Z notatnika redagującego - Jerzego Sonnewenda

Dr Jerzy Sonnewend

Notatka z środy, 31 marca 2021 roku

 

Tym razem bardzo interesująca wypowiedź lekarza pracującego w Niemczech. (Pierwsze 50 sekund opuściłem.)

 

https://www.youtube.com/watch?app=desktop&v=zYHU7ySxvgo

Kartka z wtorku, 16 marca 2021 roku

 

„To, co wydawało się ważne, zmniejszyło się do rozmiarów wirusa. Wirus urósł, przybierając postać mitycznego olbrzyma. Stał się niewidzialną siłą rządzącą ludzką świadomością…(…) Obywatel wirus - książę świrus. (…)

 

Ja wiem, że nie można żartować, że sytuacja jest poważna, bo przecież jeśli to nawet są tylko manewry, tylko przygotowanie na coś, co może się w przyszłości zdarzyć, kiedy inny niewidzialny książę, wyjdzie z ciemności to i tak trzeba je traktować z największą powagą (…) Broń Boże nie podawać ręki sąsiadowi, nie jeździć z nikim windą, unikać komunikacji miejskiej i słuchać poleceń władzy. Kto nie posłucha w demokratycznym kraju trafi do więzienia. (…)

 

A lekarze po cichu mówią, że oto opanowała ludzi pandemia paranoi. Człowiek naszpikowany tysiącami filmów, gier komputerowych, zatopiony w wirtualnym świecie, zatraca instynkt, rozstaje się z rozsądkiem. I nie mówię, że wirusa nie ma. On jest i są ludzie, którzy umierają z jego powodu, ale ta bomba, która zawisła nad ludzką świadomością, jest zbyt wielka, za ciężka, zatraciła proporcje.

 

Koronawirus zasłonił wiele problemów. Za chwilę da usprawiedliwienie dla obniżenia poziomu życia, dla błędów czy decyzji, które w innych warunkach spotkałyby się ze społecznym buntem (…).

 

Ale też jest to wirus odsłaniający. Dzięki niemu wiemy, jak słaby jest świat zachodni, tracący zdolność samodzielnego istnienia.“

 

To słowa bardzo aktualne i aż nie chce się wierzyć, że napisane przed rokiem!
Napisał je Krzysztof Skowroński w „Kurierze WNET“ nr 69, z marca 2020, s. 1.

Notatka z środy, 10 marca 2021 roku

 

Świat się zmieniał i zmienia, ale ostatnio coraz szybciej. Pojawia się wiele nowych trendów, preferencji, wręcz „świętości“. Jedną z nich jest przesadna dbałość o zdrowie.

 

Już kilka dobrych lat temu niemiecki psychiatra i teolog Manfred Lütz zdiagnozował tę współczesną chorobę-herezję tak: „Bezsprzecznie mamy nową religię — religię zdrowia”. Uczynił to w książce „Szczęście w pigułce. Kiedy troska o zdrowie staje się chorobą”, Wydawnictwo „m”, Kraków 2012, ss. 250.

 

Na stronie 16 pisze on m. in. tak: 

„Jeśli dzisiaj w ogóle coś jest otoczone kultem, wypraszane w modlitwach i wypełnione ofiarami pokutnymi wyciskającymi pot, to tym czymś jest zdrowie. Nasi przodkowie budowali katedry, my budujemy kliniki. Nasi przodkowie padali na kolana, my robimy skłony tułowia. Nasi przodkowie ratowali dusze, my nasze figury”.

 

- Chciałoby się powiedzieć: „niby to wiedziałem, ale teraz dopiero pojąłem”.

 

- Autor „Szczęścia w pigułce“ zwraca też między innymi uwagę na miłość i zaufanie, które nie są możliwe do udowodnienia ani do wypracowania technikami: „I ten, kto myśli, że istnieją jakieś »miłosne techniki«, za pomocą których można przywołać miłość, jest w błędzie. Tak jak błędem jest myślenie, że całe życie jest swojego rodzaju placem budowy, a wszystko, co do tej budowy potrzebne, można kupić w markecie budowlanym”(na str. 229).

 

- Jeśli więc miłość jawi się jako w pewnym sensie nieobliczalna, podobnie musi być z radością życia, której ona służy.

 

- Zdaje się, że właśnie dlatego chrześcijaństwo nie proponuje poradników czy koncepcji, ale Osobę — Jezusa Chrystusa.

Notatka z piątku, 26 lutego 2021 roku (wypisałem ją dopiero dziś - 28 kwietnia 2021 roku, bo umknęła mej uwadze).

 

Nie partie, nie rządy, nie politycy, a władcy naszych umysłów – technologiczni giganci stoją za cenzurą XXI wieku. Jej ofiarami padają ci, którzy mają inne zdanie od zarządzających największymi portalami społecznościowymi na świecie. Ostatnio przekonał się o tym na własnej skórze amerykański prezydent Donald Trump.

Media zawsze były łakomym kąskiem dla osób, które chciały kontrolować świat. My, Polacy, znamy to z czasów komunizmu, w którym partia trzymała rękę na wszystkim, co docierało do świadomości obywateli. Choć komuna nie dotknęła w tak mocnym stopniu amerykańskiego lądu, to dziś ze zdwojoną siłą działają w tym kraju (w takim samym duchu) technologiczni giganci.


Jeśli nie mamy tego samego zdania, co ich szefowie, nasze posty zostaną skasowane. Przekonał się o tym dobitnie amerykański prezydent Donald Trump. Niedawno na portalu Facebook napisał, że że Covid-19 powoduje mniejszą śmiertelność od zwykłej grypy. Post został skasowany z powodu „dezinformacji o koronawirusie”. 

Warto na chwilę zatrzymać się przy tym zdarzeniu, by uświadomić sobie dwie istotne rzeczy.

 
Po pierwsze, o dezinformacji, do której potrzebna jest szeroka wiedza medyczna, decyduje firma technologiczna. 
Po drugie, Donald Trump wcale nie musi być w błędzie. Powód? Statystyki, a konkretnie fakt, że osoby zmarłe z tak zwanymi chorobami współistniejącymi zarażone koronawirusem, ujęte są w nich jako ofiary Covid-19.

 

Zapewne jednak Facebook nie sprawdził, czy kiedy w czasie panującej grypy zarażony nią chorujący na nowotwór obywatel umiera, to liczony jest w statystykach jako ofiara grypy, czy nowotworu. Nie chcę dawać obciąć sobie ręki, ale jest bardzo prawdopodobne, że w tym wypadku taki przypadek podnosi statystyki ofiar nowotworów.

 

Podobną wyrocznią medyczną okazał się także serwis Twitter, który choć nie usunął wpisu prezydenta Trumpa, w którym sugerował, że gdy w sezonie grypowym wzrasta umieralność, to nikt nie zamyka gospodarek, to administratorzy Twittera oznaczyli go jako „naruszenie zasad związanych z informacjami o koronawirusie”.

 

Mało dowodów na cenzurę? 


Pozostając w temacie medycznym, kilka dni temu serwis Facebook – przypomnę, stworzony, by ułatwiać kontakty międzyludzkie – poinformował, że wprowadza zakaz publikacji reklam, które zniechęcają ludzi do szczepień. „Teraz jeśli reklama w sposób wyraźny będzie zniechęcała kogoś do szczepienia, odrzucimy ją” – poinformowała firma we wpisie na blogu.


