09.09.2016
15 Dinge, die nur Polen in Deutschland verstehen
http://www.huffingtonpost.de/2016/09/08/polnische-wurzeln_n_11703228.html?ncid=fcbklnkdehpmg00000002
2.09.2016
"Die Welt":
Europa Środkowa ma powody, by krytykować Niemcy
Komentując niedawne wizyty kanclerz Angeli Merkel w krajach Europy Środkowej, niemiecki dziennik "Die Welt" pisze, że krytyka Niemiec ze strony władz tych krajów jest "szorstka lecz niestety uzasadniona". Nie wszyscy chcą być rządzeni na niemieckie kopyto.
"Celami Niemiec, jeśli odważymy się na sformułowanie ich w sposób uproszczony, są: dobrze zjeść, spokojnie się wyspać i nigdy nie być samemu" - pisze autor opublikowanego w niedzielę komentarza, niemiecki historyk Michael Stuermer.
Rozmowy przeprowadzone przez Merkel w Europie Środkowej w dobiegającym końca tygodniu wykazały, "jak trudno jest przewodzić Europie, unikając równocześnie wrażenia, że się dominuje" - pisze Stuermer.
"Dawne demony nie odeszły na zawsze, a ożywienie resentymentów wobec Niemiec nie jest trudne" - ocenia komentator. "Krytyka, która obecnie jest jeszcze przytłumiona i wyrażana nieoficjalnie, może mieć poważne następstwa, jeżeli empatia dla będących w tarapatach narodów będzie nadal tak mała" - ostrzega komentator "Die Welt".
Jego zdaniem tematem, w którym jak w soczewce skupiają się wszystkie aspekty kryzysu, jest problem uchodźców.
"W Europie Wschodniej nie jest to bagatela, lecz problem państwowości i praw obywateli, a także cennej, 25 lat temu odzyskanej w ryzykownym manewrze państwowej suwerenności" - tłumaczy
Stuermer. Kraje te nie chcą pozwolić na odebranie sobie tej suwerenności przez UE, "a już na pewno nie przez niemiecki dyktat" - zaznacza autor komentarza.
Różnorodne interesy, zdolności i wzory działań mogą "rozerwać Europę" - pisze Stuermer. "Nie wszyscy chcą być rządzeni według niemieckich wzorów i dowiadywać się z Berlina, co ma być dalej" - czytamy w "Die Welt".
"Gdy niemiecki rząd rezygnuje z kierowania, sytuacja staje się trudna, gdy przejmuje przewodnictwo, jest jeszcze trudniej" - stwierdza komentator. Jego zdaniem rozwiązanie tej sprzeczności jest "stałym niemieckim dylematem" wymagającym kunsztu i dyplomacji telefonicznej, jak za czasów kanclerza Helmuta Kohla.
Brexit - uważa Stuermer - może okazać się zaraźliwy. Nacjonalizm, obrona tożsamości i gniew płynący ze środka społeczeństwa mogą doprowadzić na skraj załamania struktur, które dotychczas się sprawdzały, lecz mogą być nadwyrężone kryzysem uchodźczym, "jeżeli z Berlina nadal pobrzmiewać będzie zagadkowe hasło +Damy radę+" - uważa komentator.
"Szefowie rządów w Europie Środkowej odbierają (to hasło) jako kontynuację niemieckiej kultury przyjmowania uchodźców z otwartymi ramionami (Willkommenskultur) i obawiają się najgorszego" - pisze Stuermer.
Jak zaznacza, podczas podróży po Europie Środkowej Merkel musiała wysłuchać wielu słów krytyki - "bardziej za zamkniętymi drzwiami niż przy otwartych mikrofonach".
"Należy tylko mieć nadzieję, że jej doradcy zrozumieli skierowane do niej przesłanie i nie upiększali jego dramatycznego wyrazu w celu zachowania dobrego nastroju" - pisze Stuermer.
Kryzys migracyjny "ujawnił kryzys przywództwa" w UE - zauważa komentator. Jego zdaniem Niemcy znowu "weszły na scenę nieoczekiwanie i przez boczne drzwi", lecz obecnie jest to problem widoczny dla wszystkich. "Każdy niemiecki kanclerz musi znaleźć właściwy stosunek między równowagą i przywództwem. Było to możliwe dawniej, powinno być także możliwe w czasach wędrówki ludów" - konkluduje Stuermer w "Die Welt".
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP), sek
Źródło: wgospodarce.pl
02.09.2016
Język polski w Niemczech.
Polonia domaga się realizacji Traktatu.
Patrz:
http://www.dw.com/pl/język-polski-w-niemczech-polonia-domaga-się-realizacji-traktatu/a-19496590
1.09.2016
Czy zwykli Niemcy chcieli wojny z Polską?
Zobacz:
http://ciekawostkihistoryczne.pl/2011/08/29/zwykli-niemcy-wcale-nie-chcieli-wojny-z-polska/
1.09.2016
Wiele bitew o Westerplatte
(Fragment książki Dariusza Baliszewskiego
"Trzecia strona medalu")
31.08.2016
Zachodnia prasa pisze o silnej Polsce!
Portal stefczyk.info zacytował artykuł z niemieckiego dziennika „Die Tagespost” i nie są to cytaty z tekstów o „braku demokracji” w naszej ojczyźnie, ani panującej powszechnie „ksenofobii”. To refleksje po wizycie kanclerz Merkel w Polsce.
We wstępniaku pt. "Kwiaty z Polski" ("Blumen aus Polen") z 30 sierpnia 2016 autor artykułu Stefan Meetschen zauważa, że słowa Wyspiańskiego: "Niech na całym świecie wojna, byle Polska wieś zaciszna, byle Polska wieś spokojna" straciły na aktualności, ponieważ Polska nie jest już zamknięta w sobie.
Ogólnoniemiecki, katolicki dziennik z Würzburga chwali w tym kontekście premier Beatę Szydlo, która "uprzejmie, z szacunkiem i bez polemiki" przyjęła w Warszawie "z powodu swojej polityki gościnności we własnym kraju częściowo kontrowersyjną" szefową niemieckiego rządu.
Autor artykułu pisze, że Szydło zwróciła uwagę Merkel na to, że można realizować demokratyczną ideę Europy traktując poważnie suwerenność, zredukowanych po Brexicie do 27, państw członkowskich Unii Europejskiej.
"Die Tagespost" podobnie chwali też Witolda Waszczykowskiego, który "w sposób suwerenny" reprezentował Polskę na jubileuszowym spotkaniu Trójkąta Weimarskiego na zamku Ettersburg w ostatnią niedzielę. Autor podkreśla, że Polska chce ożywienia współpracy z Niemcami i Francją szczególnie w obliczu "niezwykłych wyzwań stojących przed Europą".
