomasz, widząc potem własnymi oczami rany Jezusa, już nie czuje potrzeby ich dotykania. Już samo widzenie dokonało w nim przemiany. Wątpliwości pierzchły, ich miejsce zajęła wiara. Już nie chodzi tu więcej o Tego, którego można widzieć, dotknąć i wziąć w ramiona, lecz o Tego, który z tymi ranami jest uwielbiony, wywyższony u Boga, który jest Bogiem. To głębokie duchowe przeżycie i doświadczenie wypowiada Tomasz w słowach: „Pan mój i Bóg mój!”. Ten okrzyk jest wyznaniem wiary, wypowiedzianym z głębin poznania nie rozumem, lecz sercem. Tu kłania się Blaise Pascal: „Wiara to doświadczać Boga sercem, nie rozumem”.

Jezus poprzez stojącego przed nim Tomaszem widzi także nas, tych, którzy „nie widzieli”, których przy tamtym Jego objawieniu się nie było. I ogłasza nas „błogosławionymi”! Jesteśmy błogosławieni, jeżeli nie polegamy tylko na tym, co dotykalne, sprawdzalne, lecz ukierunkowujemy całą naszą egzystencję na Niego i z Nim. Jemu można zaufać i zawierzyć, bo jako naszemu Bratu nie są Mu obce nasze zranienia, a jako Zmartwychwstały przynosi nam Boży Pokój!

Może mówisz: „Chciałbym wierzyć, ale nie potrafię, stale napadają mnie wątpliwości”.  Kto tak mówi, już jest wierzącym. Wiara i wątpienie należą do siebie. Nie ma wiary bez pytań. Wiara nie wyklucza zwątpień, lecz je implikuje. Kto jeszcze nigdy nie wątpił, nie jest prawdziwie wierzącym. Wątpienie jest drogą do wiary.

Wierzyć, po łacinie credere – pochodzi od cor dare, czyli „dać komuś, powierzyć komuś serce”.  Tomasz swoim zachowaniem mówi: „Moje serce mogę tylko wtedy komuś powierzyć, gdy wiem: Jemu nie są obce moje ciemności i moje rany. Wierzyć mogę tylko temu, kto może i chce dzielić moje życie. Chrystus unoszący się gdzieś w niebieskich przestworzach, który nie zna cierpienia tego świata – jakie znaczenie mógłby On mieć dla mnie, dla mojego życia?” 

Tomasz pytał zatem w duchu, czy Zmartwychwstały Jezus jest nadal tym, który wie, co znaczą zranienia, łzy i cierpienie? Czy stoi nadal – jak wtedy, gdy z Nim przemierzali palestyńska ziemię słuchając Jego Dobrej Nowiny - po stronie małych, słabych, chorych, ubogich, wykluczonych?

 Chrystus zrozumiał to pytanie Tomasza zawarte w stwierdzeniu: „Jeżeli nie włożę mego palca w Jego bok, nie uwierzę”. Każe mu zatem dotykać swoje już teraz chwalebne rany. One są dla Tomasza niejako „dowodem osobistym” Jezusa, trwałym „znakiem rozpoznawczym”. Jezusowe rany mówią: „Także po moim Zmartwychwstaniu jestem po stronie wszystkich poranionych przez życie, przez los, przez ludzką podłość i okrucieństwo!

Czy Tomasz faktycznie dotykał ran Jezusa, tego nie wiemy. Załóżmy, że tak. To dotknięcie uleczyło jego wątpienie. Odtąd nie jest on „na zewnątrz’ wspólnoty Apostołów, lecz wewnątrz niej,  My też należymy do „wspólnoty Jezusa”, jeżeli poruszają nas, wzruszają „zranienia powstałe z miłości”, jeżeli naszym życiem kieruje prawo miłości. Do tego potrzebny jest mocny punkt oparcia. „Dajcie mi mocne oparcie, a ruszę z posad, z zawiasów świat” – mówił Archimedes. Tym punktem oparcia w naszym życiu jest Jezus Chrystus. Czerpiąc z tego centrum mogę kochać i odkryć moje posłannictwo i zadania, i być może wtedy „rany miłości” przemienią się  w „cud miłości”.