Facebook zacznie wprowadzać nową politykę w najbliższych dniach. Firma stwierdziła, że szczepionka przeciw Covid-19 nie będzie dostępna jeszcze „przez jakiś czas”, ale pandemia podkreśliła znaczenie zachowań profilaktycznych. Facebook zacznie również w tym tygodniu kierować użytkowników z USA do informacji o szczepionce przeciw grypie i o tym, w jaki sposób można ją otrzymać.

 

Te same portale, prócz jurysdykcji medycznej, w swoim portfolio mają także jurysdykcję polityczną. Platformy Facebook i Twitter niedawno mocno ograniczyły widoczność linków do artykułu „New York Post” opisującego poważne zastrzeżenia wobec interesów, które syn kandydującego na prezydenta USA Joe Bidena robił w Chinach. Uzasadniają, że wiadomości te nie zostały zweryfikowane. Facebook oświadczył, że zlecił weryfikację informacji z dziennika „New York Post” niezależnej firmie. Twitter z kolei poinformował, że zablokował informacje, ponieważ są one niezgodne z zakazem rozpowszechniania informacji będących wynikiem ataków hakerskich.

 

Działanie Facebooka i Twittera spotkało się z ostrą krytyką polityków Partii Republikańskiej, a także samego prezydenta Trumpa: „To okropne, że Facebook i Twitter usunęły historię e-maili ‚Smoking Gun’ związanych z Sleepy Joe Bidenem i jego synem, Hunterem, w NYPost. To dla nich dopiero początek. Nie ma nic gorszego niż skorumpowany polityk” – skomentował na Twitterze Donald Trump.

 

Właściciele portali społecznościowych swoim zachowaniem potwierdzają pewną regułę. Osoby, które mają już wszystko, chcą mieć władzę nad ludem. Ale nie taką polityczną, którą by wywalczyli w demokratycznych wyborach. Chcą zawładnąć ludzkimi umysłami na skróty, wykorzystując to, co stworzyli, do całkiem innych celów.

 

Portale społecznościowe stały się istnym panem życia i śmierci. To one decydują, kto i co może powiedzieć, co może docierać do milionów, a co do garstki ludzi. Mają ogromną wiedzę o każdym z nas, wiedzą gdzie mieszkamy, gdzie podróżujemy, co lubimy i co posiadamy. Tylko od nich zależy, w którym momencie wykorzystają to dla ambicjonalnych celów właścicieli. Miejmy to na uwadze!

Notatka z soboty, 6 lutego 2021 roku

 

W internecie znalazłem tekst skłaniający do zastanowienia się nad własnym życiem. Oto on:

 

Czytaj tylko wtedy, gdy masz czas dla Boga!

 

Pewnego dnia rozmawiali Szatan i Jezus.

Szatan właśnie poszedł do ogrodu Eden i bawił się, śmiał i mówił:

- Tak... Po prostu zabrałem świat pełen ludzi. Użyłem przynęty, wiedziałem, że nie mogą się oprzeć. Wszyscy upadli!

- Co z nimi zrobisz? Zapytał Jezus.

- Ach, będę się z nimi bawić. Odpowiedział szatan. Nauczę ich jak się żenić, a potem rozwodzić, jak nienawidzić i obrażać się nawzajem, pić, pić, pić, pić i palić i oczywiście ich nauczę, jak wymyślać broń i bomby, aby się nawzajem niszczyli. Naprawdę będę się dobrze bawić!

- A co zrobisz, gdy się nimi znudzisz? Zapytał go Jezus.

- Ach, wtedy zabiję ich. Powiedział Szatan z wyrazem nienawiści i dumy.

- Ile chcesz za nich? Zapytał Jezus.

- Ach, nie lubisz tych ludzi. Oni nie są dobrzy. Dlaczego chcesz ich wziąć? Ty ich bierzesz, a oni cię nienawidzą.

Będą pluć ci w twarz, przeklinać cię i zabiją.

- Ile?! Jezus zapytał ponownie.

Szatan spojrzał na Jezusa sarkastycznie i odpowiedział:

- Całą Twoją krew, Twoje łzy i całe Twoje życie.

Jezus powiedział: Już się to stało! I teraz płacę tą cenę.

 

UWAGA:

 

- Zastanawiam się, jak łatwo jest zlekceważyć Boga, a potem zastanawiać się, dlaczego świat idzie do piekła.

Zabawne, jak ktoś może powiedzieć „wierzę w Boga” i podążać za Szatanem.

 

- Co ciekawsze, wysyłasz tysiące wiadomości, sms, e-mailem z żartami, które zawierają wodę z prochem wybuchowym. A kiedy wysyłasz wiadomości o Panu, zastanawiasz się dwa razy, zanim się nimi podzielisz?

 

- Zabawne, że ludzie są bardziej zaniepokojeni, co myślą o nich inni, niż co myśli o nich Bóg.

- Niech Was Bóg błogosławi !!!

 

10 rzeczy, o które Bóg cię nie zapyta:

1. - Bóg nie zapyta cię, jakim modelem samochodu jeździłeś; On zapyta, ile osób zabrałeś ze sobą.

 

2. - Bóg nie zapyta cię o metry kwadratowe twojego domu; On zapyta Cię, ile osób wpuściłeś do niego.

 

3. - Bóg nie zapyta cię o markę ubrań w twojej szafie; On zapyta cię, jak bardzo pomogłeś ubierać biednych ludzi.

 

4. - Bóg nie zapyta cię, jakie było twoje wynagrodzenie; On zapyta, czy zapracowałeś na to czysto.

 

5. - Bóg nie zapyta cię, jaki był twój tytuł; Pytanie będzie brzmieć, czy wykonałeś swoją pracę najlepiej, jak potrafiłeś.

 

6. - Bóg nie zapyta cię, ilu miałeś przyjaciół; On zapyta Cię, ile osób uznało Cię za swojego przyjaciela.

 

7. - Bóg nie zapyta cię, w jakim rejonie mieszkałeś; Zapyta Cię, jak traktowałeś swoich sąsiadów.

 

8. - Bóg nie zapyta cię o kolor twojej skóry; On zapyta cię o czystość twojej duszy.

 

9. - Bóg nie zapyta cię, dlaczego szukanie zbawienia zajęło Ci tyle czasu. On z miłością zaprowadzi cię do swojego domu w niebie, a nie do bram piekła.

 

10. - Bóg nie zapyta, z iloma ludźmi podzieliłeś się tą wiadomością; po prostu zapyta cię, czy nie wstydziłeś się tego zrobić...

 

Jezus Chrystus powiedział:

„Jeśli się Mnie wyprzesz przy przyjaciołach, Ja się ciebie wyprę przed moim Ojcem."

Jezus Chrystus błogosławi was, błogosławi wasze serce, wasze życie, wasz dom, waszą rodzinę, wasze projekty i marzenia.

 

W imię Jezusa!

Notatka z niedzieli, 28 lutego 2021 roku

 

Dziś znów sięgnąłem do tekstów Redaktora Stanisława Michalkiewicza i nie zawiodłem się. Mistrz natychmiast reaguje na to, co dzieje się w świecie i czyni to niezrównanie dowcipnie i trafnie. Oto fragment pochodzący z wczorajszego tekstu.