To, jak rzeczywiście wyglądać będzie sytuacja Unii Europejskiej w tych trudnych czasach, będzie jednak w decydujący sposób zależało od wyniku przyszłorocznych wyborów w Niemczech i we Francji - pisze dziennik z Würzburga.
"Otwarci na świat, a jednocześnie świadomi tradycji" Polacy tęsknią za godnymi zaufania politykami, którzy mają wrażliwość historyczną i polityczną, i dla których "słowo współpraca nie jest tylko zwrotem retorycznym" - twierdzi autor artykułu dodając, że kandydujący ponownie na urząd prezydenta Francji Nicolas Sarkozy uważany jest nad Wisłą za lepszą opcję od Francois'a Hollande'a czy Marine Le Pen.
"Wśród niemieckich polityków wielką sympatią cieszy się w Polsce Horst Seehofer. Uważany jest on za wyważonego i rozsądnego – dalekiego od radykałów nowej prawicy czy lewicujących liberałów. Obaj mogliby być pewni kwiatów z Polski" - kończy "Die Tagespost".
Mało poprawną politycznie diagnozę obecnej sytuacji postawił też, omawiany na tym samym portalu, francuski „atlantico.fr”. W tekście Christophe’a Bouillaud’a, politologa, czytamy, między innymi, że obecne działania Trójkąta Weimarskiego są dowodem słabości Komisji Europejskiej a polski rząd wcale „nie zamierza osłabiać Europy”.
Bouillaud oskarża Komisję Europejską o niedostateczną aktywność na rzecz wyjścia z kryzysu: ”To nie Jean-Claude Juncker jeździ po Europie w celu znalezienia wyjścia z kryzysu po Brexicie, to państwa członkowskie usiłują porozumieć się między sobą. To one prowadzą europejską grę, mimo górnolotnych zapowiedzi Junckera, że upolityczni Komisję”.
Kończąc swój tekst, francuski politolog wskazuje jeszcze powody zaangażowania Polski w ramach Trójkąta Weimarskiego i zaznacza, że różnica „wizji geostrategicznych” między Polską a Francją czy Niemcami, może być przyczyną trudności w porozumieniu.
Czyżby zachodnie gazety znalazły inne źródło informacji o Polsce? Co robią ludzie Michnika na Zachodzie?
Jak rzekł ongiś jeden z ulubieńców nad-redaktora, Bronisław Komorowski: ”(…) prawda jest w sposób arcybolesny prosta” - nikt ich już nie słucha!
(oprac.: js)
22.08.2016
Islamiści sparaliżowali Francję.
Takiej sytuacji nie było tam chyba nigdy.
Francuskie władze mają w pamięci ostatnie ataki i zamachy terrorystyczne w swoim kraju. Minister spraw wewnętrznych Bernard Cazeneuve napomniał wszystkich burmistrzów, aby – jeśli zachodzi obawa o bezpieczeństwo ludności – odwoływali imprezy, zawody i festiwale. I tak się dzieje.
Kolejne wielkie wydarzenia ze względu na groźby zamachów zostają odwoływane.
W Nicei 14 lipca doszło do ataku terrorystycznego. Jego autorem 31-letni Tunezyjczyk Mohamed Lahouaiej Bouhlel. Zginęło wtedy ponad 80 osób, w tym dwie Polki. Do zdarzenia doszło, gdy Francuzi oglądali pokaz sztucznych ogni z okazji corocznego Dnia Zdobycia Bastylii. Rozpędzona ciężarówka wjechała w tłum. W samochodzie znaleziono broń i granaty. Prawdopodobnie zamachowiec nie zdążył zdetonować materiałów wybuchowych, którymi była wypełniona ciężarówka.
Teraz, ze względów bezpieczeństwa, odwołano największy w Europie pchli targ. Miał się odbyć 5 września w Lille. Te coroczne wyprzedaże gromadziły mnóstwo ludzi.
W rekordowym 2015 roku na La Braderie de Lille przyjechało 2,5 mln osób. W tym roku zrezygnowano z ulicznego festiwalu, który jest organizowany od XII wieku.
Jest problem odpowiedzialności. Sądzę więc, że powinniśmy odwołać wyprzedaż w tym roku. Liczba odwiedzających sprawia, że nie jesteśmy w stanie tego kontrolować. To dla mnie bardzo ciężkie, podjąć taką decyzję – powiedziała mer miasta Martine Aubry dodając, że głównym powodem jej decyzji było „zagrożenie, którego nie udało się zmniejszyć" – cytuje wprost.pl.
Odwołano również mistrzostwa kolarskie w kategorii juniorów, U-23 oraz elity w Nicei. Kolarze startować mieli w Monako, meta miała być w miejscu, gdzie w połowi lipca doszło do zamachu terrorystycznego.
W Marsylii nie odbyły się z kolei pokazy akrobacji lotniczych zespołów francuskich sił powietrznych Patrouille de France. Impreza była zaplanowana na 13 sierpnia.
Natomiast w Bretanii kurort La Baule zrezygnował z tradycyjnego pokazu fajerwerków, jaki co roku organizowała 15 sierpnia. Pokaz corocznie obserwowało tysiące osób przebywających na północnym wybrzeżu. Organizatorzy podkreślają, że nie są w stanie zapewnić wszystkim uczestnikom bezpieczeństwa.
W Paryżu odwołano imprezy plenerowe, w tym popularny festiwal kina plenerowego.
Źródło: niezalezna.pl
10.08.2016
Kto ma gdzieś dobre imię Polski?
Najpierw cytat z dziś w znanej sprawie:
Polski ciężarowiec Tomasz Zieliński, u którego podczas igrzysk w Rio de Janeiro wykryto niedozwolony doping, broni się, mówiąc, że przebadano go w lipcu w Spale i był czysty. Zaprzecza temu
przewodniczący Komisji do Zwalczania Dopingu prof. Jerzy Smorawiński.
– Zawodnik nie mógł mieć informacji, że próbki były czyste, bo takich wyników po prostu wciąż nie ma – mówi Smorawiński - pobraliśmy od zawodnika trzy próbki 1, 12 i 22 lipca. Jednakże wciąż oczekujemy na pisemny wynik z laboratorium. Fakty poznamy, gdy dotrą do nas wyniki z laboratorium w Warszawie i w Rio. Uzyskamy wtedy pełną historię badań antydopingowych w najbardziej gorącym okresie przedolimpijskim. Bardzo dobrze się składa, że mamy pobrane te trzy próbki z lipca, będziemy obserwować, jak zmieniał się poziom zakazanej substancji, czy malał, czy rósł, a może wciąż był w normie. Dodam, że zwróciliśmy się do laboratorium antydopingowego w Warszawie z pytaniem o wyniki tych próbek. Otrzymaliśmy odpowiedź, że przez jakiś czas była nieczynna aparatura i trzeba poczekać trochę dłużej na wyniki. http://eurosport.onet.pl/rio-2016/podnoszenie-ciezarow/prof-jerzy-smoraw... (link is external)
Teraz trochę dat:
Próbki Tomasza Zielińskiego, Warszawa: 1, 12, 22 lipca – wyjazd na IO 31 lipca – 9 sierpnia: brak diagnozy; Rio de Janeiro: 31 lipca – 6 sierpnia: diagnoza
Kto wysłał nawalonego w trzy maki sportowca na IO? Warszawa: „bo przez jakiś czas była nieczynna aparatura”. Była „nieczynna” przed IO!