I jeszcze jedna myśl: Zmartwychwstały przychodzi „do swoich” z pokojem – do wspólnoty wierzących, niepewnych, wątpiących, zawiedzionych, pytających, szukających, ufających. Dobrze jest wiedzieć, że Zmartwychwstały Pan ogarnia nas zawsze swoim miłosierdziem i pokojem, nawet wtedy, jeżeli nie jesteśmy tacy, jakimi być powinniśmy. Wątpiącego Tomasza bierze Jezus całkiem na serio. To, że Tomasz doszedł do wiary, było jednak też zasługą wspólnoty Apostołów. Nie odrzucili go z jego wątpliwościami. Nie wykluczyli. Potraktowali poważnie jego pytania i problemy. Taka postawa decyduje o autentyczności chrześcijańskich wspólnot: wzajemnie się akceptować i przyjmować - mimo wątpliwości, różnic w poglądach, mimo  grzechu i win. We wspólnocie wiary jeden dźwiga brzemiona drugiego.

Wątpienie nie jest grzechem – jest drogą do wiary. „Panie wierzę, ale wesprzyj mnie w mojej niewierze!”

Ks. Jerzy Grześkowiak

 

Chryste, bądź dla nas jak Tomasz niewierny

Taki ciekawy i niemiłosierny

Dotknij naszego boku, spróbuj go otworzyć

I na krwi ciepłej palce swe położyć

Spróbuj domacać się, czy myśmy żywi

Czy już pomarli dawno - nieprawdziwi

Zechciej doszukać się chociażby drgnienia

Półmyśli, półpragnienia – najmniejszego cienia

Co własne w nas zostało…

Co się nie poddało…

Co nie zmieniło się w kamień kamienia

 

Ernest Bryll

 

Bo dla księdza – proszę księdza – to jest wszystko takie proste

Pan Bóg stworzył muchę, żeby ptaszek miał co jeść

Pan Bóg daje dzieci i na dzieci i na Kościół

prosta ręka – prosta ryba – prosta sieć

 

Może tak należy mówić ludziom cichym ufającym

obiecywać – deszcze łaski – światło – cud

lecz są także tacy którzy wątpią niepokorni

bądźmy szczerzy – to jest także boży lud

Zbigniew Herbert

Święto Miłosierdzia Bożego

Panie Boże, zrzuć mi piórko Twej litości.

Czesław Miłosz

W II niedzielę Wielkanocy, zwaną Niedzielą Białą, Kościół celebruje Święto Miłosierdzia Bożego, ustanowione przez papieża Jana Pawła II w roku 2000. Jaka jest jego geneza, gdzie biją jego źródła? U początków kultu Miłosierdzia Bożego, będącego w pewnej mierze odmianą kultu Serca Jezusa, stoją objawienia siostry Faustyny Kowalskiej (1905-1938). Nie chodzi w nich o nową naukę, ale o prastarą rzeczywistość objawioną już w Biblii, którą mistyczne doświadczenia siostry Faustyny ukazały specjalnie dla naszych czasów w nowym świetle. W prywatnych objawieniach nie objawia się bowiem nic nowego. One mogą jedynie to, co dane jest w objawieniu biblijnym, ponownie ale wyraźniej i dobitniej uwydatnić. Wszystko, o czym mówi siostra Faustyna, jest już zawarte w nauce Jezusa w Ewangelii oraz w Starym Testamencie. Miłosierdzie to przecież podstawowe pojęcie Ewangelii i klucz chrześcijańskiego życia.