 

"(...) Wiluś Gates wystąpił niedawno z pomysłem, by ludziom zakazać jedzenia mięsa, to znaczy nie tyle zakazać, co nakłonić ich do spożywania wyłącznie mięsa sztucznego, zwanego „syntetyczną wołowiną”.

Na początek chciałby ten eksperyment przeprowadzić na mieszkańcach Stanów Zjednoczonych i Europy, co jest zrozumiałe, jako że i tu i tu odsetek „młodych, wykształconych, w wielkich miast” jest zdecydowanie wyższy, niż gdzie indziej. Dlatego też Wiluś Gates liczy na to, że akurat tutaj wszyscy łatwiej zaakceptują tę zmianę diety tym bardziej, że w stosunku do opornych przewidziane będą „regulacje”.

Złośliwi wprawdzie mówią, że Gates jest największym właścicielem gruntów ornych w USA, ale właśnie dzięki temu będzie mu łatwiej wymusić podaż „wołowiny syntetycznej”, bo jak tak dalej pójdzie, to tradycyjne krowy będzie sobie można hodować tylko w doniczkach na balkonach. A przecież i budowę wytwórni syntetycznej wołowiny też ktoś będzie musiał sfinansować, więc jest oczywiste, że będzie też z nich czerpać zyski – oczywiście pod warunkiem, że pojawi się masowy popyt.

Podobno już teraz Wiluś jest właścicielem patentów na syntetyczne mięso, podobnie jak laboratoria w Izraelu, więc od strony dochodów sprawa wydaje się jasna.

- No dobrze – ale przecież syntetyczną wołowinę też trzeba będzie produkować z jakichś surowców.

- Z jakich?

- Tajemnica to wielka, więc skazani jesteśmy na domysły, a tropu dostarcza nam Stanisław Lem w książce „Kongres futurologiczny”. Jest tam opis międzynarodowej konferencji poświęconej ratowaniu planety – ale jeszcze nie przed globalnym ociepleniem, tylko przeludnieniem.

Japońscy naukowcy przedstawili projekt ogromnego, zakotwiczonego w morskim dnie, samowystarczalnego wieżowca, który był wyposażony w mechanizmy wychwytujące nawet „poty śmiertelne i inne cielesne sekrecje”, które byłyby następnie przerabiane na wodę pitną i żywność. Prelegenci nawet rozdali uczestnikom przygotowane na tę okazję paszteciki w foliowych opakowaniach, ale ci starali się upychać je w szczelinach foteli – bo na ostentacyjne wyrzucenie nie pozwalała etykieta.

Ponieważ literatura wyprzedza tak zwane życie i to znacznie, to nie jest wykluczone, iż podstawowym surowcem do produkcji „syntetycznej wołowiny”, będą „cielesne sekrecje”, a nawet zwłoki nieboszczyków – bo kto to widział, żeby tyle pełnowartościowego białka marnowało się w ziemi, czy krematoriach!

Tego oczywiście nie wolno głośno mówić i pewnie dlatego produkcję „syntetycznej wołowiny” otacza taka mgła tajemnicy, tak, że nawet nie wiemy, czy dla starszych i mądrzejszych będą produkowane gatunki wołowiny koszernej – bo chyba nie wszyscy będą mogli jeść to samo?"

Notatka z poniedziałku, 22 lutego 2021 roku

 

Deutsche Welle na swoim portalu opublikowało wywiad z byłym ambasadorem RFN w Polsce (w latach 2010–2014) a potem w Rosji, baronem Rüdigerem von Fritschem. Wypowiedź ambasadora jest bardzo ciekawa i warta odnotowania. Polecam!
Oto link:

https://www.dw.com/pl/niemiecki-dyplomata-o-rosji-lodówka-kontra-telewizor/a-56640697

Notatka z środy, 10 lutego 2021 roku

 

Na całym świecie prasa - dotychczasowa podstawa obiegu informacji i debaty publicznej, walczy o przetrwanie. Redakcje gazet wykrwawiają się, zwalniają dziennikarzy i zamykają biura, by domknąć malejące budżety. Jednocześnie kwitnie komunikacja i przekazywanie informacji w internecie. Tu one przede wszystkim szybsze. 

W efekcie portalom, serwisom społecznościowym, blogom i innym chatom ciągle przybywa użytkowników.

- Jest jednak pewien mankament.

Oferta staje się coraz większa, ale coraz mniej w niej informacji.

- Świat bez prasy można sobie wyobrazic bez trudu. Trudno jednak będzie wyobrazić go sobie bez internetu i szybkich wyszukiwarek informacji...

Notatka z wtorku, 2 lutego 2021 roku

 

Książkę dr. Stanisława Krajskiego "Masoneria polska 2020. Na rozdrożu historii" dostałem przeszło miesiąc temu w prezencie pod choinkę. W tym samym czasie ukazała się następna   „Masoneria polska 2021. Na skraju przepaści”.

Obie książki - tak jak zresztą poprzednie, które tenże autor napisał - są arcyciekawe ale i przytłaczające. Zresztą tak jak tekst opublikowany w sobotę na łamach "Warszawskiej Gazety". Oto on:

 

Czy Wielki Krach już się zaczął?

Napisane przez Stanisław Krajski

 

Rok 2020 jest, jak wiele na to wskazuje, kluczem do zrozumienia tego procesu, który zapoczątkowali (z inspiracji szatana) Medyceusze, a potem kontynuowali różni pomocnicy Szatana na Ziemi aż po masonów i po dzień dzisiejszy.

Rok 2020 jest kluczem do zrozumienia tego procesu bo, jak wiele na to wskazuje, w roku tym zaczął się Wielki Krach, mający być z założenia jego uwieńczeniem i początkiem Nowego Porządku Świata (New World Order) – ery panowania masonerii, ery cywilizacji masońskiej i jednego, światowego, rządzonego przez masonów państwa.

 

1. Gwałtowne wyhamowanie „silnika świata”

Już w drugiej dekadzie XXI w. zaistniały warunki, o jakich pisała Ayn Rand. Gospodarka światowa stała się mechanizmem posiadającym swój jeden silnik i ktoś (oczywiście chodzi o masonerię) mógł „nacisnąć przycisk” i go wyłączyć. I tak się stało w pierwszej połowie 2020 r.

Ten silnik można by zablokować i zatrzymać jednym ruchem, wywołując gwałtowny wstrząs i natychmiastowy Wielki Krach. Tego jednak nie zrobiono, bo skutki takiego działania byłyby poza wszelką kontrolą i nieprzewidywalne. Ten, kto by to zrobił, straciłby kontrolę nad procesem rozpadu cywilizacji i dla niego mogłoby to być samobójstwo.

Naciśnięto” więc „przycisk”, swoisty hamulec, zwalniający gwałtownie „silnik świata”.

Kiedy się zatrzyma?

Za rok?

Za dwa?

Za pięć?

Trudno powiedzieć. Można jednak powiedzieć: Wielki Krach się zaczął i jest to koniec cywilizacji, w której żyjemy, lub lepiej: koniec systemu, który uczyniono naszym światem.