Jak to jest dbanie o dobre imię Polski – to OK. Ale jak nie – to kto beknie?
Jak na razie „prof. Smorawiński” nie widzi skandalu, ale zobaczymy, co zrobi minister Bańka jak wróci z Rio.
Bo że ciężarowiec to oszust, to za mało: co z tymi, co go powinni złapać, ale mają gdzieś obowiązki?
Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/civilebellum/kto-ma-gdzies-dobre-imie-polski
wpis z 9 Sierpnia 2016, godz. 23:54
10.08.2016
Wypowiedź rannego terrorysty
https://gloria.tv/video/BYvPReoMrtTuSVdrEMabHRKDN
Źródło: gloria.tv
06.08.2016
Niemieckie media o Polsce, to tylko niemieckie szaleństwo czy skuteczna wojna hybrydowa przeciwko Polsce i Polakom?
Niemieccy politycy, a zwłaszcza niemieckie media, zarówno te w Niemczech jak i zwłaszcza te nad Wisłą w ostatnich miesiącach nie przebierają w środkach, nie ustają w atakowaniu, pomawianiu i pogardzaniu Polską i Polakami, a szczególnie nowym, polskim rządem. Pomówić, oskarżyć, złamać ducha i zasiać wątpliwości to powszechnie stosowana zasada w ocenie tego co dzieje się dziś w Polsce.
Czy to Newsweek czy Onet, FAS, SZ, Bild czy Deutsche Welle przedstawiają Polaków jako współczesnych Hunów i to nawet na wczasach nad własnym, polskim morzem. I dzieje się to w sierpniu w 2016r., choć wydaje się, że niemieckie media, zwłaszcza te w Polsce powinny przypomnieć Światu prawdziwych, niemieckich Hunów z sierpnia 1944r. na warszawskiej Woli, którzy wymordowali bezlitośnie 60 tysięcy cywilów z kobietami i dziećmi na czele w trakcie tzw. Rzezi na Woli - niewątpliwie aktu współczesnego ludobójstwa.
Praktycznie nie ma dnia, żeby niemiecki portal i niemieckie gazety nie obwieszczały światu i milionom Polaków o złych dyktatorskich rządach PIS, o ginącej demokracji, upadającym polskim państwie i walącej się gospodarce. To właśnie niemiecki portal Onet opublikował zdjęcie Polek idących na rozstrzelanie, na śmierć w Palmirach, przedstawionych jako kobiety świadczące usługi seksualne dla „porządnych” Niemców. Dobrze, że jeszcze żyją rodziny ofiar tych okrutnych, niemieckich zbrodni i mamy coraz skuteczniej działającą Redutę Dobrego Imienia.
Zarówno Polacy jaki polski rząd pokazywany jest w niemieckich mediach, również tych działających nad Wisłą, jako kraj złych i głupich ludzi, pozbawionych kultury osobistej, kraj dyktatorskich rządów, ludzi chorych z nienawiści, do różnorodności, europejskości, demokracji liberalnej i tolerancji. Oczywiście z wyjątkiem Władysława Bartoszewskiego, który jak sam twierdził w czasie okupacji na ulicach Warszawy bardziej bał się Rodaków niż Niemców.
Czy chodzi więc tylko o zemstę o przeciwstawienie się przez polskie władze obłąkańczej i niebezpiecznej dla życia zwykłych obywateli niemieckiej polityki, na rzecz tzw. uchodźców, polityki „Wilkommen” czy też kwestionowanie niemieckiego panowania w Europie?
To nic, że to właśnie niemieckie władze, policja i media mogłyby się uczyć, jak zapewnić bezpieczeństwo własnym obywatelom właśnie od Polaków organizujących 2-milionowe zgromadzenie młodych ludzi z całego świata, jak choćby to ostatnie z Papieżem Franciszkiem, nie mówiąc już o perfekcyjnie zorganizowanym Szczycie NATO.
To nic, że to po niemieckich ulicach i pociągach biegają tzw. „niezrównoważeni uchodźcy” z maczetami i siekierami, mordując zwykłych ludzi, prawdziwe bezprawie i dramat oraz łamanie praw ludzkich ma miejsce właśnie tu w Polsce. To nic, że to właśnie w niemieckich mediach obowiązuje coraz bardziej absurdalna poprawność polityczna, autocenzura i pogarda wobec polskich aspiracji. Nie wolno obrażać Turków, Syryjczyków ale Polaków jak najbardziej.
O co więc chodzi, zarówno niemieckim politykom, również tym w Brukseli, a zwłaszcza niemieckim mediom w tej hybrydowej wojnie wypowiedzianej chęci polskiej suwerenności politycznej i gospodarczej?
Czy w tym szaleństwie jest metoda?
Przecież niemieckie firmy, niemiecki przemysł, handel, niemieckie banki i firmy ubezpieczeniowe, niemiecki eksport z Polski ma tu nad Wisłą od lat prawdziwe Eldorado, a niemieckie super i hiper-markety łupią nas od lat aż piszczy. Niemiecki biznes kwitnie w Polsce i przynosi zyski, jak nigdy wcześniej. Nawet pod zaborami czy okupacją nie był tak skuteczny i tak akceptowany przez Polaków jak dziś.
Czy chodzi więc tylko o niepohamowaną ambicję niemieckich polityków, wrodzoną butę i arogancję, jak i historyczną przypadłość całkowitej dominacji nad innymi nacjami, czy też tak bardzo drażni i niepokoi niemieckich decydentów i niemieckie media, chęć wybicia się Polski na prawdziwą niepodległość polityczną i gospodarczą , jak i zwłaszcza potrzeba szacunku i rzetelnej oceny tego co w Polsce się dzieje.
Z pewnością trudno się pogodzić niemieckim politykom, których emanacją są niemieckie media z brakiem tak posłusznych rządów jak premiera Donalda Tuska i premier Ewę Kopacz i że ten obecny rząd nie daje się przeczołgać tak skutecznie, jak rząd grecki, że ciągle jeszcze nie przeprasza Niemców za II Wojnę Światową i z obrzydzeniem przyjmuje obecność na ekranach telewizji publicznej zafałszowanych, niemieckich seriali w stylu „Nasze Matki nasi Ojcowie”.
