Rośnie liczba katolików na świecie: to już ponad 1,4 mld
Przybywa katolików na świecie. Największy rozkwit przeżywa obecnie Afryka, zaś z największymi wyzwaniami mierzy się Europa – wynika z opublikowanych najnowszych wydań Rocznika Statystycznego Kościoła oraz Rocznika Papieskiego.
Rocznik Statystyczny Kościoła (Annuarium Statisticum Ecclesiae 2023) oraz Rocznik Papieski (Annuario Pontificio 2025) publikują najnowsze dane dotyczące Kościoła katolickiego. Wynika z nich, że liczba katolików na świecie wzrosła z 1,39 mld do 1,406 mld, czyli o 1,15 proc., co jest kontynuacją wzrostowej tendencji z poprzednich lat.
Kościół liczniejszy w Afryce niż w Europie. Prawie co 7 katolik, to Brazylijczyk
Blisko połowa wszystkich katolików (47,8 proc.) zamieszkuje kontynenty obu Ameryk: 27,4 proc. Amerykę Południową, 13,8 proc. Amerykę Środkową i 6,6 proc. Amerykę Północną. Najwięcej katolików na świecie, bo aż 13 proc. to Brazylijczycy. W sumie żyje w Brazylii aż 182 mln katolików. W Argentynie, Kolumbii i Paragwaju odsetek członków Kościoła katolickiego na tle całej populacji wynosi ponad 90 proc. Liczba katolików wzrosła w obu Amerykach o 0,9 proc.
Na kontynencie azjatyckim liczba katolików wzrosła natomiast o 0,6 proc. i stanowi 11 proc. katolickiej społeczności na całym świecie. Kraje z największą liczbą katolików w Azji Południowo-Wschodniej, to Filipiny (93 mln) oraz Indie (23 mln) – w tych dwóch krajach mieszka łącznie 76,7 proc. katolików na kontynencie.
Co piąty katolik na świecie mieszka w Afryce, a ich liczba wzrosła w 2023 r. o 9 mln, czyli o ponad 3,3 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem i wynosi 281 mln. Najwięcej z nich, to mieszkańcy Demokratycznej Republiki Konga – 55 mln i Nigerii – 35 mln.
W Europie mieszka mniej katolików niż w Afryce. Stanowią oni 20,4 proc. wszystkich katolików na świecie. Najwolniej wzrasta też ich liczba – zaledwie o 0,2 proc. Niemniej jednak wzrósł ich odsetek na tle całej populacji kontynentu i wynosi 39,6 proc. Polska jest jednym z trzech krajów, oprócz Włoch i Hiszpanii, w którym katolicy stanowią ponad 90 proc. społeczeństwa.
W Europie największy ubytek księży i diakonów stałych
Liczba biskupów na świecie wzrosła z 5353 do 5430, a kapłanów jest obecnie blisko 407 tys. Ich liczba najliczniej wzrosła w Afryce i Azji (odpowiednio o 2,7 proc. i 1,6 proc.), zaś najmocniej, bo aż o 1,6 proc. spadła w Europie, choć to właśnie na Starym Kontynencie posługuje aż 38 proc. z nich.
Również Europa jest jedynym kontynentem, na którym spadła liczba diakonów stałych, choć nadal posługuje tu 31 proc. ze wszystkich 51 433 diakonów stałych na świecie. Więcej, bo 39 proc. z nich, posługuje w Ameryce Północnej.
Tylko w Afryce rośnie liczba zakonników
Coraz wolniej spada liczba zakonników i sióstr zakonnych na świecie, zwłaszcza w obu Amerykach. Afryka, jako jedyny kontynent zanotowała natomiast wzrost liczby braci i ojców zakonnych.
Z kolei liczba sióstr zakonnych zmalała z 599,2 tys. do 589,2 tys. a spadek ten spowodowany jest w dużej mierze podeszłym wiekiem sióstr, a w mniejszym niż wcześniej stopniu odejściami z życia zakonnego. Najwięcej, bo 32 proc. sióstr, mieszka na terenie Europy, choć to właśnie na tym kontynencie ich liczba spadła najbardziej, bo aż o 3,8 proc., podczas gdy przybyło ich zarówno w Afryce (o 2,2 proc.) jak i w Azji Południowo-Wschodniej (o 0,1 proc.)