Jaką rolę odegrała tu „pandemia”?


Jestem przekonany, że to tylko narzędzie pomocnicze i tzw. przykrywka.

Koronawirus to kamuflaż, środek zmiękczający, dezorientujący, ogłupiający, usypiający, powodujący, że właściwy „wirus” nie jest zauważany i zwalczany.

Skupienie uwagi państw i społeczeństw na koronawirusie czyni je bezbronnymi wobec Wielkiego Krachu, a zarazem go pogłębia i przyspiesza.

W „Masonerii polskiej 2020. Na rozdrożu historii” wykazałem, że wpływy masonerii w Chinach tak przed rewolucją komunistyczną, jak i po niej, były znaczne. Jak to teraz wygląda, nie wiemy. Nie ma na ten temat danych, ale można założyć i to z wielkim prawdopodobieństwem, że wpływy te nadal istnieją, nie mówiąc już o tym, że Chiny mogły zawrzeć jako państwo jakieś pakty ze światową masonerią rytu szkockiego.


Wszystkie te przedziwne wydarzenia początku roku 2020 zaczęły się od wstrzymania dostaw surowców i towarów z Chin w styczniu i lutym. W tym okresie przemysł chiński przestał w znacznej mierze funkcjonować (mówi się nawet o tym, że w 70%). Władze chińskie tłumaczyły to koronawirusem. Czy to był faktyczny powód? W książce pt. „Masoneria polska 2020. Na rozdrożu historii” zadałem pytania: czy totalitarne państwo komunistyczne może być sparaliżowane przez jakąś odmianę grypy i z tego powodu ponosić olbrzymie straty?; czy gdyby bardzo chcieli, to nie mogliby utrzymać produkcji?

Zauważmy, że w innym państwie, w którym również demokracja nie funkcjonuje, czyli na Białorusi, zignorowano koronawirusa pomimo ponad 60 tys. zachorowań na 9 mln mieszkańców i nie zamknięto zakładów pracy.

 

2. Dwa równoległe kryzysy wykończą gospodarkę

Już w marcu 2020 r. zaczęły ujawniać się na Zachodzie dwa kryzysy, które chyba nigdy w przeszłości nie występowały równolegle: kryzys popytu i kryzys podaży.

W dniu 21 marca 2020 r. „Rzeczpospolita” opublikowała materiał pt. „Nadchodzi kryzys, jakiego jeszcze nie znamy”, autorstwa Roberta Wojciecha Włodarczyka, profesora Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, kierownika Katedry Teorii Ekonomii i dyrektora Podhalańskiego Ośrodka Nauk Ekonomicznych oraz Witolda Zycha, kierownika Katedry Finansów i Rachunkowości Małopolskiej Szkoły Wyższej Ekonomicznej w Tarnowie.

W materiale tym czytamy między innymi: „Rozwijający się kryzys gospodarczy jest inny niż wszystkie dotychczas znane kryzysy, włącznie z Wielkim Kryzysem Gospodarczym. Epidemia koronawirusa zaczęła systematycznie hamować sferę popytową, głównie z powodu wymuszonej izolacji ludzi. Produkcja w wielu branżach i sektorach gospodarki została w pewnym sensie administracyjnie zatrzymana – część gospodarki po prostu stanęła. W tej sytuacji istnieje poważne zagrożenie zakłóceń po stronie popytowej i podażowej gospodarki, a także niewydolny może być samoistny (rynkowy) proces dostosowawczy”.


Czytamy tam również: „Trzeba jeszcze raz podkreślić, że obecny kryzys jest całkowicie inny niż w 2008 roku, choć spadki na wielu giełdach osiągnęły już w wielu miejscach poziomy z załamania wycen akcji, jakich doświadczyliśmy w czasie ostatniego kryzysu finansowo-gospodarczego. Wówczas spadające wzajemne zaufanie między bankami doprowadziło do załamania na rynku kapitałowym, a następnie brak tego zaufania spowodował perturbacje w sferze realnej. Dzisiejszy kryzys zaczyna się jednak od sfery realnej, gdyż zatrzymana została działalność gospodarcza i mobilność siły roboczej, zaś sektor finansowy jest względnie »zdrowy«. Jedynie gwałtowne przeceny akcji, które dyskontują oczekiwaną koniunkturę makroekonomiczną i zyski przedsiębiorstw, dają do myślenia. Rynki przez to niejako wskazują, że sfera finansowa może zostać zakażona, rozwijając tym samym inne problemy obecnie znanego kryzysu”.

 

Autorzy omawianego artykułu zauważają również, że kryzys w Polsce będzie tylko elementem kryzysu światowego i w związku z tym działania podejmowane przez polski rząd mogą być mało skuteczne: „Trzeba podkreślić, że wyjście naszej gospodarki z kryzysu nie jest zależne wyłącznie od nas samych. Obecna gospodarka to system naczyń połączonych i unormowanie się sytuacji gospodarczej jest wyzwaniem i zależy od wielu czynników. Z uwagi na uczestnictwo polskiej produkcji w licznych międzynarodowych łańcuchach produkcji postępy w łagodzeniu skutków kryzysu zależą niestety od poprawy sytuacji u naszych partnerów, i to zarówno u dostawców, jak i odbiorców. Z tego punktu widzenia nie jesteśmy w pełni autonomiczni i nasilenie rządowych działań powinno być regulowane również tym, co się dzieje u naszych najważniejszych partnerów biznesowych”.

 

3. Zwiastuny kryzysu

Wyciągnijmy wnioski z cytowanych wypowiedzi.

Z powyższych cytatów wynikałoby, że nadchodzący (czy raczej ujawniający się już w marcu 2020 r.) kryzys w gospodarce tak w sferze popytu, jak i podaży, jest tylko efektem koronawirusa i będzie funkcjonował i się pogłębiał tylko w takim wypadku, gdy nastąpią kolejne cykle „pandemii”.

Dlaczego zatem np. już w lutym 2020 r. inflacja w Polsce wyniosła według danych NBP aż 4,7%?

Dlaczego w 2019 r. inflacja średnioroczna wynosiła „tylko” 2,3%, a w 2018 r. 1,6%?

Dlaczego rząd polski wziął, o czym pisałem w książce pt. „Masoneria polska 2020. Na rozdrożu historii”, gigantyczne pożyczki z Zachodu w styczniu 2020 r.?

Ceny złota wzrastają gwałtownie, gdy zbliża się wojna lub wielki kryzys.

Dlaczego ceny złota zaczęły gwałtownie iść w górę w pierwszej połowie listopada 2019?

Dlaczego w 2017 i 2018 r. banki centralne (między innymi Chin, Rosji, Turcji, Indii, Polski) dokonywały największych zakupów złota od początku lat 70.?

To tylko drobne przykłady.

Zasadnicze pytanie, jakie można tu postawić, to pytanie: skąd w marcu 2019 r. wiedziano i na jakiej podstawie tak precyzyjnie określano początek wielkiego kryzysu światowego na luty 2020 roku?

I tak np. 28 marca 2019 r. na portalu money.pl ukazał się materiał autorstwa Jacka Frączyka pt. „Kolejne zwiastuny kryzysu. Początek w lutym przyszłego roku”. Dowiadujemy się z niego, że o zbliżającym się wielkim kryzysie specjaliści mówią od kilku lat. Kto jednak pierwszy i najgłośniej krzyczał, że ten kryzys zacznie się w lutym 2020 r.?