Nie chcą pogodzić się z tym, że wolimy przypominać dziedzictwo Zjazdu Gnieźnieńskiego i Hołdu Pruskiego, a nie Paktu Ribbentrop - Mołotow czy ostatniego Hołdu Berlińskiego w wykonaniu byłego MSZ Radosława Sikorskiego, że mamy zasadnicze wątpliwości co do budowy Nordstream II i rosyjsko-niemieckich konszachtów. Publikacje niemieckich portali i mediów bezpardonowo i regularnie atakująca Polskę i Polaków byłyby one z pewnością nie do pomyślenia dziś w Turcji, w której przestrzeganie demokracji mniej razi unijnych komisarzy, niż stan demokracji w Polsce. Jak daleko pobłażanie dla fałszowania historii i obecnej rzeczywistości w naszym kraju dla zwykłych kłamstw i obelg w stosunku do polskiego rządu i ogromnej części polskiego społeczeństwa może być dalej tolerowane, byleby tylko nie urazić naszego wielkiego sąsiada?
Kiedy instytucje państwa polskiego i wymiaru sprawiedliwości podejmą wreszcie stanowcze i skuteczne kroki, przewidziane przecież prawem, by zatrzymać wreszcie pochód niemieckich medialnych Hunów i wysługujących się im pomagierów, udających dziennikarzy.
Pogarda, zbrodnia i okrucieństwo, niestety zbyt często jeszcze kojarzy się milionom Polaków właśnie z germańską, teutońską formą „demokracji” i dominacji i cywilizowania ościennych narodów. Najwyższy już czas powstrzymać tą hybrydową medialną wojnę, prowadzoną przeciwko Polsce i Polakom. Warto przypomnieć, że zwykła pobłażliwość tylko rozzuchwala złoczyńców i fałszerzy. Nawet władze Bawarii postanowiły pozwać Volkswagena za oszustwa i fałszerstwa.
Autor: Janusz Szewczak
Polski analityk gospodarczy, nauczyciel akademicki i publicysta, poseł na Sejm VIII kadencji.
Źródło: http://wpolityce.pl z 6.08.2016
Zmiany w prawie pracy
Od 30 czerwca masz prawo do odszkodowania za spóźnione wynagrodzenie.
Zgodnie z nowym rozporządzeniem, spóźnienie ze strony pracodawcy z uregulowaniem zapłaty daje zatrudnionemu prawo do żądania odszkodowania.
Jak wysokiego?
Od 30 czerwca 2016 pracownicy będą mogli domagać się sumy 40 euro w ramach odszkodowania za spóźnioną wypłatę wynagrodzenia.
Możliwość wypłaty odszkodowania gwarantuje art. 288 Kodeksu Cywilnego (BGB), a dokładnie jej 5 ustęp mówiący o prawie pracownika do odszkodowania w wysokości 40 euro.
Ale uwaga. Jeżeli szkoda wyrządzona przez spóźnioną wypłatę wynagrodzenia będzie przekraczała 40 euro, pracownik może ubiegać się o wyższą rekompensatę.
Do tej pory przepisy obejmowały zatrudnionych, których stosunek pracy rozpoczął się po 28 lipca 2014 roku. Teraz prawem zostanie objęta KAŻDA osoba pracująca.
Michalina Rosner
Źródło: job-profi.pl
04.07.2016
Niemiecki ekspert : księża i kościoły to doskonały cel
dla dżihadystów
Muzułmanie w Europie mogą częściej atakować cele chrześcijańskie – ostrzega niemiecki ekspert ds. islamu, Guido Steinberg. Choć Francja jest krajem laickim, zabicie księdza w pełni realizuje strategię dżihadystów.
Źródło: Spiegel.de
Więcej na:
30.07.2016
Francuskie służby istnieją?
Islamski zabójca księdza pracował na lotnisku!
Mężczyzna, który zabił niedawno francuskiego księdza, przed popełnieniem tej zbrodni dostał pracę na lotnisku, choć służby sprawdzały wcześniej, czy nie stwarza on zagrożenia dla publicznego bezpieczeństwa. Zwolennik Państwa Islamskiego odpowiadał w porcie lotniczym za transport bagażu pasażerów.
Urodzony w algierskiej rodzinie Adelmalik Petitjean, który został zastrzelony przez policję po zabójstwie o. Jacques'a Hamela w Normandii, był etatowym pracownikiem portu lotniczego Chambéry-Savoie w regionie Rodan-Alpy, we Francji. Od grudnia 2015 r. do kwietnia 2016 r. pracował tam jako bagażowy.
Przez lotnisko Chambéry-Savoie przewija się rocznie 250 tys. pasażerów. Co byłoby, gdyby "szaleństwo" - jak nazywają to niektóre lewicowe media - dotknęło młodego Araba trzy miesiące wcześniej?
Dziennik "Daily Mail" informuje, że 19-letni Petitjean bez problemu przeszedł kontrolę policyjną, która badała jego poglądy i znajomości przed zatrudnieniem na lotnisku. Poradził sobie też doskonale z testami psychologicznymi.
W czerwcu 2016 r., a więc już po zakończeniu pracy na lotnisku, Petitjean próbował przedostać się do Syrii, aby walczyć w szeregach Państwa Islamskiego. Został jednak zatrzymany przez władze tureckie na granicy. Dopiero wtedy trafił na listę obserwacyjną francuskich służb, razem z drugim zabójcą 85-letniego księdza. Niestety, na umieszczeniu nazwisk obu terrorystów na liście się skończyło...
Autor: wg
Źródło: metro.co.uk, niezalezna.pl
29.07.2016
Warto o tym pamiętać!
O deintegracji Polonii …Instrukcja gen. SB Czesława Kiszczaka z lutego 1989 roku:
„… Nasze służby dyplomatyczne na całym świecie mogą i MUSZĄ inicjować powstawanie rożnych NOWYCH stowarzyszeń, organizacji oraz klubów w środowiskach polonijnych na całym świecie, aby ZDEINTEGROWAĆ te organizacje które istnieją.
Tylko nowo utworzone z NASZĄ pomocą i przy NASZEJ współpracy organizacje, stowarzyszenia czy kluby bedą NAS popierać.
Te stare organizacje polonijne pod tymi zarzadami jakie są teraz, nigdy z NAMI nie będą współpracować.
NASI ludzie za granica mają od dzisiaj zadanie glębiej niż poprzedno INFLIRTROWAĆ istniejące gremia kierownicze tych starych organizacji polonijnych na wszystkich szczeblach, a zwłaszcza na szczeblach centralnych.
Nasze służby dyplomatyczne razem z NASZYMI ludzmi muszą zapewnić OPERACYJNE możliwości oddzialywania na te stare organizacje, kreowania ich dzialalności i kierowania ich polityka, tak aby NAS wspierały.
Te stare organizacje muszą być przez NAS operacyjnie OPANOWANE, a jak się to nie uda to je ZBANKRUTUJEMY …
gen. Czesław Kiszczak”.
Źródło: archiwa IPN
28.07.2016
To jest wojna religijna!