Pamiętam dokładnie maleńki obrazek Jezusa Miłosiernego z napisem „Jezu ufam Tobie” zawieszony nad futryną drzwi wejściowych do kuchni w naszym rodzinnym  domu. Było to wkrótce po II wojnie światowej. Będąc dzieckiem nie wiedziałem nic o jego pochodzeniu. Nie zdawałem sobie sprawy z istnienia  ani siostry Faustyny ani ks. Sopoćki. Dopiero znacznie później dotarło do mnie, że Kościół przez dwadzieścia lat zakazywał mówić o Faustynie Kowalskiej i jej objawieniach. Wpływ na osobiste zainteresowanie się problematyką kultu miłosierdzia Bożego miał z jednej strony fakt, że na seminarium z teologii pastoralnej w KUL jeden z uczestników wybrał jako temat pracy dyplomowej miłosierdzie Boże według ks. Sopoćki, z drugiej  pasjonująca lektura encykliki Jana Pawła II o Bożym miłosierdziu Dives in misericordia (30.11.1980). Zapewne już wtedy papież podjął w duchu decyzję przeprowadzenia procesu beatyfikacyjnego siostry Faustyny, aby posłannictwo Miłosierdzia Bożego przekazane jej przez Chrystusa było  znane na całym świecie. Po raz kolejny sprawdza się powiedzenie, że Pan  Bóg pisze prosto po krzywych liniach ludzkiego życia i dróg Kościoła.  Długa, wyboista i kamienista droga od pierwszego objawienia się Jezusa siostrze Faustynie w 1931 roku w Płocku - poprzez wszystkie wydarzenia, trudności, kłopoty i zwirowania - znalazła ukoronowanie w oddaniu świata miłosierdziu Bożemu przez Jana Pawła II w bazylice Miłosierdzia Bożego w Krakowie-Łagiewnikach w dniu17 sierpnia 2002 roku.

To stało się w Płocku 22 lutego 1931 roku wieczorem. Faustyna ujrzała w swej klasztornej celi Jezusa ubranego w białą szatę. Jedną rękę wznosił do błogosławieństwa, a drugą dotykał szaty na piersiach. Z uchylenia szaty wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady. W „Dzienniczku” czytamy zapis tamtego przeżycia:

W milczeniu wpatrywałam się w Pana, dusza moja była przejęta bojaźnią, ale i     radością wielką. Po chwili powiedział mi Jezus. Wymaluj obraz według rysunku,     który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Pragnę, aby ten obraz czczono     najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie. Obiecuję, że dusza, która czcić     będzie ten obraz, nie zginie. Obiecuje także, już tu na ziemi, zwycięstwo nad     nieprzyjaciółmi, a szczególnie w godzinę śmierci. Ja sam bronić ją będę jako     swej Chwały (Dzienniczek 47-48).

Kiedy Faustyna opowiedziała o tym spowiednikowi, ten rzekł jej: „To się tyczy duszy twojej… maluj obraz Boży w duszy swojej”. Lecz ona po odejściu od konfesjonału usłyszała głos Jezusa:

Mój obraz w duszy twojej jest. Ja pragnę, aby było Miłosierdzia święto. Chcę,     aby ten obraz, który wymalujesz pędzlem, był uroczyście poświęcony w     pierwsza niedzielę po Wielkanocy, ta niedziela ma być Świętem Miłosierdzia.     Pragnę, ażeby kapłani głosili to wielkie Miłosierdzie Moja względem dusz     grzesznych. Niech się nie lęka zbliżyć do Mnie grzesznik. Palą mnie płomienie     Miłosierdzia, chcę je wylać na dusze ludzkie (Dzienniczek 49).

Dla Faustyny rozpoczął się długi okres  osamotnienia, niezrozumienia, upokorzeń.  Nie dowierzali jej nie tylko spowiednicy i przełożone, co więcej były chwile zwątpienia, kiedy i ona sama nie dowierzała sobie.  

W celu poznania dalszych treści jej objawień i losu powstania obrazu, miejsc jej pobytu i pracy w zakonie konieczna jest lektura jej Dzienniczka. Osobiście polecam wzbogacającą lekturę „Summy Miłosierdzia” Jana Grzegorczyka złożoną z dwóch tomów: „Każda dusza to inny świat” i „Dziurawy kajak”.  We wstępie do tej książki ojciec Jan Góra napisał:

