Witam serdecznie starych i nowych czytelników
Szybko mijają dni, tygodnie i miesiące.
Wiosna dawno przeszła w lato a lato w jesień.
Przyroda zmieniła swe oblicze....moje wnuki rosną jak na drożdżach.... i za każdym razem zaskakują mnie nowościami.
Powoli z słuchaczy pisanych dla nich wierszyków, stają się moimi doradcami, dostarczają mi nowych idei i zaskakują mnie swoimi życzeniami, które chętnie przy ich pomocy spełniam.
Wierszyki są więc naszą wspólną, radosną zabawą ze słowem, rozgrzewającą moje serce i wzbogacającą ich polskie słownictwo i polską składnię.
Zachęcam do poczytania, życząc wiele przyjemności we wspólnym przebywaniu z dziećmi.
Marzena Żylińska
Jesienny deszcz
Południowe słonko świeci,
Do zabawy woła dzieci,
Robi do nich wielkie oczy,
Chyba na dół zaraz skoczy.
Nagle niebo się zciemniło,
Buzię słonka przesłoniło,
Chmurki coraz szybciej płyną,
W nich promyki słonka giną.
Wielkie krople z góry lecą,
Zamiast słonka srebrem świecą.
Coraz szybciej, coraz żwawiej
Bębnią w asfalt i po trawie.
Parasolki kolorowe
Ochraniają tylko głowę.
Dzieci tupią gumiaczkami
Zachwycone kałużami.
Śmiechu salwy słychać wkoło,
W deszczu dzieciom jest wesoło.
Tańczący wiatr
Wiatr wsród liści cicho dmucha,
Plusku wody bacznie słucha,
Ciche szmery, bulgotania
Brzmią mu w uszach od zarania.
Srebrem tafli zachwycony
Muska ją zadowolony.
Kręci kółka, zawijańce
Wymyślając nowe tańce.
Coraz bardziej zadumany,
W szumie wody zakochany.
Nagle w zródło wkręcił się,
Zawirował gdzieś po dnie,
Nie chce nigdzie więcej wiać
Tylko tutaj smacznie spać.
Marzenia małego kamienia
Rozmawiają dwa kamienie:
„Zdradź mi, jakie masz marzenie?”
„Gdybym możliwości miał,
To bym w kosmos lecieć chciał.
W środku Marsa wylądować,
Trochę tam poleniuchować,
Błękitne obłoki śledzić,
Góry i doliny zwiedzić.
A na koniec dla ochłody
Wypić zamrożonej wody.....
Lot rakietą tak mnie nęci,
Że aż w głowie mi się kręci..
Ale teraz zostaw mnie,
Dosyć pytań, spać już chcę.”
Suche liście
Suche liście z drzewa sterczą,
Ledwo żyją, w słońcu skwierczą,
O pogodę się pytają,
Deszczu co dzień wyglądają.
„Susza, susza nas wykończy.
Kiedy to się wreszcie skończy?
Słońce z nieba ciągle praży,
Dwóch strażników ma na straży.
Chmur na niebo nie dopuszcza.
Tylko upał na nas spuszcza.
Promieniami nas oplata,
My już mamy dosyć lata.
Deszczu, deszczu nam potrzeba,
By pokropił na nas z nieba.”
Zabawy z wodą
Emanuel zadumany
Wcale dziś nie słucha mamy.
W wodę w źródle się wpatruje,
Jej pluskaniu przysłuchuje
I pod noskiem cicho gada,
Woda coś mu odpowiada.
Do muszelki ją nalewa,
Woda śpiewa i on śpiewa.
Kamykami przysypuje
Paluszkami coś maluje.
Buzię uśmiech mu rozjaśnia,
Pomysł nowy wpadł mu właśnie.
Już kubeczki rozstawione,
Po brzeg wodą napełnione.
Do fontanny ją przeleje.
Emanuel w głos się śmieje!”
Owocowe sprzeczki
Dziś od rana na straganie
Wśród owoców zamieszanie
Jabłka gruszki przepychają
Ze śliwkami się sprzeczają
Czerwonością swą się puszą
I zapachem wszystkich kuszą.