28.07.2016
Ten miły chłopak, zaledwie 19-letni, już nie żyje. Nazywał się Adel Kermiche i w poniedziałek 26 lipca poderżnął gardło księdzu i zakonnicy.
Ksiądz nie żyje, zakonnica walczy o życie w szpitalu.
Ksiądz nie chciał uklęknąć, ale został przez Adela zmuszony; ksiądz, starszy od napastnika o 66 lat, nie był dla niego jakimś specjalnym wyzwaniem.
Adel mieszkał z rodzicami w Normandii i w zasadzie był normalnym chłopcem. Jak każdy chłopiec marzył o strzelaniu, ale był chłopcem serio, więc nie mając nawet 18 lat próbował pojechać tam, gdzie można postrzelać.
Do Syrii, gdzie w ISIS był jego kolega Maxime Hauchard.
Maxime występował w filmach, na których pokazywano, jak zabija jeńców Państwa Islamskiego. Z takim kolegą i z tak fotogeniczną buzią Adel miałby na pewno okazję postrzelać, poużywać noża i wystąpić w popularnych filmach produkowanych przez Państwo Islamskie, ale niestety.
Złapano go w Niemczech, przekazano Francuzom, ci oddali go pod nadzór rodziców we Francji. Nie wyrzekł się młodzieńczych marzeń i gdy tylko stał się pełnoletni, wyjechał przez Szwajcarię do Turcji, Niestety, tam znowu złapano go na granicy i wydalono do Francji.
Władze francuskie nie wykazały zrozumienia dla jego młodzieńczych fascynacji bronią i Państwem Islamskim i skazano go na dwa i pół roku więzienia.
Władze jednak opamiętały się, nie chciały niszczyć życia tak dobrze rokującego młodego człowieka i zwolniono go warunkowo, za kaucją, po niecałym roku. Warunkiem było jednak to, że będzie mieszkał z rodzicami i nosił elektroniczną bransoletkę. Jasne jest jednak, że taka bransoletka to bardzo poważne naruszenie wolności osobistej człowieka, więc zgodzono się, żeby bransoletka była wyłączana między 8:30 a 12:30 rano.
Tak się dobrze składa, że msze w kościołach odbywają się rano; ta, którą odprawiał Jacques Hame, odbywała się o 9 rano.
Do kościoła Adel udał się w towarzystwie kolegi, też znajdującego się na liście „S”, takiej, na którą trafiają osoby podejrzewane o poważne związki z terroryzmem i które powinny być śledzone. Zabili księdza, zakonnicy poderżnęli gardło, a następnie po arabsku odprawili, jak mówią świadkowie, „nabożeństwo wokół ołtarza”. Morderstwo i nabożeństwo filmowali, pewnie żeby wynagrodzić sobie frustrację, że nie mogli kręcić filmów w Syrii.
Wychodzących z kościoła z wesołym „Allahu akbar” na ustach, Adela i kolegę zabili policyjni strzelcy wyborowi, nie dając im żadnej szansy na sprawiedliwy proces, wyrok dziesięciu lat więzienia i wyjście za trzy lata.
To oburzające naruszenie prawa młodziutkich terrorystów do życia i popełniania kolejnych morderstw nie powinno policjantom ujść na sucho. Miejmy nadzieję, że władze francuskie wydadzą zakaz posługiwania się bronią palną przez oddziały antyterrorystyczne, a strzelający do Adela zostaną postawieni przed sądem.
P.S. Trwają poszukiwania lekarza, który stwierdzi, że Adel miał depresję/schizofrenię/padaczkę/dysleksję/zanik jąder/swędzącą egzemę (niepotrzebne skreślić).
Grzegorz Lindenberg
Źródło: gloria.tv
https://gloria.tv/article/bnMPYKLAk2JEJhBAUwvDd1i1v
27.07.2016
Uprzejmie informujemy, iż wydana w 2007 roku książka Adama Dyrko "Wygnańcze szlaki" jest już dostępna w formie elektronicznej, w zbiorze Polona Biblioteki Narodowej.
https://polona.pl/item/55725504/0/
27.07.2016
Kręgi w zbożu.
Dziwne wzory odkryte w Bawarii
W miejscowości Mammendorf w Bawarii na polu jednego z rolników pojawiły się dziwne wzory. Nie wiadomo, skąd się wzięły, ale wielbiciele opowieści o UFO już niszczą resztę zbiorów gospodarza, który wezwał z tego powodu policję.
Pisał o tym nawet renowany dziennik "Süddeutsche Zeitung". Całość doniesienia na:
http://www.tvn24.pl/ciekawostki-michalki,5/niemcy-kregi-w-polu-kukurydzy-w-bawarii,663807.html
Źródło: http://www.tvn24.pl
27.07.2016
Der türkische Präsident Erdogan
im ARD-Interview | Das Erste
Veröffentlicht am 26.07.2016
In einem über 30-minütigen ARD-Exklusiv-Interview hat sich der türkische Präsident Recep Tayyip Erdogan zur derzeitigen Lage in seinem Land geäußert. Im Gespräch mit BR-Chefredakteur Sigmund Gottlieb, das im Präsidentenpalast in Ankara geführt wurde, äußerte er sich zu mehreren Themen.
27.07.2016
Bawarczyk drukował pierwsze polskie książki
25 lipca 1510 roku niejaki Florian Ungler, drukarz książek z Bawarii, założył pierwszą w Polsce drukarnię drukującą książki w całości w języku polskim. Zakład swój otworzył w gościnnym domu biskupa płockiego Erazma Ciołka, a pierwszą pozycją było wydrukowanie kalendarza na rok 1511.
W latach 1510-1516 z drukarni Unglera zwanej „pierwszą”, wyszło ponad 80 dzieł różnej treści. Do autorów tłoczonych u Unglera należeli m.in. uczeni związani z Akademią Krakowską oraz wybitni humaniści – Paweł z Krosna, Jan Dantyszek, Jan z Głogowa, Andrzej Krzywicki, Jan ze Stopnicy czy Rudolf Agricola. Z tego okresu pochodzi „Raj duszny” – modlitewnik przełożony z łaciny przez mieszczańskiego pisarza Biernata z Lublina – uznawany za pierwszą książkę wydaną w całości w języku polskim.
Drugim wydawnictwem propagującym polszczyznę była rozprawa o ortografii polskiej Stanisława Zaborowskiego „Ortografhia seu modus recte scribendi et legendi polonicym idioma”. Prawdopodobnie Ungler, przygotowując się do wydania tej ostatniej pozycji, zlecił Zaborowskiemu przygotowanie wskazówek ortograficznych specjalnie na potrzeby tego przedsięwzięcia. Praca ta przyczyniła się do uporządkowania zasad pisowni polskiej i poszerzenia kręgu odbiorców słowa drukowanego. W 1512 r. wyszło dzieło Jana ze Stobnicy „Introductio in Ptholomei Cosmographiam” z mapą Ameryki.
