STRACHY NA LACHY
Kusok germańskiej ziemli
Kawałka niemieckiej ziemi („kusok germanskoj ziemli”) zażądał niespodziewanie w Poczdamie – od Churchilla i Trumana – Stalin, a ci bez mrugnięcia się zgodzili, mimo iż wcześniej, w Jałcie, całe Prusy Wschodnie przydzielono Polsce.
Tym to złodziejskim chwytem „na wyrwę“, już po zakończeniu wojny, północną część Prus Wschodnich zagarnęli Sowieci. Równając wcześniej miasto z ziemią, Königsberg (po polsku Królewiec) przechrzścili na Kaliningrad i ogłosili powstanie Obwodu Kaliningradzkiego (Oblast Kaliningrad). Za czasów Związku Radzieckiego o obwodzie było cicho, gdyż nawet mysz nie mogła się tam prześlizgnąć. Strefa zmilitaryzowana. Stamtąd szły transporty sołdatów do okupowanej przez ZSRR wschodniej części Niemiec, a gdy padła w NRD komuna do „oblasti“ zwieziono z powrotem tysiące niepotrzebnych już żołnierzy. Gnieździli się tam jeszcze ładnych kilka lat, nie bardzo chcąc wracać na „stały ląd“, czyli na syberyjskie bezkresy wtedy jeszcze Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich.
Dziewoczki z importu
Dzisiaj już takiej izolacji nie ma. Obwód Kaliningradzki żyje przede wszystkim z „legalnego” przemytu, który działa w obie strony. Polacy jeżdżą tam po tanią białą wódkę, papierosy i benzynę.
Rosjanie wywożą z Polski przede wszystkim żywność: mleko, twarogi, sery, mięso, wędliny. Kupują też odzież i dużo towarów dla dzieci, lepsze alkohole, sprzęt AGD i TV, komputery i telefony,
podrzucając nam w zamian „dziewoczki“ (kto nie wie o co chodzi, niech zapyta starszych).
Kto tu kogo ma się bać?
Obwód Kaliningradzki ma 15 tys. km. kw. – o wiele mniej niż całe województwo warmińsko-mazurskie (24 tys. km. kw.) - i liczy niespełna milion mieszkańców. Upchnięty między Polskę a Litwę, dociśnięty
do Morza Bałtyckiego, jest jak opuszczona sierota. Do Matki-Rosji bowiem daleko, ponad 350 kilometrów, a wokół państwa NATO.
Czy w takiej sytuacji powinniśmy się dać sterroryzować rozpętanej przez prorosyjską propagandę spirali strachu, dzięki której Obwód Kaliningradzki urósł w oczach przeciętnego śmiertelnika do rangi potęgi zagrażającej całej Europie?
W żadnym wypadku. Wojna – jeżeli już – z pewnością nie rozpocznie się rosyjskim atakiem z przereklamowanego Obwodu Kaliningradzkiego, który można zaorać jednym średnim nalotem. I to nader skutecznie, gdyż wszystkie militarne cele znajdują się na bardzo małym obszarze i są od dawna dokładnie rozpoznane. Ta okrążona ze wszystkich stron rosyjska enklawa nie utrzyma się nawet jednego dnia, o czym na Kremlu doskonale wiedzą. Obwód Kaliningradzki nadaje się jednak doskonale – ze względu na swoje położenie wewnątrz UE – do straszenia, co na Kremlu też wiedzą, bez skrupułów wykorzystując to na arenie międzynarodowej.
Rosjanie chwalą się buńczucznie, że na dotarcie do Warszawy potrzebują trzech dni. No cóż, wypada im odpowiedzieć, że nam do Kaliningradu wystarczą 3 godziny... i to spacerkiem!
Strachy na Lachy!