Coraz mniej seminarzystów
Nieprzerwanie od 2012 r. utrzymuje się spadek liczby seminarzystów, których, wg danych, jest 106 495. Spadek ten najszybciej postępuje w Europie (o 4,9 proc.). Z trendu wyłamuje się Afryka, gdzie liczba kandydatów do kapłaństwa wzrosła o 1,1 proc. W 2023 r. to właśnie z Afryki i Azji pochodziło ponad 61 proc. kleryków.
Dorota Abdelmoula-Viet – Watykan
Moje imię
„Cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie” 9(Łk 10,20).
Chyba nie za bardzo się z tego cieszymy. Dbamy głównie o swoje imię na ziemi: o to, co o nas powiedzą, co napiszą. Opinia może i ważna, ale często zawodna. Tyle wspaniałych i fałszywych opinii krąży po świecie! Tyle pomników budowano i potem przewracano!
Czytałem o pewnym polityku, który świętował jubileusz. Opowiadano o nim niezwykłe rzeczy: jaki nadzwyczajny, bardziej mąż stanu niż polityk. Po jubileuszu polityk poszedł do domu, położył się spać i miał sen. Przyśnił mu się anioł. Polityk zapytał: „Co o mnie zapisano w niebie?” Anioł poszedł sprawdzić. Wrócił i powiedział: „ „Przeczytałem wszystko, słowo po słowie, litera po literze. Chyba się nie mylę, napisano, że jesteś skończonym głuptasem”.
Święty Jan Vianney, kiedy nie był jeszcze kochany przez ludzi, głosił kazanie. Raptem zaciął się. Nie wiedział, co dalej powiedzieć. Ani w prawo, ani w lewo. Stał na ambonie, jak czapla z kamykiem w dziobie. Ludzie uśmiechali się, śmiali. Wrócił upokorzony.
Jestem pewien, że całe to kazanie z dziurą w środku jest zapisane w niebie. Cieszą się nim wszyscy, bo im kto mądrzejszy, tym bardziej nieśmiały w mówieniu o Bogu. Może się jąkać i nawet zaniemówić.
Ks. Jan Twardowski
25 Sonntag im Jahreskreis C (2025)
Rechter Umgang mit Geld (Lk 16,1-13)
Geld spielt in der Bibel eine wichtige Rolle. Ich wage zu glauben, dass Gott einen Plan für unser Geld hat. Hätte er keinen Plan für unsere Finanzen, wäre ein wichtiger Lebensbereich nicht unter seiner Kontrolle. Weil Geld und materielle Güter unser Denken und Tun in einem solchen Maß beschäftigen und beeinflussen, gibt uns Gottes Wort mehr als 2350 Hinweise in Sachen Reichtum und Besitz. Da lesen wir, dass man mit Geld Essen kaufen, Ärzte bezahlen, soziale Programme finanzieren, Häuser bauen, Besitz erwerben, in Nöten helfen, Arme versorgen, Almosen geben, mit Geld Geschenke machen, Steuern bezahlen und Mitarbeiter im Reich Gottes beschäftigen kann. Über die Bedeutung des Sparens und den Sinn eines angemessenen Zinses berichtet die Bibel ebenso wie über die Möglichkeit Menschen freikaufen zu können.
Auch Jesus hatte keinerlei Berührungsängste mit dieser Thematik – im Gegenteil. In den Evangelien spricht Jesus in 16 von 38 Gleichnissen über dieses Thema. Der erzählt z.B. von einer armen Witwe, die das letzte Geld, die sie hatte, für Tempel Gottes gibt und er sagt: Diese Frau wird den Segen in Fülle haben (Mk 12,44). Jesus spricht durch das Gleichnis vom reichen Mann und armen Lazarus über die soziale Ungerechtigkeit in der Gesellschaft (Lk 16,19-31). Auch im Gleichnis des verlorenen Sohnes geht es um Erbe und Geld (Lk 15,11-32). Unsere Bibel beschreibt Besitz und Geld also nicht grundsätzlich als falsch und sündig, bewertet es nicht, doch sie verweist auf den enormen Reiz, den es ausüben kann, weil Reichtum Möglichkeiten eröffnet.