Odpowiedź na to pytanie jest następująca: „Oddział Fed z Nowego Jorku”.


Przypomnijmy, o czym pisałem kilkakrotnie w swoich książkach o masonerii, że Fed, czyli System Rezerwy Federalnej, to prywatna instytucja, której właścicielami są największe amerykańskie rodziny masońskie: Rockefellerów, Rothschildów, Morganów i Warburgów. Instytucja ta posiada wyłączne prawo do emisji dolara.


Przypomnijmy to, o czym pisaliśmy już w tym rozdziale, że wieloletnim przewodniczącym Rady Gubernatorów Systemu Rezerwy Federalnej był Alan Greenspan, wychowanek Ayn Rand, obdarzony przez nią pseudonimem „Grabarz”, którego oskarżano o świadome i dokonane z premedytacją wywołanie kryzysu roku 2007 i lat następnych.

Przypomnijmy, że gdy prezydentem USA został Donald Trump, który chciał USA (i świat) uratować przed Wielkim Krachem (w czym wsparła go umiarkowana frakcja masonerii uznająca, że bezpieczniejsze jest cierpliwe, powolne i ewolucyjne przejmowanie władzy na świecie), przeciwko Trumpowi wystąpiła w sposób wyraźny i jednoznaczny szefowa Sytemu Rezerwy Federalnej Janet Yellen.

 

Powróćmy jednak do głównego tematu. W dniu 2 maja 2019 r. ukazał się na portalu lynxbroker.pl materiał autorstwa Agnieszki Lipki pt. „Czy należy oczekiwać kryzysu finansowego w 2020 roku?”. W materiale tym pojawia się punkt pt. „Czy kryzys gospodarczy nadejdzie w 2019 roku?”. Z punktu tego dowiadujemy się, że pojawiło się w początkach 2019 r. wiele symptomów wskazujących na zbliżanie się kryzysu finansowego i gospodarczego. Wśród nich Lipka wymienia: ogromne zadłużenie, odwrotną krzywą rentowności (spada zainteresowanie długoterminowymi obligacjami, a wzrasta krótkoterminowymi, co oznacza, że „rynek bierze pod uwagę potencjalne ochłodzenie gospodarki”), wzrost zmienności rynku taki sam, jaki miał miejsce przed kryzysem 2008 roku, opuszczanie rynku akcji przez wiodących inwestorów. Autorka materiału przewiduje rychły krach na giełdzie.

Na portalu o nazwie „Strefa inwestorów” pojawił się w lipcu 2019 r. materiał autorstwa Piotra Rosika pt. „Dlaczego zbliża się wielki kryzys finansowy i jak go przetrwać – dziś premiera Aftermath, książki Jima Rickardsa”, który sygnalizuje główne tezy wspomnianej w materiale książki.

 

Jim Rickards, a właściwie James Rickards, prowadzi firmę doradczą o nazwie The James Rickards Project. Jest autorem wielu ekonomicznych bestsellerów, takich np., jak „The New Case for Gold” (2016), „The Death of Money” (2014), „Currency Wars” (2011). Pisuje także felietony w „Financial Times”, „New York Times”, „Washington Post”. Pracował w przeszłości w związanej z Rockefellerami grupie Citibank, w funduszu Long-Term Capital Management oraz w kancelarii Caxton Associates.

Według niego: „Nadchodzący kryzys będzie potężny. Świat się nie skończy, ale nie będzie już taki sam”.

Oto fragment materiału autorstwa Rosika: „Rickards uważa, że niezłym pomysłem dla zamożnych jest też inwestowanie w nieruchomości, takie jak ziemia czy farmy. Amerykanin sądzi bowiem, że po kolejnym kryzysie świat się nie skończy, ale nie będzie już taki sam. Pojawią się regiony, które będą bardziej zapóźnione: staną się rolniczymi enklawami, w których ludzie będą żyli w nieco odseparowanych od świata wspólnotach. Według niego taki wygląd i charakter mogą uzyskać nawet niektóre stany USA”.

W dniu 29 listopada 2019 r. ukazał się na portalu businessinsider.com.pl materiał autorstwa Damiana Szymańskiego pt. „W USA zapadnie decyzja, jakiej rynek nie widział od czasów kryzysu finansowego”, w którym czytamy: „Obecnie sytuacja wygląda nieco inaczej, chociaż głosów o zbliżającej się recesji w Stanach Zjednoczonych nie brakuje. Najdonośniejszym z nich jest wskaźnik nowojorskiego oddziału amerykańskiego banku centralnego – Rezerwy Federalnej – który w oparciu m. in. o rentowność długu USA przewiduje prawdopodobieństwo krachu w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Obecnie wskaźnik jest już na poziomie, który historycznie niemal bezbłędnie wskazywał na zbliżające się załamanie”.


Tadeusz Kościński, minister finansów w rządzie Morawieckiego, który przetrwał na tym stanowisku restrukturyzację rządu w październiku 2020 r., ocenia sytuację w sposób podobny: „Dziś nie wiadomo jeszcze, gdzie my jesteśmy w tym kryzysie, czy to jest początek końca, czy koniec początku, więc musimy być przygotowani na wszystkie ewentualności. (…) Umówmy się, na dzień dzisiejszy to astrologia jest pewnie bardziej wiarygodna niż przepowiadanie, jakie będzie PKB w tym roku czy w przyszłym roku”.

Wojna o kształt przyszłości, której pierwszy etap ma się zakończyć Wielkim Krachem, toczy się na całym świecie. Biorą w niej udział (po tej i po tamtej stronie) również państwa, które albo są narzędziami masonerii, albo próbują się jej w jakimś stopniu przeciwstawić.

Najważniejszymi uczestnikami tej wojny, w tej perspektywie, są Stany Zjednoczone i Chiny. I to od ich zachowań zależeć będą rozstrzygnięcia kluczowych bitew. Zwycięstwo Bidena wróży najgorsze.

 

Jest to fragment książki Stanisława Krajskiego pt. „Masoneria polska 2021. Na skraju przepaści”, która ukazała się w grudniu 2020 roku.

Notatka z soboty, 30 stycznia 2021 roku

 

Rafał Rudnicki w czasopiśmie „Komputer świat“ poinformował, że „Elon Musk wszczepił swój Neuralink świni, a koreański zespół Jae-Woonga Jeonga z Korea Advanced Institute of Science and Technology postanowił przeprowadzić testy na szczurze. W ten sposób uzależnione od kokainy zwierzę przestało sięgać po tę substancję.


Wszczepiany szczurom układ jest zdalnie sterowany z poziomu smartfona. To bardzo proste urządzenie, niewymagające nawet podłączania przewodów, ani wymiany baterii. Swoją energię czerpie z zewnątrz, ze zmiennego pola magnetycznego, a komunikuje się ze smartfonem przez Bluetooth - czyli podobnie jak Neuralink.