Ta książka mną zawładnęła. Opowieść Jana Grzegorczyka jest pełna cudów.     Ale przecież nie wyssał ich z palca. W tej z pozoru lekkiej formie narracyjnej     zawierają się solidne studia i dziesiątki godzin rozmów z faustynkami, które     obok świętej Faustyny i księdza Michała Sopoćki są głównymi bohaterami tej     książki. A właściwie nie. Zapomniałbym może o najpiękniejszych bohaterach tej     książki: powracających z odległej krainy synach marnotrawnych, ludziach     odnajdujących drogę do siebie i Pana Boga. (…)

Zastanawiam się, jak to zrobił Jan Grzegorczyk, że historie, które zwykle     padają łupem teologów lub kościelnych historyków, albo przygniecione     zostają tonami definicji i przypisów, opisał w taki sposób, że czyta się je z     zapartym tchem. Z jednej strony teologia i mistyka, z drugiej biografia świętych,     która nie jest lukrowaną hagiografią: historia zgromadzenia i Kościoła, a     wreszcie zakrawająca na kryminał historia konfliktów po ludzku     nierozwiązalnych.

Obraz „Miłosierdzia Bożego”, namalowany pod dyktando siostry Faustyny i zatwierdzony do kultu, przedstawia Chrystusa, który jedną ręką błogosławi, drugą zaś wskazuje na swój przebity bok, z którego wychodzą promienie blade i czerwone; według słów samego Chrystusa w czasie objawień blade symbolizują wodę, która oczyszcza dusze, a czerwone krew dającą im życie („Obydwa strumienie wypływają z głębin mojego miłosierdzia, gdy moje serce zostało przebite włócznią”). U dołu obrazu widnieje napis: „Jezu, ufam Tobie”. 

Ten obraz nie przyjął się na Zachodzie Europy, gdzie oceniany jest jako kiczowaty, podobnie zresztą jak nie znajduje tu szerszego uznania sam kult Miłosierdzia Bożego. Nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego w pierwszy piątek miesiąca oraz w drugą Niedzielę Wielkanocy, które wprowadziłem w parafii „Powtórnego Przyjścia Pana” w Monachium w 1994 roku, były przez długi okres jedynymi nabożeństwami tego typu w bawarskiej stolicy. A co do może i słusznej od strony sztuki krytyki artystycznego piękna obrazu dodam tu tylko to, co przekazała nam sama siostra Faustyna: „Kto Cię wymaluje tak pięknym, jakim jesteś” – żaliła się. I usłyszała od Jezusa słowa: „Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce mojej.” 

Obraz Miłosierdzia Bożego jest już dziś znany na wszystkich kontynentach, nawet w najbardziej odległych zakątkach świata. Nie zapomnę wzruszenia, gdy podczas podróży studyjnej w jednym z kościołów na wyspie Sulavesi w Indonezji mój wzrok spotkał się z oczami Miłosiernego Jezusa z obrazu siostry Faustyny. Fakt, że ten obraz jest czczony zwłaszcza przez ludzi prostych potwierdza prawdę słów B. Pascala: „Serce ma swoje racje, których nie zna rozum”. 

Światowym centrum kultu Miłosierdzia Bożego jest Kraków, dokładniej krakowskie Łagiewniki, gdzie w klasztorze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia przez kilka lat żyła, pracowała i zmarła mistyczka siostra Faustyna. Dziwne drogi Opatrzności Bożej sprawiły, że to właśnie Karol Wojtyła, który już w czasie okupacji niemieckiej w drodze do pracy w Solwayu bądź w powrotnej często wstępował do zakonnej kaplicy, a później już jako biskup-pasterz diecezji krakowskiej zainteresowany był dziełem apostolskim Zgromadzenia (rozmowy z ks. M. Sopoćko) i wspierał rozwijający się kult Miłosierdzia Bożego w formach przekazanych przez siostrę Faustynę, został papieżem Kościoła Katolickiego. To on ogłosił siostrę Faustynę najpierw błogosławioną (18 kwietnia1993 roku) a potem świętą (30 kwietnia 2000roku). Podczas pierwszej wizyty jako papież w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Krakowie – Łagiewnikach (7 czerwca1997roku) tak mówił o tajemnicy miłosierdzia Bożego:

“Misericordias Domini in aeternum cantabo (Ps 89,2)