Wir - wie gehen wir mit dem Thema „Geld“ um? Möglicherweise sind wir falsch geprägt und setzen in unseren Gedanken Geld mit schnöder Gewinnsucht gleich. Oder wir empfinden es unangenehm, darüber zu sprechen, weil wir es als etwas Schmutziges oder Weltliches bewerten. Auf der einer Seite betonen wir, das das Geld nicht glücklich mache, auf der anderen Seite erleben wir auf Schritt und Tritt, welch große Rolle es in unserem Leben spielt. Auf der einen Seite erleben wir, dass Geld unglaublich viel Macht hat, die Welt regiert und niemand von Geldproblemen verschont bleibt, aber auf der anderen Seite machen wir die Erfahrung, dass Geld wirklich nur eine Nebensache ist. Bei all diesen Überlegungen ist es wichtig für uns, die möglichen Chancen und Gefahren des Reichtums und des Besitzes in Betracht zu ziehen.
Gefahren des Reichtums und des Besitzes…Die biblischen Texte von heute warnen uns vor Geldsucht und den Gefahren des Reichtums. Der Prophet Amos, der gegen die religiösen und sozialen Missstände in seinem Land ankämpft, warnt die Menschen vor dem Missbrauch ihrer Macht, des Geldes und des Besitzes. Der letzte Satz im heutigen Evangelium stellt uns sogar vor die Entscheidung: Gott oder Mammon – niemand kann beiden zugleich dienen! Hier warnt Jesus vor Habsucht und Geldgier. Jesus ermutigt auf der anderen Seite, dem Menschen zu schenken, zu leihen ohne zurückzufordern, wenn Menschen etwas brauchen. Wir können mit anvertrauten Talenten wuchern. Geld muss arbeiten, etwas Positives schaffen. Die Sucht nach Mammon aber kann uns zur Depression führen, vor allem wenn wir uns nicht von Jesus korrigieren lassen. Jeder falsche Umgang mit Geld führt zu Schaden – Schaden für uns, Schaden in der Beziehung zu den Menschen und zu Gott. Daher ist es ganz wichtig, dass wir den rechten Umgang mit Geld lernen.
Ja, rechter Umgang mit Geld kann erlernt werden. In der Bibel finden wir viele Beispiele: z.B. wir erfahren, dass Zachäus nach der Begegnung mit Jesus die Hälfte seines Besitzes den Armen gibt und erstattet von ihm Betrogenen die vierfache Summe zurück (Lk 19,8). Oder in der Apostelgeschichte lesen wir, dass Barnabas sich von seinem Besitz trennt und ihn in die Gemeinde gibt (Apg 4,36f)
Wir können lernen, verantwortungsvoll mit Gütern und Geld umzugehen. Jesus sagt im heutigen Evangelium: „Wer im kleinen treu und zuverlässig ist, der ist es auch im Großen“. Ganz klar weist uns Jesus darauf hin, worauf im Leben ankommt: „Treue im Kleinen!“.
Zuverlässigkeit wir von ihm erwartet, selbst im Umgang mit dem ungerechten Reichtum. Ferner appelliert Jesus an die Verantwortung. „Rechenschaft ablegen für die Verwaltung“ – gilt nicht nur für den unehrlichen Verwalter im heutigen Evangelium, sondern auch für uns. Wir werden vor Gott Rechenschaft ablegen über unserem Umgang mit Natur, Schöpfung, Besitz und mit Gütern, die wir zum leben brauchen. Daher die eindringliche Frage an uns: Geld mag die Welt regieren – aber regiert es auch mich – uns?
Liebe Mitchristen, entscheidend beim Umgang mit Geld ist die rechte Einstellung zu den Dingen. Gott hat uns Leben, Familie, Freunde, Natur – alles gegeben. Das ist das Wesen unseres barmherzigen Gottes. Er ist ein Geber. Alle guten gaben kommen von IHM. Der, der Geber, lebt in uns. Der will, dass wir uns seinen Charakter immer mehr aneignen. Der möchte dass wir nicht nur Empfänger, sondern auch Geber sind, dass wir gebende, glückliche Menschen sind. Das Glück hängt nicht davon ab, wieviel wir haben, sondern wie viel Freude wir daran haben, zu geben. Die Freude wird verdoppelt, in dem wir Güter, Besitz und Begabungen miteinander teilen.