Z kolei z „drugiej” drukarni wyszło 166 pozycji m.in. pierwsze drukowane mapy Polski i zachodniej części Litwy autorstwa Bernarda Wapowskiego – najstarszy zabytek kartografii polskiej czy „Żywot Pana Jezu Krysta” św. Bonawentury.
Najbardziej popularnym dziełem owego czasu, które wyszło z pod prasy Unglera był ilustrowany zielnik Stefana Falmierza „O ziołach i mocy ich”. To pierwsza polska encyklopedia przyrodniczo-lekarska. Zawiera wiadomości z zakresu biologii, zoologii, ale również medycyny ludowej o czym świadczy swoisty spis treści: „O paleniu wódek z ziół; O rodzeniu dziatek; O stawianiu baniek; O puszczaniu krwie; O radzenia ciału powietrza morowego; O lekarstwach doświadczonych na wiele niemocy...”. Ungler ozdobił tekst rysunkami polskich kwiatów polnych, co nadało jej rodzimy charakter, a praktyczne poradnictwo sprawiło, że książka ta znalazła szerszą grupę odbiorców.
Ungler zapisał się też w historii drukarstwa jako innowator krojów pisma. W jego pierwszej drukarni przeważały pisma rotundowe. Jako pierwszy w polskim drukarstwie wprowadził antykwę. W 1527 r. zastosował lekko kursywną szwabachę, co jest uznawane za pierwszą próbę stworzenia czcionki polskiej. Sam o tym tak mówił:
Pracem się tej naprzód i przed innemi podjął, żem księgi polskie nigdy niebywałymi buksztaby drukował. Potym inni ze mnie przykład brali. Już teraz to pismo na wsze strony rozszerzyło się i szerzyć się będzie.
Właścicielowi drukarni przypisuje się również wymyślenie i zastosowanie ilustracji masowej w formie prostych drzeworytów o czytelnej treści.
Autor: MŁ
Źródło: kangur.uek.krakow.pl
25.07.2016 godz. 14.40
14 Pokemonów Erdogana
Erdogan i izraelski gaz czy wszędzie prośba o azyl zakończy sie sukcesem
Tak, on je też łapie. Jeszcze nie wie gdzie są – 14 tureckich okrętów wojennych i kilkadziesiąt helikopterów (te chyba wchodzą w skład jednostek pływających), z którymi nie zdołano nawiązać żadnego
kontaktu. [1]
Nie wdając się w żadne przypuszczenia typu dlaczego? warto się zastanowić czy w dzisiejszym świecie jakiś kraj byłby w stanie udzielić tym marynarzom azylu. A jeśli tak to dlaczego?
Proponuję inne spojrzenie na Turcję i to co się stało. Nikt nie porusza przyziemnego wątku – gazu; tego w rurach płynącego. Pomijając wszelkie sprawy polityczne (których wagi nie mam zamiaru pomniejszać) zatrzymam się przy gazie. Turcja, aspirująca do grona państw UE, to kraj na tyle wielki (2,5 raza jak Polska, prawie 80 mln ludności), że jego przyjęcie zachwiałoby na pewien czas stabilnością obecnej UE. To kraj z mocną gospodarką (tak, tak – 17 gospodarka świata), pół milionową armią i – niestety dla Europy – z odradzającym się stopniowo Islamem, a także – w oczywistym kontraście do miękkuchnych mężów Europy – z despotą i zamordystą na czele państwa. Konkurent dla gospodarki niemieckiej w Unii? Nie, nie może nim być - to wykluczone. Wystarczy przypomnieć los polskiej gospodarki...
Wróćmy do gazu.
Większość świata przestawia się na gaz. Turcja w tym względzie ma kluczowe położenie, jest między azjatyckim źródłem ropy i gazu a konsumującą Europą. To położenie podobne do naszego – stoimy pośrodku handlujących: Rosji i Europy. Przez obszar Turcji ma się w 2020 r. odbywać w kierunku UE tranzyt 64 do 104 mld m3 gazu, a i sama Turcja jest wielkim konsumentem gazu – ma go rocznie zużywać 66 mld (dla porównania my – 17 mld). Turek systematycznie buduje TANAP czyli Trans-Anatolian Natural Gas Pipeline.
A w tym miejscu świata zrobiło się tak...
Oprócz tradycyjnych producentów ropy i gazu (i wynikających z tego skutków politycznych) do gry przystąpili: w roku 2014 Izrael ze swymi złożami gazu ziemnego (złoża o nazwie Lewiatan i Tamar) w szelfie przybrzeżnym (aż pod Cypr) i Egipt z nieco mniejszym (złoże Zohr). W 2015 r. chyłkiem przemknęła na bałkańskim portalu informacja, że Izrael ma gotową sieć przesyłową gazu w kierunku Turcji, a Turcja w kierunku Izraela. [2] Przeszkodą oczywiście Syria... W tym roku podobnie skromna informacja ujawniła, że Izrael jest gotowy posłać 30 mld m3 gazu w kierunku Europy, z czego 10 mld przejmie Turcja, a Zachód resztę...
A przecież wszyscy teraz chcą gazu, zaś ci co go mają chcą go sprzedać. I co? Ano Putko zagrożony razem ze swoimi BlueStream, TurkStream itd. Dla Gazpromu Turek po Niemcu to drugi co do wielkości odbiorca gazu, a Turek ciągle buduje ten gazowy tranzyt, i chętnych do sprzedania gazu coraz więcej...
Zresztą, co tu tłumaczyć – tu jest wszystko [2], [3]
I nagle tam takie dziwne ruchy: Erdo pogodził się i z Netanjahu i z Putkiem (nawet obiecał mniej naciskać na Asada), Netanjahu objeżdża kraje Afryki aby ponaprawiać stosunki dyplomatyczne, a nawet zaczyna gadać z przywódcami z Egiptu. Próba dogadania się Erdogana z Merkel ostatecznie nie wypaliła i pozostało mu tylko wypiąć się na Unię, co też uczynił i niegroźny mu już unijny szantaż, że wprowadzenie kary śmierci to przerwanie postępowania akcesyjnego i dalsza blokada wizowa.
Z perspektywy czasu można powiedzieć tak: Ameryce nie podobało się nawiązywanie dobrych stosunków pomiędzy Rosją i Turcją – musiała tu włożyć palec. Pierwsze poważne ostrzeżenie to strącenie ruskiemu myśliwca SU, drugie to fala zamachów na policję i wojsko. Nie skutkowało więc trzeba było zrobić mu pucz. Ale Turek pewnie skorzystał z informacji wywiadowczych Moskwy i Telawiwu – zrobił wcześniejszy ruch do przodu i przy okazji pozbędzie się opozycji. Przecież wszystko i tak sprowadza się do pieniędzy - biznes jest ważniejszy, a w tym przypadku (gaz) wymagany jest spokój w regionie, a arabska wiosna spełniła już swoją rolę i można ten tort podzielić wg wcześniejszych planów. [4]
Prawdziwe oblicze Recepa ujawnia się od konfliktu do konfliktu, czy to będzie z Kurdami, Merkel czy Izraelem. On buduje regionalne imperium. Czasem wydaje się, że to Recep rozdaje karty, a już gdy ujrzałem to zdjęcie - załączone na wstępie – przestałem mieć wątpliwości. Taką minę Merkel ujrzałem z nieukrywaną radością – nawet jeśli to fotomontaż. Proszę o częściej!