Gruszki nie są od nich gorsze
I do kłótni jeszcze skorsze
W pasie wcięte doskonale
Patrzą się zarozumiale.
Śliwki skromnie sobie leżą,
Z owocami się nie mierzą,
Lila kolor w słońcu skrzy
Cienka skórka lekko drży.
Koniec sporu o urodę
Kto zdobędzie z nich nagrodę.
Dzieci śliwki wybierają,
Z apetytem je zjadają,
Buzie kleją się od soku,
Sok dodaje im uroku.
Aurelia na placu zabaw
Sto pomysłów w główce ma,
Biega, skacze, w klasy gra.
Huśtać bardzo lubi się
I do nieba sięgać chce,
Na huśtawce siedzi, stoi,
Wysokości się nie boi.
Z karuzelą za pan brat
W główce jej wiruje świat
Prędkość włosy jej rozwiewa,
A Aurelka głośno śpiewa.
Po zjeżdżalni szybko wchodzi,
Oczętami wkoło wodzi,
Raz nogami, a raz głową
Zjeżdża na dół wyborowo.
W piaskownicy babki piecze,
Lukrem z piasku je oblecze.
Dzisiaj nową ma ideę
W duchu się do siebie śmieje,
Na gałęzi drzewa wisi
Choć wysoko, nie kaprysi,
Mocno trzyma się rękami
I wywija nóżętami.
Dziadziuś w pogotowiu stoi,
Więc Aurelka się nie boi.
Raptem pierwszy skok próbuje
I w ramionach mu ląduje.
Juz mistrzynią ogłoszona,
Biega w krąg zadowolona.
Pierwsza klasa się spisała,
Chociaż jeszcze taka mała.
Brawo, brawo dziadki krzyczą,
Na powtórke skoku liczą.
Dumni z wnusi ukochanej,
Sprytnej i wysportowanej.
Grzybobranie
Grzybobrania nadszedł czas.
Ludzi dzisiaj pełny las.
Po upalnie ciepłym lecie
Mokro w lesie:...”Czy to wiecie?”
Mówi maślak do kozaka:
„Nie stój jak słup, daj drapaka!
Zaraz dzieci cię wyśledzą
Duszonego z masłem zjedzą”
Na to kozak mu odpowie:
„Będziesz pierwszym, to ci powiem”.
Maślak wcale się nie boi,
Do kozaka miny stroi:
„ Nie martw proszę się sąsiedzie.
Kurka mi pomoże w biedzie.
Każdy ją ze smakiem zjada.
Taka na to moja rada!”
Nie minęły dwie minuty,
Zakończone są dysputy
Dzieci grzybki już dojrzały.
Nawet Jasio, chociaż mały.
Kurki, kozak , trzy maślaki
Już wsadzone są do paki
Na jej dnie cichutko leżą
Z nikim więcej się nie mierzą.
Leśny pokaz mody
Popłoch w lesie już od rana
„Pokaz mody proszę pana!”
Drzewa suknie przymierzają
Liście pięknie przebarwiają
„Który kolor im pasuje,
Lepiej się zaprezentuje,
Złoty, żółty lub czerwony,
Może lekko podbarwiony?”
Klon spogląda na orzecha:
„Czemu pan się tak uśmiecha?”
Dąb czerwono rozogniony,
Wcale nie jest przestraszony,
Na winorośl z góry zerka:
Chce się z nią pobawić w berka
Pięknem wszystkich opromienia
„Jam zwycięzcą bez wątpienia”
Jeżyk
Spaceruje alejkami,
Potupuje nóżętami,
Łapką się po nosku skrobie,
O czymś w główce myśli sobie.
Czy w noc w parku pozostanie?
Co zje jutro na śniadanie?
Kto do serca go przytuli,
Kiedy zima świat otuli?
Wiewióreczka drogą skacze,
W trawie pełza gdzieś ślimaczek,
Wróbel piórka dziobkiem czyści,
Wiatr wiruje wokół liści.
Jeżyk nie jest w parku sam.
„Stu przyjaciół wkoło mam,
Kiedy wiosną się obudzę,
Pobawimy się przy strudze.
Ale teraz idę w las,
Zima idzie, spania czas”......
Dobranoc