Man braucht auch nicht reich zu sein, um teilen zu können. Und manchmal kann teilen reich belohnt werden. Der indische Dichter Rabindranath Tagore erzählt eine seltsame Geschichte vom „goldenen Reiskorn“.
„Ich ging als Bettler vor Tür zu Tür die Dorfstraße. Da erschien in der Ferne ein goldener Wagen… Hoffnung stieg in mir auf: die schlimmen Tage schienen vorüber; ich erwartete Almosen, die geboten wurden, ohne dass man um sie bat, und Reichtümer, die in den Sand gestreut werden.
Der Wagen hielt an, wo ich stand. Dein Blick fiel auf mich, und mit einem Lächeln stiegst du aus. Endlich fühlte ich mein Lebensglück kommen. Dann strecktes du plötzlich deine Hand aus und sagtest: „Was hast du mir zu schenken?“
Welch königlicher Scherz war das bei einem Bettler zu betteln! Ich war verlegen, stand unentschlossen da, nahm schließlich aus meinem Beutel ein winziges Reiskorn und gab es dir.
Doch wie groß war m ein Erstaunen, als ich am Abend meinen Beutel umdrehte und zwischen dem wertlosen Plunder das kleine Korn wiederfand – zu Gold verwandelt.
Da habe ich bitterlich geweint, und es tat mir leid, dass ich nicht den Mut gefunden hatte, mein Alles zu geben.“
Zum Schenken gehört Mut. Macht es Gott vielleicht auch so wie der König in der Geschichte?
Dr. Jerzy Grzeskowiak, Pfr. i. R.
Najświętszego Imienia Maryi (12 września)
Nikt o Matko Boża zbawionym być nie może,
jak tylko przez Ciebie.
Nikt nie ujdzie niebezpieczeństwa,
jak tylko przez Ciebie, Dziewico-Matko;
nikt daru nieba nie otrzyma,
jak tylko przez Ciebie, o ukochana przez Boga.
Św. German z Konstantynopola
Od XVI wieku znane jest w Hiszpanii święto Imienia Maryi. Papież Innocenty IX rozszerzył je na cały Kościół jako wyraz wdzięczności za uwolnienie Wiednia od Turków 12 września 1683 roku. W Kalendarzu Rzymskim to święto obecnie nie istnieje, ale ze względu na głębokie zakorzenienie w pobożności ludowej obchodzone jest nadal w niektórych regionach (np. Polska, kraje języka niemieckiego).
Romano Guardini, w niewielkiej i prostej, a przecież niezwykle pięknej książeczce pt. „Znaki święte”, w której po mistrzowsku komentuje święte symbole liturgii, w rozdziale o „imieniu Bożym” tak pisze o istocie imienia:
„Na pierwszych stronicach Pisma Świętego czytamy, że Bóg „przywiódł zwierzęta do Adama, aby zobaczyć, jak je nazwie”. Otwartymi zmysłami i bystro widzącą duszą człowiek patrzył poprzez postać w głąb istoty i to, co widział, wypowiadał w imieniu, w nazwie. A jego dusza odpowiadała stworzeniu. I poruszyło się w niej coś takiego, co pozostawało w szczególnym związku z istotą owego stworzenia, bo przecież człowiek jest ogółem i jednością całego dzieła twórczości Bożej. A te dwie rzeczy: istotę zewnętrznego przedmiotu i wewnętrzną odpowiedź, brzmiącą w samym człowieku, obie żywotnie z sobą zjednoczone, wypowiadał w on w dźwięku imienia.
W nazwie przeto, w imieniu, zamknęła się cząstka świata i cząstka ludzkiego wnętrza. A ilekroć człowiek wypowiadał jakieś imię, budził się w jego duchu istotny obraz danej rzeczy – i rozbrzmiewało znów to, co w jego własnym wnętrzu odpowiedziało niegdyś owemu obrazowi. Imię przeto było tajemniczym znakiem, za pomocą którego człowiek rozumiał świat i samego siebie.