Jeden ze współautorów projektu, polegającego na wszczepieniu czipu do mózgu szczura, nie ukrywa tego, że jego możliwości "stymulują wyobraźnię". I w najbliższym czasie będzie ono nadal testowane na zwierzętach. Twórcy podkreślają jednak, że jest to urządzenie, które docelowo ma zadziałać wszędzie, umożliwiając dogłębne badanie funkcji mózgu.


Przypomnijmy, że w sierpniu ubiegłego roku czip mózgowy zaprezentował Elon Musk, nazywając go "Fitbitem pod czaszką". Docelowo nie ma on jednak kontrolować zachowań, a umożliwiać m.in. zapisywanie wspomnień czy dokładne badanie chorób psychicznych.“

 

Dla przypomnienia: Elon Musk to miliarder, założyciel lub współzałożyciel przedsiębiorstw PayPal, SpaceX, Tesla, Neuralink i jeszcze pewnie kilku innych.

 

Źródło: https://www.komputerswiat.pl/neuralink

Notatka z wtorku, 26 stycznia 2021 roku

 

Prace naukowe nad możliwością inwigilowania ludzi postępują coraz szybciej. Profesor Michał Kosiński z Uniwersytetu Stanforda w artykule opublikowanym przed dwoma tygodniami, dokładniej 11 stycznia br.  w czasopiśmie „Scientific Reports” (artykuł nosi tytuł: „Facial recognition technology can expose political orientation from naturalistic facial images“) opisuje na przykład budowę i testowanie sztucznej inteligencji oraz jej skuteczność w rozpoznawaniu sympatii politycznych.

 

Jak się okazuje sztuczna inteligencja potrafi z 70 procentową dokładnością rozpoznawać sympatie polityczne. Wystarczy jedno zdjęcie.

Profesor wraz ze swymi kolegami opracowali algorytmy, które właśnie to potrafią.


Często, by zamanifestować swoje przekonania polityczne, ludzie noszą koszulki czy inne emblematy, szczególnie podczas kampanii wyborczych. Ale mogą również zdradzać swoje sympatie w sposób, którego nie są świadomi, chociażby poprzez wyraz twarzy czy postawę - tak przynajmniej twierdzą naukowcy z Kalifornii.


Tworząc nowy system sztucznej inteligencji oparto się na wcześniejszym, który dedykowany był​ do rozpoznawania orientacji seksualnej na podstawie fotografii danej osoby. Tym razem chciano sprawdzić, czy systemowi uda się odgadnąć przekonania polityczne a konkretnie, czy osoba ze zdjęcia jest liberalna czy konserwatywna.


Zbudowana przez badaczy sztuczna inteligencja, tak jak wiele innych podobnych systemów, została zaprojektowana tak, by przyswajać nowe informacje w miarę zaznajamiania się z coraz większą ilością danych. Często wykrywała szczegóły, których ludzie sami nie zauważają. Naukowcy „nakarmili” algorytmy danymi z serwisów społecznościowych, gdzie udostępnione zdjęcia profilowe użytkowników są powiązane z przekonaniami politycznymi. System sztucznej inteligencji szukał korelacji między różnymi cechami twarzy czy pozycji głowy z orientacją polityczną.


No i po okresie uczenia przyszedł czas na sprawdzenie algorytmów. Badacze dali sztucznej inteligencji setki fotografii, na podstawie których ta miała orzec, czy osoba ze zdjęcia ma przekonania liberalne czy konserwatywne.


Algorytm poprawnie wskazał przekonania polityczne w około 73 procentach przypadków. Nieco gorszy, bo w 71 procentach, był przy odgadywaniu sympatii politycznych osób o podobnym wyglądzie.


Jak sztuczna inteligencja odgadywała przekonania polityczne? Tego naukowcy nie byli w stanie albo nie chcieli w artykule zdradzić. Ustalili jednak, że pewne cechy twarzy, mimika czy też zupełnie coś innego korelują z przynależnością polityczną.

Notatka z soboty, 16 stycznia 2021 roku

 

Tę opinię warto poznać. Rzeczowa i w żadnej mierze "teoriospiskowa".

Notatka z wtorku, 12 stycznia 2021 roku

 

Dziś podzielę się z Czytelnikami fragmentami książki „najemnika wojskowego“ Rafała Gan-Ganowicza „Kodotierzy“. Ciekawe wspomnienia pomagające zrozumieć pewne konflikty na świecie.

 

Poniżej cytat z tej książki ze stron 48-49:
 

„ (…) Jeśli mówię, że kolonizacja wyrządziła Afryce krzywdę, to myślę o zupełnie innej krzywdzie, niż sobie to wyobraża karmiony papką dla nieuświadomionych czytelnik zachodniej, a tym bardziej wschodniej prasy. Kolonizacja wyrządziła krzywdę nie przez wprowadzenie "niewolnictwa" i "wyzysku", ale przez zniszczenie tradycyjnych struktur. Nieprawdą jest, że kolonialiści wprowadzili "niewolnictwo". Wręcz przeciwnie, epoka kolonialna położyła kres arabskim wyprawom po niewolników. Nieprawdą również jest "wyzysk". Opinia światowa widzi dziś czasy kolonializmu poprzez szablon "Chaty Wuja Toma", to znaczy poprzez zlepek informacji o czasach niewolnictwa w Południowych Stanach, zlepek czerpany z literatury, z filmów i z telewizji... Niech ktoś spróbuje wytłumaczyć, jak to się dzieje, że w wielu krajach afrykańskich i Murzyni mieli co jeść, i jeszcze europejski plantator robił fortunę, a dziś w tych samych krajach mieszkańcy głodują, choć plantatora nie ma? Jakoś nikt nie postawił sobie pytania, czy właśnie nie dlatego głodują, że zabrakło plantatorów, tak jak ludzie radzieccy zaczęli głodować, gdy zabrakło wyzyskiwaczy i kułaków. (…)"

Notatka z niedzieli, 10 stycznia 2021 roku

 

E. Michael Jones, katolicki pisarz i profesor w Saint Mary's College w stanie Indiana (USA) w swej książce „Jałowy pieniądz. Historia kapitalizmu jako konfliktu między pracą a lichwą, Tom 1, Od Medyceuszy do Newtona, przekład Jan Przybył, Karolina Gawlik, Jerzy Morka, Wydawnictwo „Wektory", Wrocław 2015, 505 str. (Tyt. oryg.: Barren metal : a history of capitalism as the conflict between labor and usury.) w sposób zrozumiały i oryginalny opisuje między innymi lichwę stanowiącą podstawę całego współczesnego systemu bankowego.

 

Ten pasożytniczy mechanizm, którego geneza sięga XV i XVI wieku, jest nie tylko źródłem fortun i gwarancją władzy, ale także przyczyną upadku współczesnego świata.

 

Wydawało mi się, że wszystko o tym, o czym pisze profesor E. Michael Jones już wiem, ale on opisał to chyba najlepiej, bo najprościej, jak było można. Oto, przykład ze strony 174.

 

Pieniądz pojawił się w czasach, gdy funkcje bankierów spełniali jeszcze złotnicy. Taki złotnik trzymał u siebie zapasy złota i stosował odpowiednie zabezpieczenia chroniące je przed kradzieżą. Ci, którzy na przykład wyprawiali się w jakąś daleką podróż przychodzili przed nią do złotnika z prośbą, by ten za jakąś opłatą przechował im to ich złoto. Takie przechowywanie złota stało się dla złotników dodatkowym źródłem dochodu.

