Kącik Pani Marzeny

Mgr Marzena Żylińska

Moi mili wierni nowi czytelnicy,

lato skąpane deszczem ustąpiło miejsca słońcu i podarowało nam trochę ciepła i radości. Nazbierało mi się trochę różnych wierszyków, więc zanim przyjdzie złota jesień, pragnę się z Państwem i dzieciakami nimi podzielić. Może chwycą za kredki i pomalują coś ładnego. Ale przede wszystkim życzę, jak zawsze przyjemności w kontakcie z polskim słowem. Chciałabym, by nasi milusińscy cieszyli się z każdego nowego wyrazu i radowali nasze uszy używając go. Do następnego spotkania jesienią.

Deszczowy pejzaż

Mokro, mokro, deszczyk kapie.
Jasiu się za nosek łapie.
Skacze w górę hopla, hopla
Mała kropla, duża kropla
Jedna wpadła do kałuży,
Czas się dziecku bardzo dłuży.
Druga mu po rzęsie spływa.
Deszczu w koło wciąż przybywa.
Do gumiaczka woda kapie,
Jasiu mokrą nóżką człapie.

Kaprysy pogody

Deszcz i słonko w berka grają,
Śmiechu przy tym dużo mają.
Deszcz sprytniejszy wodą leci,
Potem znowu słonko świeci.
Chmury płyną jak szalone,
Rozciągają im zasłonę.
Nic nie widać nigdzie wkoło,
Mimo wszystko jest wesoło.
Bo kto dobry humor ma,
Temu życie radość da.
Więc się śmiejmy do pogody
Jedząc truskawkowe lody.


Podwórkowy zwierzyniec

Baran beczy beeeee
Koza meczy meeee
Kogut pieje kikiriki
Koń się śmieje i cha cha cha
Kury gdaczą koko-koko
Kaczki kwaczą kwa kwa kwa
Kotek ziewa miauuuuu
A pies śpiewa hau hau hau
Świnki kwiczą kwik kwik kwik
Dzieci liczą raz dwa trzy
Krówki leżą nic nie mówią
I znudzone trawę skubią.

Rak

Rak ulicą dumnie kroczy
Wybałusza racze oczy
Zamiast siedzieć cicho w stawie
Spaceruje po Warszawie
Do Łazienek zawędrował
I w sadzawkę głowę schował
Małą drzemkę sobie uciął
Trochę czasu zbałamucił
W parku występ się zaczyna
Panna siada do pianina
Szopenowski koncert ranny
Strój dziewczyny nienaganny
Goście klaszczą aplaudują
Dzieci w wózkach popłakują
Słońce raka wnet przypieka
Więc do wody znów ucieka
Dniem w stolicy zachwycony
W mule schował się zmęczony.


Zegar

Stary zegar zakurzony
Dzisiaj bardzo jest wzruszony
Kicha prycha postukuje
Do cykania się szykuje
Wskazówkami w nosie dłubie
Mruży oczy włosy skubie
Strasznie mocno się nadyma
Czas świetności swej wspomina
Nie chce w kącie cicho stać
Tylko kurantami grać
Głośniej ciszej sobie tykać
A w południe kozły fikać.


Dlaczego

Dlaczego nie chce  mi się spać?
Dlaczego duchów nie trzeba się bać?
Dlaczego noszę zimą ciepłe ubranie?
Dlaczego jemy rano śniadanie?
Dlaczego dziecko musi uczyć się?
Chociaż najlepiej wszystko wie!
Kto odpowie mi na te pytania
I znajdzie wszystkie rozwiązania?
Mama nigdy nie ma czasu.
Mówi: „Nie rób ambarasu!”
Babcia z dziadziem wzdryga się
Nie chce odpowiedzieć źle.
Dawniej w domu była niania,
Która znała rozwiązania.
Dzisiaj świat na głowie stoi.
Każdy tylko miny stroi.
Ludzie są zapracowani.
Kiedy wrócą czasy niani?


Nauczycielka

Znowu za pulpitem stanę
Spojrzę w twarze roześmiane
Ciepłym głosem się odezwę
W serca uczniów słowem wejrzę.
Świat zatańczy kolorami
I polskimi imionami
Warkoczyki zawirują
Kokardkami oczarują
Blask fantazji nas otoczy
Otworzymy szerzej oczy
Wiersze, bajki, opowieści
Znane i nieznane treści
Po tablicy kreda skrzeczy
I tęsknoty dawne leczy
Czas wakacji zakończony
Wspomnieniami otulony.

 Witam!