Słowa są imionami. Mówienie zaś jest wzniosłą sztuką posługiwania się imionami, nazwami rzeczy, posługiwania się istotą rzeczy oraz istotą własnej duszy w nadanej im przez Boga harmonii”.
Imię wyraża zatem istotę rzeczy, do której się odnosi. W tym świetle rozumiemy, dlaczego wierni Starego Testamentu w ogóle nie wymawiali imienia Boga, ale zastępowali je słowem „Pan”. Znali przecież to imię, bo Bóg sam objawił je Mojżeszowi „Jestem, który jestem” (Wj 3,14). Imię Boga było dla Izraelitów obrazem Jego Istoty. Z tej racji rozumiemy też sens przykazania: „Nie będziesz brał imienia Boga, Pana Twego, nadaremno” oraz co miał na myśli Jezus, gdy uczył modlić się: „Święć się imię Twoje”. Imię Boga jest tajemnicze i święte. Przebłyskuje z niego Istota Nieskończonego i Stwórcy wszelkiego bytu, Istota Tego, „który jest”, który istnieje w niezmierzonej obfitości swego bytu i nieskończonej wielkości.
A co znaczy imię „Maryja”? Maria lub herbrajskie Mirjam to dość powszechnie używane żydowskie imię. W Starym Testamencie spotykamy Mirjam, siostrę Mojżesza, która walnie przyczyniła się do tego, że jej mały braciszek złożony w wiklinowym koszu na rzece Nil został uratowany od śmierci. W Nowym Testamencie znane są nam: Maria z Magdali, Maria – siostra Marty i Łazarza, Maria Salome – matka synów Zebedeusza i Maria – matka Marka, w której domu prawdopodobnie miała miejsce Ostatnia Wieczerza.
Istnieje ponad 60 wersji tłumaczenia imienia Maria. Jest rzeczą pewną, że w tymi imieniu – jak w imieniu Jezus – zawiera się imię Boga – Jahwe. Maria bądź Mirjam znaczy między innymi „umiłowana przez Boga” bądź „miłująca Boga”. „Ukochana przez Boga”, czyli zachowana od grzechu pierworodnego, wolna także od grzechów osobistych i przyjęta z duszą i ciałem do chwały Boga. Spośród wszystkich stworzeń Bóg właśnie Ją najbardziej ukochał.
Maria - „kochająca Boga”, tzn. Ona ukochała Boga, swego Pana całą duszą, całym sercem i ze wszystkich sił (Pwt 6,5). Ona kochała Go tak bardzo, że również do Niej mogą odnosić się słowa Jezusa o sobie samym: „Ja mam do jedzenia pokarm, o którym wy nie wiecie. (…) Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który mnie posłał, i wykonać Jego dzieło” (J 4,32.34). Bo również Jej „pokarmem” - takim jak codzienny chleb – jest czynić wolę Boga.
Maria – w to imię zwyczajnej dziewczyny z Nazaret od dwóch tysięcy lat składa swe serca i dusze tyle kobiet i mężczyzn, zanurza w nie swą miłość i cierpienie, grzeszność i zwycięstwa, modlitwy i wdzięczność, by łaskawie utorowała dostęp do Chrystusa, bo droga do Syna łatwiejsza jest przez Matkę! Wybrana przez Boga, „pełna łaski”, święta, a przecież taka zwyczajna. O tej zwyczajności tak niezwyczajnie pięknie mówił ks. Włodzimierz Sedlak:
„Co było w tej dziewczynie nadzwyczajnego? To, że była zwyczajna. Jej wielkość, że nie różniła się niczym od pospolitej dziewczyny. Stojąc, oparta o kolana swej matki, uczyła się o Bogu. Od matki dowiedziała się o tajemnych sprawach przemijania i rodzenia życia. Miałą swój wiek dojrzewania jak każde dziewczątko, podlegała wszystkim znanym przypadłościom fizjologicznym organizmu dziewczęcego. Znała pracę fizyczną, jak dom i kądziel. Dyskretnie ukrywała swój kształt przed okiem ciekawych, jak każda niewiasta w okresie ciąży. Karmiła Dziecko piersią, jak to czynią niemal wszystkie matki od początku dziejów ludzkości. Kochała, nuciła kołysankę, płakała, tęskniła, znała cierpienie, przeżywała śmierć Dziecka. W pełni dziewczyna, w pełni kobieta fizycznie i psychicznie. Prawdziwa dziewczyna, typowa dziewczyna.