Oto przychodzę jako pielgrzym do tego sanktuarium, aby włączyć     się w wiecznotrwały śpiew na cześć Bożego miłosierdzia. Zaintonował go Psalmista Pański wypowiadając to, co wszystkie pokolenia przechowywały i przechowywać będą jako najcenniejszy owoc wiary. Nic tak nie jest potrzebne człowiekowi, jak miłosierdzie Boże – owa miłość łaskawa, współczująca, wynosząca człowieka ponad jego słabość ku nieskończonym wyżynom świętości Boga. W tym miejscu uświadamiamy sobie to w sposób szczególny. Stąd bowiem wyszło orędzie miłosierdzia Bożego, które sam Chrystus zechciał przekazać naszemu pokoleniu za pośrednictwem błogosławionej Faustyny. A jest to orędzie jasne i czytelne dla każdego. Każdy może tu przyjść, spojrzeć na obraz miłosiernego Chrystusa, na Jego Serce promieniujące łaskami, i w głębi duszy    usłyszeć to, co słyszała Błogosławiona: Nie lękaj się niczego, Ja jestem zawsze z Tobą (Dz. 613). A jeśli szczerym sercem odpowie: „Jezu, ufam Tobie!”, znajdzie ukojenie wszelkich niepokojów i lęków. W tym dialogu zawierzenia nawiązuje się pomiędzy człowiekiem i Chrystusem szczególna więź wyzwalającej miłości. A w miłości nie ma lęku – pisze św. Jan – (…) doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą (1 J 4,18). Kościół odczytuje na nowo orędzie miłosierdzia, aby skutecznie nieść pokoleniu końca drugiego tysiąclecia i przyszłym generacjom światło nadziei.

 

Życzenie, by Kraków stał się światowym centrum kultu Miłosierdzia Bożego wyraził Jan Paweł II w Łagiewnikach w dniu 17 sierpnia 2002 roku, przed poświęceniem nowo wybudowanej bazyliki Miłosierdzia Bożego. Mówił wtedy wobec 22 tysięcy zebranych wiernych o „stąd” wychodzącej „iskrze”, która przygotuje świat na powtórne przyjście Chrystusa. Oddajmy głos jemu samemu:

Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo Najmilszego     Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa na przebłaganie za grzechy     nasze i całego świata; (…) dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas i     całego świata” – słowa z Dzienniczka Siostry Faustyny (n. 476).

Dla nas i świata całego… Jak bardzo dzisiejszy świat potrzebuje Bożego miłosierdzia! Na wszystkich kontynentach z głębin ludzkiego cierpienia zdaje się wznosić wołanie o miłosierdzie. Tam, gdzie panuje nienawiść i chęć odwetu, gdzie wojna przynosi ból i śmierć niewinnych, potrzeba łaski miłosierdzia, które koi ludzkie umysły i serca i rodzi pokój. Gdzie brak szacunku dla życia i godności człowieka, potrzeba miłosiernej miłości Boga, w której świetle odsłania się niewypowiedziana wartość każdego ludzkiego istnienia. Potrzeba miłosierdzia, aby wszelka niesprawiedliwość na świecie znalazła kres w blasku prawdy.

Dlatego dziś w tym sanktuarium chcę dokonać uroczystego aktu zawierzenia świata Bożemu miłosierdziu. Czynię to z gorącym pragnieniem, aby orędzie o miłosiernej miłości Boga, które tutaj zostało ogłoszone za pośrednictwem Siostry Faustyny, dotarło do wszystkich mieszkańców ziemi i napełniło ich serca nadzieją. Niech to przesłanie rozchodzi się z tego miejsca na całą naszą umiłowaną Ojczyznę i na cały świat. Niech się spełnia zobowiązująca obietnica Pana Jezusa, że stąd ma wyjść „iskra, która przygotuje świat na ostateczne Jego przyjście” (por. Dzienniczek, 1732).

Trzeba tę iskrę Bożej łaski rozniecać. Trzeba przekazywać światu ogień miłosierdzia. W miłosierdziu Boga świat znajdzie pokój, a człowiek szczęście! To zadanie powierzam wam, drodzy bracia i siostry, Kościołowi w Krakowie i w Polsce oraz wszystkim czcicielom Bożego miłosierdzia, którzy tutaj przybywać będą z Polski i z całego świata. Bądźcie świadkami miłosierdzia!