 

Po tęsknych oczekiwaniach powitaliśmy lato….bardzo kapryśne….raz prażące mocnym słońcem albo mocno zakrapiane deszczem….wietrzne... i humorzaste. Często zamiast siedzieć w ogrodzie, delektować się zapachem róż i odkrywać nowe place zabaw z wnukami …. patrzę przez okno i liczę krople spadającego deszczu. Ale nuda mi nie doskwiera. Zabawa trwa…. tylko w czterech ścianach. Jest też dużo czasu na refleksję……. i pisanie wierszyków. Zapraszam do poczytania.

 

Marzena

 

 

Kaprysy pogody

 

Deszcz i słonko w berka grają,

śmiechu przy tym dużo mają.

Deszcz sprytniejszy, wodą leci,

potem znowu słonko świeci.

Chmury płyną jak szalone.

Rozciągają im zasłonę.

Nic nie widać nigdzie wkolo.

Mimo wszystko jest wesoło.

Bo kto dobry humor ma,

temu życie wiele da.

Więc się śmiejmy do pogody

jedząc truskawkowe lody.

 

 

Dżdżownica

 

Pełzam sobie tam gdzie chcę,

na śniadanie ziemię jem.

A czasami dla zabawy

pałaszuję płaty trawy.

Korytarzy tysiąc mam,

wszystkie bardzo dobrze znam.

Kiedy deszcz na polu pada,

jestem wyjątkowo wrzawa.

Spulchniam grządki, ryję pola,

żeby żyzna była rola.

 

 

Ptaki

 

Szare, czarne i brązowe,

prążkowane, kolorowe

głośno skrzeczą, rozrabiają,

skrzydłami się przepychają.

Grzebią w ściółce, liście dziobią,

czasem się po głowie skrobią. 

Na dżdżownicę mają smaka

wygrzebują ja spod krzaka.

Kiedy brzuszek pełny mają

pod liściami się chowają.

 

 

Pracowite pszczoły

 

Osy, pszczoły i szerszenie

mają dzisiaj zgromadzenie.

Które kwiatki są dla kogo,

jak panować nad załogą.

Bzy, bzy, bzy i brum, brum brum…

Wszędzie słychać tylko szum.

Pracowity pszczeli ród

wciąż dostarcza pyszny miód.

Nektar smaczny z kwiatków spija.

Na robocie czas im mija.

Pszczółki chwili nie marnują

i z bąkami nie wariują.

O zabawie nie pomyślą.

Czasem o niej tylko przyśnią.

 

 

Zakochany ogórek

 

Zielony ogórek na grządce stoi,

rozgląda się wkolo i miny stroi.

Truskawkę czerwoną uśmiechem czaruje,

wdzięcznie do niej zagaduje.

 

„Bucik pani karminowy, 

pasuje do mojej zielonej głowy.

I te kropki na sukience

dodają urody panience.”

Lecz truskawce w głowie psoty.

Nie ruszają jej zaloty.

Tańczy, śpiewa, podryguje

z truskawkami dokazuje.

Na ogórka nie spogląda,

w kropli rosy się przegląda.

 

 

Podwórkowy zwierzyniec

 

Baran beczy: beeee

Koza meczy: meeee

Kogut pieje kiki riki

Koń się śmieje i ha ha ha

Kury gdaczą ko ko ko ko

Kaczki kwaczą kwa kwa  kwa

Kotek ziewa miaaaał

A pies śpiewa hau hau hau

Świnki kwiczą kwik kwik kwik

Dzieci liczą raz, dwa, trzy.

Krówki leżą, nic nie mówią

i znudzone trawkę skubią.

Ostatnia aktualizacja nastąpiła 14.4.2024 r.

w rubryce:

"Bliżej Boga".

Impressum

 

POLONIK MONACHIJSKI - niezależne czasopismo służy działaniu na rzecz wzajemnego zrozumienia Niemców i Polaków. 

Die unabhängige Zeitschrift dient der Förderung deutsch-polnischer Verständigung.

 

W formie papierowej wychodzi od grudnia 1986 roku a jako witryna internetowa istnieje od 2002 roku (z przerwą w 2015 roku).

 

Wydawane jest własnym sumptem redaktora naczelnego i ani nie zamieszcza reklam ani nie prowadzi z tego tytułu żadnej innej działalności zarobkowej.

 

Redaguje:

Dr Jerzy Sonnewend

Adres redakcji:

Dr Jerzy Sonnewend

Curd-Jürgens-Str. 2
D-81739 München

Tel.: +49 89 32765499

E-Mail: jerzy.sonnewend@polonikmonachijski.de

Ilość gości, którzy od 20.01.2016 roku odwiedzili tę stronę, pokazuje poniższy licznik:

Druckversion | Sitemap
© Jerzy Sonnewend