Jej niepospolitość to, że była bardzo pospolita. Jej nadzwyczajność – była ogromnie zwyczajna. Współcześni Jej wiedzieli o Niej, że była zwykłą dziewczyną, pospolitą niewiastą, jak każda inna. Dopiero później, dużo później Jan Apostoł, starzec wygnany na Patmos, w wizji ujrzał Niewiastę w koronie z gwiazd dwunastu.
Wielkość Marii to Jej zwyczajność. Krótko – dziewczyna i tym tylko była wśród Jej współczesnych. Jej własny Syn Ją traktował, w oczach innych, jak zwyczajną kobietę. Dano Mu znać: „Matka Twoja czeka przed domem, chce Cię widzieć” (por. Mt 12,47). Nie wyszedł – „Która jest matka Moja i brat i siostra? Ci, co słuchają słowa Mojego” (por. Mt 12,50). Jak wiele kobiet współczesnych Jej, nie mogła się docisnąć do Chrystusa, odeszła, Wielkość Marii to jej pospolita dziewczęcość.”
W wyobraźni naszej Maryja jest pozbawiona tej prostej zwyczajności, wyjęta z ram codzienności i historii, malowana miłością ludzką, fantazją poetów i wyobraźnią malarzy. Wzbogacona o wiele cudowności, o aureolę nad głową, którą dorobili malarze i rzeźbiarze. Ale ona szła przez świat bez aureoli, jak każda kobieta. Nie jest prawdą, że gdzie Jej stopa stanęła, tam wyrastały kwiaty. To nieprawda, że dziecko do snu kołysali aniołowie, że oni krzątali się po domu, gotowali i sprzątali. To Ona sama troszczyła się o jadło, prała pieluchy, nuciła kołysanki, jak każda matka na świecie sprowadzając sen na oczy ukochanego Maleństwa. Maryja to prawdziwa kobieta dzieląca dolę swoich rówieśnic, swego nazaretańskiego środowiska, swego narodu, swej epoki. Właśnie dlatego każda dzisiejsza kobieta, a zwłaszcza każda matka ma z Maryją coś wspólnego: miłość do męża i dzieci, domową codzienność przy garach i porządkach, kłopoty, nerwy, lęki o przyszłość. Jest tylko jedna różnica, że była od nich bardziej święta – uświęcona wybraństwem Boga i macierzyństwem Jego Syna.
Ks. Jerzy Grześkowiak
KUL stworzył pierwszą w Polsce
cyfrową mapę polskich klasztorów
Zespół naukowców Ośrodka Badań nad Geografią Historyczną Kościoła w Polsce w Instytucie Historii KUL prześledził historię klasztorów i domów zakonnych od Chrztu Polski. Powstał „Atlas klasztorów w Polsce X-XXI wieku” oraz aplikacja - cyfrowa mapa, pokazująca ich lokalizacje. To pierwsze w historiografii Polski kompendium, które dokumentuje istnienie prawdopodobnie wszystkich zakonów i wspólnot zakonnych na ziemiach polskich i historycznie związanych z Polską. Wśród zgromadzeń, które odnaleźć można na przygotowanej mapie są zakony klauzurowe, czynne, żeńskie i męskie, rycerskie oraz kleryckie. Są też m.in. siostry podążające za cyrkiem i pracujące w najważniejszych kościelnych i państwowych instytucjach. Mapę cyfrową można znaleźć na stronie Ośrodka: https://experience.arcgis.com/experience/7d801a8ea94f46a696cec9e55063cee7. Początkowo naukowcy zakładali zbadanie do 4,5 tys. zakonów, ostatecznie zbadali prawie 12,5 tysiąca. – Wśród nich znalazły się tak tajemnicze i opisywane niekiedy w literaturze pięknej jak kalatrawensi czy templariusze – mówi dr hab. Robert Kozyrski, prof. KUL z Ośrodka Badań nad Geografią Historyczną Kościoła w Polsce w Instytucie Historii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II.