 

Następnym krokiem ku bankowości było stworzenie porozumienia złotników, w wyniku którego zaczęli oni oferować nową usługę: klient mógł zostawić u złotnika w mieście X swoje złoto, pobrać odpowiednie zaświadczenie i wymienić je w każdym innym mieście powiedzmy Półwyspu Apenińskiego na złoto o tej samej wartości u miejscowego złotnika. Porozumienie złotników polegało na tym, że co jakiś czas rozliczali się oni między sobą z tego złota.

 

Kolejne ulepszenie systemu było bardziej wyrafinowane. Powiedzmy, że złotnik o imieniu Adriano miał akurat pustki w swoim sejfie a przyszedł do niego pan Pietro i zostawił na pół roku na przechowanie 1 kg złota. Po godzinie do Adriano przyszedł znajomy pana Pietro komunikując mu, iż wie, że pan Pietro zostawił u niego 1 kg złota i że on chętnie pożyczyłby to złoto na 3 miesiące a zapłaci mu za tę usługę 20%. Ma on bowiem okazję kupić w pewnym mieście towar a na miejscu u siebie sprzedać go ze stuprocentowym zyskiem. Złotnik pożyczył mu więc to złoto a dokładniej wystawił odpowiednie pismo dla złotnika w tym innym mieście, by ten wydał złoto panu Pietro a sam otrzyma je od Adriano po 4 miesiącach.

 

Następnego dnia do złotnika Adriano przyszedł kolejny klient, który skądś dowiedział się, że pan Pietro zostawił u niego 1 kg złota na przechowanie prosząc go o pożyczenie mu tego złota na 3 miesiące, a on zapłaci mu za to 20%. Ma on bowiem okazję kupić w pewnym jeszcze innym mieście towar a na miejscu u siebie sprzedać go ze stuprocentowym zyskiem. I znów Adriano pożyczył złoto a dokładniej wystawił odpowiednie pismo dla złotnika w tym jeszcze innym mieście, by ten wydał złoto okazicielowi pisma a sam otrzyma je od Adriano po 5 miesiącach.

 

Taka sytuacja powtórzyła się jeszcze 3 razy.

 

Po trzech miesiącach złotnik Adriano miał w sejfie 7 kg złota (1 kg Pietra i pięć razy po 1,2 kg od tych wspomnianych klientów). W odpowiednim czasie oddał pięciu złotnikom po 1 kg złota. Po pół roku zwrócił 1 kg złota panu Pietro i zostało mu „na czysto“ 1 kg  złota.

 

Złotnik Adriano popełnił dwa przestępstwa. Po pierwsze, w nieuprawniony sposób zadysponował cudzą własnością - bez zgody pana Pietro pożyczył jego złoto narażając go na potencjalnie wielką stratę a po drugie z chęci zysku dokonał oszustwa w wyniku którego każdy z pięciu złotników mógł utracić po 1 kg złota.

 

Za takie niecne czyny w średniowieczu karano przestępców w sposób okrutny  - w palono na stosie, rzucano zwierzętom żywcem na pożarcie. Na Rusi sprawcom wlewano do gardeł rozpalony ołów, czy też odcinano im ręce i nogi. Nieco później stosowano praktykę publicznego topienia delikwentów. Natomiast w XIII wiecznej Francji winowajcy wrzucani byli do kotłów z wrzącą wodą.

 

Zainteresowanych tym tematem odsyłam do artykułu, który tu poniżej można sobie ściągnąć.

Fałszowanie pieniędzy.pdf
PDF-Dokument [721.4 KB]

Niedziela, 3 stycznia 2021 roku

 

Zrywam kwiatki, czyli felietony Redaktora Stanisława Michalkiewicza i przyozdabiam nimi mój notatnik. Czynię to nie bez poczucia winy za podkradanie ale cóż… one są tak ciekawe, tak piękne… - Jak to kwiatki…

- Teraz czekam i niezmiernie ciekaw jestem opinii publikującego w "Poloniku" Księdza Doktora habilitowanego Jerzego Grześkowiaka. Michałkiewicz prowokuje ale tym bardziej ciekawa może być opinia Profesora.

 

Hulaj dusza, piekła nie ma!

Felieton    tygodnik „Najwyższy Czas!”    8 października 2019

 

Gdzie te czasy, kiedy w katechizmie Kościoła katolickiego można było przeczytać o „czterech rzeczach ostatecznych”: śmierci, sądzie oraz niebie albo piekle? Śmierć oczywiście została, chociaż trwają nieustanne wysiłki, żeby przynajmniej wyeliminować ją werbalnie, zastępując eufemizmami w rodzaju „odejścia”. Jeśli tylko technologiczny kanibalizm się rozwinie, to być może nie trzeba będzie nawet „odchodzić”, bo przesiadając się do innego organizmu, albo wstawiając sobie części zamienne z jakiegoś wypatroszonego jegomościa, można będzie żyć jeśli nawet nie „wiecznie” - jak to przytrafiło się Leninowi – to przynajmniej długo, dopóki nie znudzi się to ubezpieczalni, która zakończy tę zabawę eutanazją. Podobnie z „sądem”, o którym teraz coraz ciszej i nawet na pogrzebach intonowana jest piosenka, jak to nieboszczyka do „domu Ojca” prowadzą zastępy aniołów i świętych – a o żadnym sądzie nie ma mowy. Co prawda wśród sześciu prawd wiary pokutuje jeszcze druga, że Bóg jest „sędzią sprawiedliwym”, co to „za dobre wynagradza, a za złe karze”, ale jak to „karze”, skoro sam papież Franciszek wyraził przypuszczenie, że źli ludzie po prostu „znikają”, no a skoro „znikają”, to jakże takich znikniętych „karać”? Co prawda opinia ta, o ile mi wiadomo, jeszcze nie trafiła do żadnych oficjalnych dokumentów, ale przecież w ramach „dążenia” do „prawdy” jesteśmy dopiero na początku drogi, więc na pewno czeka nas jeszcze niejedna niespodzianka. Niebo oczywiście pozostało, jakże by inaczej, ale już z piekłem sprawa nie jest taka oczywista. Po pierwsze dlatego, że potencjalni kandydaci do piekła „znikają”, więc nawet tam już nie trafiają, a poza tym przewielebny ksiądz Wacław Hryniewicz już dawno odkrył, że piekło – o ile w ogóle jest – to świeci pustkami. Ta optymistyczna wizja ma oczywiście – jak powiedziałby Kukuniek - swoje „plusy ujemne”, bo racją istnienia stanu duchownego jest władza „odpuszczania grzechów” - ale co to za różnica, czy grzechy są odpuszczone, czy nie, skoro piekła nie ma? Jak widzimy, nieubłagany postęp też obfituje w zasadzki, więc warto pamiętać, że pochopne rezygnowanie przynajmniej z niektórych „rzeczy ostatecznych”, prowadzi do gwałtownego zredukowania możliwości administrowania zaświatami, a to już może przełożyć się na następstwa – jak je nazywał pan Zagłoba - „nader światowe”.