Ks. Jerzy Grześkowiak

2. Ostersonntag B (2024)

Jesus trat in ihre Mitte  - „Wir haben den Herrn gesehen!“

Es gibt eine Erzählung von einem Bischof, der gefragt wurde: „Wie ist es möglich, dass die Christen trotz ihrer verschiedenen Herkunft, Veranlagung und Bildung eine Einheit, eine Gemeinde, eine Gemeinschaft darstellen?“ Statt einer theoretischen Erklärung antwortete der Bischof mit einem Bild: 

„Stellt euch ein Rad vor. Daran sind Felge, Speichen und Nabe. Die Felge ist das Kirchengebäude, das die Gläubigen umschließt. Es hält jedoch alle nur äußerlich zusammen. Vom Rand des Rades laufen die Speichen auf die Mitte zu, dort werden sie von der Nabe gehalten. Die Speichen sind die Christen: jeder/jede einzelne, allein oder in der Gemeinschaft der Familie, des Dorfes, oder der Stadt. Die Nabe ist Jesus Christus. Er ist die Mitte, die alles zusammenhält. Aus dieser Mitte leben wir. Je mehr wir an sie heranrücken, umso mehr kommen auch wir einander näher.“

In diesem Bild wird die christliche Gemeinde beschrieben, die uns auch in dem heutigen Evangelium begegnet. Gemeinde ist nicht nur eine Gruppe oder ein Zusammenschluss von Menschen, sondern das Sich-Scharen um den auferstandenen, gegenwärtigen Herrn. Er ist in der Mitte, und die Jünger sind dicht bei ihm. Je näher sie bei Christus sind, umso intensiver ist die Gemeinschaft untereinander. Nähe muss nicht örtlich verstanden erden; wichtiger ist die existentielle Nähe, die sich im Sinnen und Trachten  und Tun ausspricht.

Viele Christen aber erleben den Auferstandenen nicht. Die Menschen entdecken heutzutage keine Zeichen mehr von Gottes Gegenwart. Die hoffnungslose Fragen weisen in diese Richtung: „Wo war Gott?“ – beim Terrorangriff auf das Welthandelszentrum in New York, bei der Flutwelle Tsunami  in Indonesien, beim Erdbeben in der Türkei, beim Krieg in der Ukraine, Palästina und Syrien, bei Straßenunfällen, beim sexuellen Missbrauch in der Kirche, bei der hohen Suizidrate in unserem Land, und, und… Das sind die Fragen vieler Menschen heute! Viele stolpern nicht über kleinliche Formalien, die in der Kirche oft so hoch gespielt werden. Die Frage nach Gott ist fundamental. Gibt es Ihn? Lebt Er in der Welt? Hat Er Interesse an uns? Ist Er in unserer Mitte?

Auf diese drängenden Fragen gibt es keine mathematischen Beweise, sondern nur das Zeugnis der Glaubenden, der Christen. Der Ort der Offenbarung Gottes, der Selbstmitteilung Gottes, ist dort, wo Menschen Ihn durch ihre Liebe und ihre Hoffnung bezeugen. Dieser Gott korrigiert nicht allen Wahnsinn der Menschen, er verhindert nicht mörderisches Tun, weil die Geschichte Gottes mit den Menschen mit Freiheit zu tun hat. Was Christus selbst an sich erfahren hat – „der Messias wird zwar leiden, aber am dritten Tage auferstehen“ – das ist von den Christen zu verkündigen, nämlich in allem Leid die Hoffnung zu bezeugen.