Prace od 2017 r. prowadził zespół badaczy, pod kierunkiem prof. Henryka Gapskiego. W tym gronie byli świeccy, duchowni i zakonni naukowcy historycy i archiwiści.
Cyfrowa mapa i atlas pokazują 8723 klasztorów i domów zakonnych żeńskich i 3774 męskich działających w 329 zakonach i zgromadzeniach zakonnych, w tym w 123 męskich i 206 żeńskich. Dzięki pracy zespołu pracowników Ośrodka Badań nad Geografią Historyczną Kościoła w Polsce KUL i licznych współpracowników powstało pierwsze w historiografii Polski kompendium, które dokumentuje istnienie prawdopodobnie wszystkich zakonów i wspólnot zakonnych na ziemiach polskich i historycznie związanych z Polską, a leżących obecnie na terenie Białorusi, Ukrainy, Łotwy, Litwy, Estonii, a nawet Rosji.
– To 12 497 miejsc lokalizacji domów zakonnych, klasztorów domów zakonnych, placówek zakonnych, zarówno tych istniejących, jak i nieistniejących – mówi siostra dr Monika
Kupczewska z Ośrodka Badań nad Geografią Historyczną Kościoła w Polsce, która przewodniczyła zespołowi ds. zakonów żeńskich.
– Fenomen naszego projektu polega na tym, że po raz pierwszy została ukazana kompletna lista tych wspólnot .
Zakon podążający za cyrkiem
Wśród tych wspólnot opisane zostało zgromadzenie Małych Sióstr Jezusa Karola de Foucauld, mające w swoim charyzmacie pomoc drugiemu człowiekowi przez obecność i dawanie świadectwa. W przekazanych badaczom dokumentach jedna z siedzib miała w nazwie miejscowości słowo „cyrk”. – Okazało się, że ta wspólnota nie była związana zdanym terytorium, ale z…cyrkiem. Siostry przemieszczały się wraz z grupą cyrkowców, pełniąc różne funkcje, przede wszystkim misję opieki duchowej – wyjaśnia siostra dr Kupczewska.
Zakonnice z tego zgromadzenia towarzyszą „ludziom pracy”, pracują na„zmywakach”, w fabrykach. W Krakowie jedna z sióstr pracowała w fabryce bombek choinkowych. To nie jedyny niezwykły fakt, który ukazuje „Atlas..” . Jedna ze wspólnot sióstr sercanek swoją siedzibę miała na….dachu kościoła parafialnego. W latach 60-tych XX wieku, gdy zgromadzenia zakonne były rugowane z przestrzeni publicznej, proboszczowie zapraszali siostry do pracy w parafiach. Jako miejsce zamieszkania proponowali domy parafialne lub organistówki, w tym przypadku… strych budynku parafii.
Jawnie i w ukryciu
Pierwsi na ziemiach polskich pojawili się w X wieku benedyktyni, w XII wieku – pierwsze siostry zakonne. Największa liczba zakonów męskich funkcjonowała pod koniec XVIII
wieku. W czasie zaborów, od 1772 roku, klasztory były likwidowane, szczególnie w latach 80-tych XVIII wieku i po powstaniu styczniowym 1863-1864.
– Zakonnicy byli zwalczani ponieważ pielęgnowali polskość, kulturę i tradycję. Głównym zarzutem wobec nich było „niemoralne prowadzenie się”, które miało polegać na szerzeniu wśród dzieci polskości i
kultywowaniu polskich modlitw czy pieśni religijnych
Dlatego w XIX wieku kapucyn, błogosławiony ojciec Honorat Koźmiński, zaproponował Kościołowi inną formę życia zakonnego – ukrytego. Założył ponad 20 zgromadzeń żeńskich sióstr bezhabitowe (niehabitowych). Siostry prowadziły ukryte życie, często zmieniając lokalizacje. Aplikacja jest tak dokładna, że pokazuje ich przenosiny z kamienicy do kamienicy.
– Do tej pory funkcjonują wspólnoty ukryte, a należące do nich siostry między innymi pracują w kancelariach rządowych. – Na ich prośbę nie podajemy wielu szczegółów – mówi s. dr Monika Kupczewska.