Wielokrotnie oficjalnie mówił, że chciałby rządzić do 2023 r. - do obchodów stulecia Republiki Tureckiej, a przyświeca mu w tym pewien cel...
W dniu 31.12.2015 r. Erdogan wrócił z wizyty w Arabii Saudyjskiej (o czym doniosły [5] media tureckie) i na pytanie dziennikarza: - Czy możliwe jest utrzymanie obecnej struktury państwa i jednoczesne zwiększenie uprawnień prezydenta jak to ma miejsce w USA, Francji i Rosji, a nie utrzymanie tylko funkcji reprezentacyjnych? - odpowiedział: - Oczywiście, że są takie przykłady, popatrzmy na Niemcy Hitlera – dodając po chwili, że i w późniejszych latach były tego przykłady.
Nic dziwnego, że niechętni mu nazywają go Hitlerdogan.
A pokemony?
Każdy teraz łapie jakiegoś swojego – Erdogan tureckojęzycznych. Trzy dni po puczu, a nałapał ich prawie 50 tysięcy. A tych marynarzy? Złapie ich czy po latach dowiemy się o jakimś tajemniczym wybuchu... Ostatnie informacje sugerują, że były to jednostki biorące udział w manewrach NATO na morzu Czarnym.
Zupełnie na koniec 2 informacje.
Pierwsza – w poniedziałek odbyła się w parlamencie brytyjskim debata na temat przyszłości programu nuklearnego Trident (podwodne okręty atomowe z głowicami jądrowymi). Na zadane w trakcie debaty pytanie: czy byłaby Pani gotowa zastosować atak nuklearny, który może zabić tysiące mężczyzn, kobiet i dzieci świeżo upieczona premier Wielkiej Brytanii odpowiedziała: tak. [6] A przy okazji o wiarygodności mediów: Onet tego nie cytował – to zrozumiałe, ale Niezależna też nie – i któryś już raz z kolei widać pewne podobieństwo z Onetem. Nie chcą nas denerwować?
Druga – Turcja udostępniła w 2015 r. bazę wojskową Incirlik wojskom amerykańskim (1500 żołnierzy) na stacjonowanie w niej samolotów i dronów w celu prowadzenia operacji antyterrorystycznych przeciwko stanowiskom ISIS w Syrii i Iraku. [7] Nieliczne informacje ujawniają, że w tej bazie Amerykanie trzymają pociski nuklearne, a wg różnych źródeł od 50 do 90 szt. Nie trzeba się wysilać by przypuszczać na kogo są przygotowane, bo z pewnością nie na krwiożerczych terrorystów.
Czy w Polsce – na wschodniej flance - też będziemy to trzymać? Na terrorystów?
I jak te amerykańskie zniosą towarzystwo rosyjskich w obwodzie kaliningradzkim – nie sfermentują ze złości?
Zdjęcie: internet
[3] OIL AND GAS PIPELINES INTO AND ACROSS TURKEY – 406203.PDF
[5] http://m.slobodnadalmacija.hr/Novosti/Najnovije/tabid/296/articleType/ArticleView/articleI (link is external)d/311766/Default.aspx (link is external)
Autor: jasienko
Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/jasienko/14-pokemonow-erdogana
24.07.2016
Niemiecka mniejszość bezczelnie: nasze prawa w Polsce są zagrożone
Przedstawiciel mniejszości niemieckiej w Polsce powiedział w wywiadzie dla "Deutsche Welle", że granie emocjami narodowymi w Polsce napawa go grozą. Rafał Bartek, przewodniczący Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców na Śląsku Opolskim, dodał, że "o sile państwa świadczy to, jak obchodzi się ono ze swoimi mniejszościami" i że polska ustawa o mniejszościach została ewidentnie naruszona.
Niemcowi nie podoba się, że polski rząd zdecydował o włączeniu do Opola części czterech gmin zamieszkałych przez mniejszość niemiecką. Jego zdaniem narusza to ustawę o mniejszościach narodowych, będąc zmianą terytorialną w kontekście proporcji narodowościowych.
"W tej nowej geopolitycznej i administracyjnej sytuacji, mniejszość nie będzie mogła realnie korzystać z tych praw, do których miała dostęp w gminach i z których realnie korzystała"
- skarży się Roman Bartek. I krytykuje wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego:
"Trochę to wieje grozą, gdy w dyskusji używa się tak mocnych argumentów narodowościowych. Zamiast używać argumentów merytorycznych, używa się argumentów w stylu "zabraliśmy Niemcom, a daliśmy Polakom".
Co takiego "skandalicznego" powiedział Jaki? Chodzi o jego słowa dotyczące Elektrowni Opole, która choć znajduje się w gminie Dobrzeń Wielki, przejdzie teraz pod pieczę Opola:
– To jest mała gmina, która przez lata dysponowała gigantycznymi pieniędzmi. Nie wiedziała, w jaki sposób je wydawać, tyle było tych pieniędzy. Dochodziło do sytuacji absurdalnych, że tam powstawały 4 drużyny piłkarskie. Ja się pytam, jakie prawo do elektrowni ma wąska grupa osób mieszkająca w Dobrzeniu, związana z mniejszością niemiecką?
Przedstawicielowi mniejszości niemieckiej, który tak bardzo oburza się na rzekome naruszanie praw niemieckiej mniejszości, warto przypomnieć, że Polacy w Niemczech w ogóle nie mają obecnie statusu
mniejszości narodowej. Został im on im odebrany przez nazistowskie władze III Rzeszy i nigdy go nie przywrócono.
W listopadzie 2014 r. niemieckie ministerstwo spraw wewnętrznych odrzuciło wniosek Związku Polaków w Niemczech o nadanie Polakom statusu mniejszości. Według danych niemieckiego urzędu statystycznego z 31 grudnia 2013 r. w Niemczech zameldowanych było 609 855 osób legitymujących się wyłącznie obywatelstwem polskim oraz 690 tys. osób posiadających zarówno niemieckie, jak i polskie obywatelstwo. Łącznie w Niemczech przebywa na stałe ok. 2 mln Polaków, co stanowi ok. 2,5 proc. ludności kraju.
A jak wygląda sytuacja Niemców w Polsce?