Der Ort der Selbstmittelung Gottes ist sein Wort, wo es verkündigt, gehört und aufgenommen wird  und das Opfer und Mahl Jesu Christi in der Eucharistie, die wir jeden Sonntag gemeinsam feiern. Hier ist Gott wirklich gegenwärtig – mit seiner Liebe und Kraft. Da sind wir ganz nah bei Ihm. Wenn wir die Nachrichten über politischen Affären, Putschversuche, Hungerskatastrophen, Krebserkrankungen, Entführungen, Rassenunruhen, Terroranschläge, Kriegerische Kämpfe, Bombardierungen hören, dann wird uns vor Augen geführt, wie wenig die Welt in Ordnung ist. Warum? Weil der Mensch nicht Gott auf der ersten Stelle stellt, sondern sich selbst. Und auf den Schrei nach Erlösung kann als Antwort die gute Nachricht von Gott kommen: „Er lebt“ - Er wird das letzte Wort haben, Er hält alles in seiner Hand.

Und das ist heute die Aufgabe der Kirche und der Christen: nicht nur Anwalt des Menschen, sondern vor allem Anwalt Gottes zu sein. Wir Christen müssen aufpassen, dass Gott nicht totgeschwiegen wird! In dem Maße, in dem die Kirche Anwalt Gottes und Jesu Christi ist, ist sie auch Anwalt des Menschen, Anwalt seiner Rechte, die sich in Würde und Freiheit aussprechen.

Noch einmal: wir Christen müssen uns um Jesus Christus versammeln und seine Zeugen sein. Bekannter Pastoraltheologe Adolf Exeler hat gesagt: „Die Auferstehungsbotschaft ruft nicht in erster Linie zur Anbetung; sie sendet aus. Sie eröffnet nicht eine Insel der Seligen, weit weg von dieser Welt; sie sendet in die Welt hinein, in die Not und den Hass.“

Heute ist  Sonntag der Göttlichen Barmherzigkeit. Gottes Liebe ist Barmherzigkeit. Sie erspart uns nicht einen Schritt, den wir zu gehen haben, aber sie kommt uns entgegen und nimmt uns an, wie wir sind, wie es der Text des Evangeliums heute zeigt.

Jesus ignoriert nicht die Jünger in ihrer Verschlossenheit, in der sie sich in ihrer Angst vor den Juden zurückgezogen hatten. Aber er kommt durch die verschlossenen Türen zu ihnen und findet sie.

Er ignoriert nicht ihre friedlosen Herzen, aber er haucht ihnen seinen Geist und Frieden, den sie nicht aus eigenen Ressourcen schöpfen können.

Er ignoriert nicht das Versagen und Versäumen oder irgendeine andere Art von Schuld, aber er beschenkt sie mit Vergebung und befähigt und ermächtigt sie, diese weiterzugeben.

Er ignoriert nicht den Zweifel und Unglauben des Thomas, nimmt dem Thomas nicht den eigenen Schritt des Glaubens ab, aber er kommt ihm so nah, dass er den gehen kann. Er lässt seine Wunden, die den Tod brachten, er lässt sich von seiner Lebendigkeit von Thomas berühren. Er ist Liebe und Barmherzigkeit. Nur die Liebe kann so etwas tun.

Dr. Jerzy Grzeskowiak

Ostatnia aktualizacja nastąpiła 24.4.2024 r.

w rubryce:

"Bliżej Boga".

Impressum

 

POLONIK MONACHIJSKI - niezależne czasopismo służy działaniu na rzecz wzajemnego zrozumienia Niemców i Polaków. 

Die unabhängige Zeitschrift dient der Förderung deutsch-polnischer Verständigung.

 

W formie papierowej wychodzi od grudnia 1986 roku a jako witryna internetowa istnieje od 2002 roku (z przerwą w 2015 roku).

 

Wydawane jest własnym sumptem redaktora naczelnego i ani nie zamieszcza reklam ani nie prowadzi z tego tytułu żadnej innej działalności zarobkowej.

 

Redaguje:

Dr Jerzy Sonnewend

Adres redakcji:

Dr Jerzy Sonnewend

Curd-Jürgens-Str. 2
D-81739 München

Tel.: +49 89 32765499

E-Mail: jerzy.sonnewend@polonikmonachijski.de

Ilość gości, którzy od 20.01.2016 roku odwiedzili tę stronę, pokazuje poniższy licznik:

Druckversion | Sitemap
© Jerzy Sonnewend