 

Kara śmierci niedopuszczalna

Już od II Soboru Watykańskiego dopuszczalność kary śmierci coraz częściej była kwestionowana, co prowadziło do wprowadzania do Katechizmu opinii dotyczących nie tyle „spraw Bożych”, co np. oceny współczesnych systemów penitencjarnych. Oceniane były tam one, a zwłaszcza ich skuteczność, bardzo wysoko, co prowadziło do wniosku, że kara śmierci jest już niepotrzebna, aczkolwiek oczywiście dopuszczalna. Ten węzeł gordyjski przeciął papież Franciszek, wprowadzając do Katechizmu opinię, że kara śmierci jest nie do pogodzenia z zasadami chrześcijaństwa. Niezależnie od tego, że taki obrót sprawy mógł być przyjęty z zadowoleniem o aplauzem przez rozmaitych szubieniczników, to zmuszał do postawienia pytania natury zasadniczej. Skoro bowiem z tak ważnej sprawie, jak kara śmierci, Kościół przez ponad dwa tysiące lat się mylił, to skąd właściwie mamy czerpać pewność, że akurat ta ocena kary śmierci jest prawidłowa? Wprawdzie tedy uznanie kary śmierci za sprzeczną z zasadami chrześcijaństwa można by z pewnego punktu widzenia potraktować jako rodzaj „dobrej nowiny”, to jednak nie da się ukryć, że dostarcza ono raczej rozterki, niż pewności. Tymczasem ludzie cenią Kościół nie za to, że dostarcza im rozterek, bo rozterek to i bez Kościoła mają co niemiara, tylko za to, że dostarcza im pewności. Jeśli przestanie, to przestanie też być potrzebny, niczym zwietrzała sól.

 

Kłębowisko namiętności

Krytyka kary śmierci przez postępactwo brała się ze specyficznego sposobu postrzegania przez nie natury ludzkiej – sposobu stojącego w opozycji do postrzegania chrześcijańskiego. Chrześcijaństwo twierdzi bowiem, a w każdym razie do niedawna jeszcze twierdziło, że człowiek jest istotą wolną i dlatego odpowiedzialną za działania podjęte w warunkach wolności. Stąd grzech, sąd i nagroda, albo kara. Postępacka wizja natury ludzkiej głosi, że człowiek nie jest wolny, ponieważ jest chaotycznym kłębowiskiem sił, kłębowiskiem namiętności, z których nie zdaje sobie nawet sprawy, więc cóż dopiero, żeby nimi kierował? Skoro tedy jego postępowanie jest następstwem chwilowej przewagi jakiejś siły, to egzekwowanie od takiej istoty odpowiedzialności za to postępowanie byłoby małpim okrucieństwem. Dlatego też nie można przypisywać mu jakiejkolwiek winy, a więc – również odpowiedzialności – w związku z czym za szkody wyrządzone wskutek takich impulsywnych działań, odpowiedzialność ponosi „społeczeństwo”, czyli nikt. Ten pogląd coraz śmielej toruje sobie drogę nie tylko wśród zdeklarowanych abolicjonistów i zwolenników permisywizmu, ale zdobywa przyczółki również w Kościele. Przypominam sobie, ze kiedy już w roku 1999 Sejm wykreślił karę śmierci z arsenału kar kodeksowych, to zaraz podniosły się głosy za likwidacją również kary dożywotniego więzienia. I tak się stało, ale okazało się, że nie ma rzeczy doskonałych i trzeba było przeforsować ustawę o bestiach, czyli „lex Trynkiewicz”, żeby „kobiety” przestały się obawiać. Tak w każdym razie uzasadniał to pobożny wicepremier Gowin, będący w tamtym czasie ministrem sprawiedliwości w obozie zdrady i zaprzaństwa. Na podstawie tej ustawy można pozbawić wolności w gostynińskim izolatorze każdego, kto „stwarz, musimy przyjąća zagrożenie”. A któż nie „stwarza zagrożenia”? Zagrożenie stwarza każdy, podobnie, jak u każdego można zdiagnozować sławną „schizofrenię bezobjawową”, która takie obfite żniwo zbierała w Związku Radzieckim za Leonida Breżniewa i później też. Okazuje się, że bez bezterminowego pozbawienia wolności nie da się funkcjonować.

 

Dożywotnie więzienie też niedobre

No i właśnie niedawno papież Franciszek podczas audiencji udzielonej funkcjonariuszom więziennym zachęcał ich by „nie dusili płomienia nadziei”. - W watykańskim kodeksie karnym od nie tak dawna nie ma już dożywocia. – zauważył - Bo dożywocie to zakamuflowana kara śmierci. A skoro kara śmierci niezgodna jest z chrześcijaństwem, to dożywocie, jako taka sama kara, tylko „zakamuflowana”, też musi być niezgodna. No dobrze – ale w takim razie jaka kara jest jeszcze dozwolona, a jaka już nie? W końcu tak zwana „ćwiara”, czyli kara 25 lat więzienia, też może być uznana za „zakamuflowaną” karę śmierci zwłaszcza, gdy wymierzana jest sprawcy, dajmy na to – 70-letniemu. Musimy zatem odpowiedzieć na pytanie, do jakiej wysokości kara jest jeszcze z chrześcijaństwem zgodna, a od jakiej – już nie. Odwołując się do tak zwanych antynomii megarejskich, a zwłaszcza do pytania, od kiedy zaczyna się łysina, musimy przyjąć, że sprzeczna z chrześcijaństwem jest każda kara. Bo jeśli wypadnie jeden włos, to przecież jeszcze nie łysina, jeśli dwa, to też nie – i tak dalej – ale w końcu łysina tak czy owak się pojawi. Skoro tak, to nic dziwnego, że skoro tak się rzeczy mają, to z zaświatów stopniowo znika piekło, niczym uśmiech kota z „Alicji w krainie czarów”, a skoro ono znika, to pozostawianie „sądu” jest bez sensu, wobec czego z katechizmowych „czterech rzeczy ostatecznych” mogą zostać tylko dwie, to znaczy – śmierć i niebo.

 

Stanisław Michalkiewicz

Ostatnia aktualizacja nastąpiła 2.12.2024 r.

w rubrykach:

"Bliżej Boga"

oraz
"Z notatnika redagującego - Jerzego Sonnewenda",

Impressum

 

POLONIK MONACHIJSKI - niezależne czasopismo służy działaniu na rzecz wzajemnego zrozumienia Niemców i Polaków. 

Die unabhängige Zeitschrift dient der Förderung deutsch-polnischer Verständigung.

 

W formie papierowej wychodzi od grudnia 1986 roku a jako witryna internetowa istnieje od 2002 roku (z przerwą w 2015 roku).

 

Wydawane jest własnym sumptem redaktora naczelnego i ani nie zamieszcza reklam ani nie prowadzi z tego tytułu żadnej innej działalności zarobkowej.

 

Redaguje:

Dr Jerzy Sonnewend

Adres redakcji:

Dr Jerzy Sonnewend

Curd-Jürgens-Str. 2
D-81739 München

Tel.: +49 89 32765499

E-Mail: jerzy.sonnewend@polonikmonachijski.de

Ilość gości, którzy od 20.01.2016 roku odwiedzili tę stronę, pokazuje poniższy licznik:

Druckversion | Sitemap
© Jerzy Sonnewend