Według wyników spisu powszechnego z 2002 r. narodowość niemiecką deklarowało jedynie 152 897 osób (0,4 proc. mieszkańców Polski). Mimo to Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Niemców na Śląsku Opolskim (TSKN) regularnie (od 1991 r.) zgłasza swoich kandydatów w wyborach parlamentarnych z listy komitetu wyborczego „Mniejszość Niemiecka”. Komitet wyborczy mniejszości narodowej nie jest przy tym związany klauzulą zaporową 5 proc. głosów w skali kraju, determinującą prawo do uczestniczenia w podziale mandatów w wyborach do Sejmu.
Źródło: niezalezna.pl z 22.07.2016
22.07.2016
Niemcy tylko swoim wypłacą odszkodowania za prace przymusowe... Polakom odmówili
Zupełnie niezauważona przez większość mediów (także polskich) weszła w życie uchwała przyznająca odszkodowania dla niemieckich pracowników przymusowych... UWAGA: Nie chodzi o pracowników przymusowych zmuszanych do pracy na terenie III Rzeszy. Odszkodowania będą wypłacane Niemcom i Volksdeutschom, którzy w latach 1939-1956 byli zmuszeni do pracy poza terytorium Niemiec. W ocenie wielu historyków, taki stan rzeczy i działania niemieckiego rządu mogą być kolejnym krokiem w fałszowaniu polityki historycznej, w ramach której kolejne niemieckie grupy uznawane zostają za najbardziej poszkodowane podczas II wojny światowej. Gdzieś zanika prawda, że wojnę rozpętali właśnie Niemcy...
Od 1 sierpnia wszyscy Niemcy oraz ci, którzy podpisali Volkslistę i w okresie od 1939 do 1956 roku zostali zmuszeni do pracy przez władze innych państw, mogą złożyć do Bundesverwaltungsamt (Federalny Urząd Administracyjny) wniosek o przyznanie im specjalnego odszkodowania w wysokości 2500 euro, za pracę przymusową. Wniosek można złożyć osobiście, mailowo, pocztą albo uzyskać wszelkie informacje telefonicznie. Jeszcze w tym roku państwo wypłaci na ten cel 20 milionów euro, a przez kolejne dwa lata jeszcze 15 milionów.
Informując o tej decyzji federalny minister spraw wewnętrznych Thomas de Maiziere stwierdził, iż jest to oddanie sprawiedliwości i należnej godności wszystkim tym cywilnym obywatelom niemieckim oraz osobom przyznającym się do niemieckości, których ciężki los, często w nieludzkich warunkach zmusił do przymusowej pracy.
Poseł do Bundestagu z ramienia CDU Hartmut Koschyk, pełniący funkcję pełnomocnika niemieckiego rządu ds. mniejszości narodowych (członek Związku Wypędzonych, który wsławił się tym, iż był przeciwny uznaniu polsko-niemieckiej granicy na Odrze i Nysie) pochwalił przyznanie odszkodowania dla niemieckich pracowników przymusowych. Stwierdził, że decyzja ta jest uznaniem i uhonorowaniem trudnego losu wielu Niemców.
- Godnym podkreślenia jest fakt, że wielu poszkodowanych znajduje się w bardzo podeszłym wieku, więc postanowiono, że w razie ich śmierci prawo do odszkodowania przejdzie na małżonka lub dzieci. Jest to godny pochwały symboliczny gest – powiedział Koschyk.
Również przewodniczący Związku Wypędzonych Bernd Fabritius nie kryje zadowolenia z decyzji o przyznaniu tej grupie Niemców odszkodowania.
- Cieszę się, że to nam się udało – powiedział szef BdV przypominając, że od wielu lat jego związek dopomina się takiego właśnie rozwiązania.
Nowa grupa poszkodowanych
Historycy nie kryją oburzenia takim stanem rzeczy. Czytając informacje na temat Niemców, którzy jakoby w nieludzkich warunkach byli zmuszani do pracy, można odnieść wrażenie, że właśnie podjęto próbę
przeforsowania kolejnej zmiany historycznej i utrwalenie w świadomości społecznej nowej grupy niemieckich ofiar drugiej wojny światowej. Na razie do niemieckich ofiar sami Niemcy zaliczają głównie:
miliony niemieckich wypędzonych, miliony cywilnych ofiar alianckich nalotów na niemieckie miasta, setki tysięcy niemieckich żołnierzy w oflagach, czy wreszcie dziesiątki tysięcy cywilnych ofiar
skazanych na kary więzienia w Polsce, w Rosji Sowieckiej, czy na Węgrzech.
Związek Wypędzonych (BdV) lansuje teorię, zgodnie z którą najcięższy los mieli przeżywać obywatele niemieccy zmuszani do pracy w powojennej Polsce. Byli to rodowici Niemcy oraz Volksdeutsche, którzy – jak twierdzą historycy powiązani ze Związkiem Wypędzonych - natychmiast po zakończeniu wojny byli internowani i osadzani w obozach pracy, gdzie umierali szybciej niż ci z transportów z wypędzonymi.
Co ciekawe, wśród ogromu danych na ten temat umieszczonych na stronach BdV próżno by szukać informacji o tym, kto faktycznie rozpoczął drugą wojnę światową, kto rozpoczął zagładę Polaków, a później Żydów, wreszcie kto budował niemieckie obozy zagłady i koncentracyjne.
Polakom odmówili
Należy w tym miejscu przypomnieć, że kilka lat temu, w podobnej sytuacji niemiecki rząd poszkodowanym przez
III Rzeszę Polakom zdecydowanie odmówił jakiegokolwiek odszkodowania.
Pod koniec 2007 roku berlińska kancelaria mecenasa Stefana Hambury w imieniu Związku Byłych Więźniów Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych przesłała do federalnego ministerstwa finansów wniosek o przyznanie dawnym polskim więźniom jako osobom pokrzywdzonym przez III Rzeszę dopłat do rent i emerytur.
Adwokaci w imieniu około 16 tys. żyjących wtedy jeszcze w Polsce ofiar nazizmu, przetrzymywanych w niemieckich obozach i więzieniach, zażądali od rządu niemieckiego miesięcznej dopłaty do ich rent i emerytur, zwanych w Niemczech Pflegegeld - czyli pieniędzy pielęgnacyjnych w wysokości 410 euro. Wtedy niemiecki rząd bardzo szybko odmówił wypłacania jakichkolwiek pieniędzy.
Federalne ministerstwo finansów w Berlinie odpowiedziało w 2007 roku, że nie przewiduje żadnych dodatkowych wypłat dla tej grupy poszkodowanych, bowiem jakoby dostali oni już pieniądze poprzez fundację „Polsko-Niemieckie Pojednanie”. Problem polega jednak na tym, że fundacja wypłacała jednorazowe odszkodowania, a we wniosku polscy poszkodowani przez III Rzeszę domagali się comiesięcznych dopłat, których pewnie nigdy nie otrzymają.
Autor: Waldemar Maszewski
Źródło: niezalezna.pl