Materiał Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego
„Wybrali Chrystusa” – mama bł. Karola Acutisa o wspólnej kanonizacji z bł. Frassatim
„Obaj byli młodzi, chcieli bardziej ‘być’ niż ‘mieć’” - mówi Antonia Acutis o zbliżającej się kanonizacji jej syna Karola i bł. Piotra Jerzego Frassatiego. Uroczystość odbędzie się 7 września 2025 roku na Placu św. Piotra w Watykanie.
Radość i wdzięczność
Antonia Acutis, mama bł. Karola Acutisa, z radością przyjęła wiadomość, że jej syn zostanie ogłoszony świętym razem z bł. Piotrem Jerzym (Pier Giorgiem) Frassatim. W rozmowie z National Catholic Register podkreśliła, jak wiele łączyło obu przyszłych świętych. „Cieszę się, ponieważ Piotr Jerzy Frassati był młody, tak jak Karol” – powiedziała. Dodała, że obaj byli głęboko oddani Eucharystii i pochodzili z dobrze sytuowanych rodzin, a mimo to wybrali życie z Chrystusem, rezygnując z pogoni za dobrami materialnymi. „Dobrze jest dziś przypominać młodym o tych dwóch młodzieńcach, którzy bardziej troszczyli się o ‘być’, niż ‘mieć’, by odnaleźć prawdziwe bezpieczeństwo” – zaznaczyła.
Karol znał i podziwiał Frassatiego
„Uwielbiał młodych świętych” – mówiła Antonia Acutis w wywiadzie dla National Catholic Register, przywołując żywe zainteresowanie jej syna znanymi młodymi patronami w niebie. Jak stwierdziła, Karol jeszcze za życia znał postać bł. Piotra Jerzego Frassatiego i czerpał z niej inspirację. „Znał wielu młodych świętych: oprócz Frassatiego również Klarę Badano, Gabriela od Matki Bożej Bolesnej. To były postacie, które go poprzedzały” – wspomina mama Karola.
Przyznała też, że jeszcze przed śmiercią jej syn myślał o stworzeniu wystawy poświęconej młodym świętym. „Otrzymał książkę po francusku – bo znał francuski – o młodych świętych i czytał ją w ostatnich dniach życia” – dodała Antonia Acutis.
Połączyła ich też data kanonizacji
W przypadku zarówno Karola, jak i Piotra Jerzego doszło do zmiany terminów kanonizacji oraz Piotr Jerzy mieli zmienione terminy kanonizacji, co wymagało od ich czcicieli z całego świata korekty planów podróży i rezerwacji. „Najważniejsze, że mamy datę! Cokolwiek Kościół wybierze, jest dla nas w porządku” – skomentowała z uśmiechem Antonia.
Wspólna kanonizacja tych dwóch młodych błogosławionych – zaplanowana na 7 września – zapowiada się jako wyjątkowe wydarzenie w życiu Kościoła, szczególnie dla młodego pokolenia.
Karol Darmoros
Carlo Acutis - Oryginał, nie fotokopia
Kim był chłopak, który stał się wyraźnym znakiem, zwłaszcza dla współczesnej młodzieży, często wychowywanej w dobrobycie, a jednak zagubionej i niepotrafiącej się odnaleźć? – na to pytanie odpowiada ks. Waldemar Turek z Watykanu w tygodniku katolickim „Idziemy” w artykule, którego fragmenty publikujemy. Już 7 września pierwszy z pokolenia milenialsów zostanie beatyfikowany przez Papieża Leona XIV razem z bł. Pier Giorgio Frassatim.
Sarkofag z relikwiami bł. Carla Acutisa
Umbryjskie miasteczko Asyż kojarzy się natychmiast ze św. Franciszkiem. Jednak tym razem głównym celem mojego pobytu w Asyżu nie były miejsca związane ze św. Franciszkiem i św. Klarą, lecz kościół, w którym znajdują się relikwie bł. Carla Acutisa.
Stoi w połowie drogi między bazyliką św. Franciszka i kościołem św. Damiana. Fasada jest prosta, surowa. Przed wejściem umieszczono napis, z którego wynika, że jest to pierwsza katedra Asyżu, kościół Matki Bożej Większej, który w maju 2017 r. stał się, razem z przylegającym doń biskupstwem, Sanktuarium Ogołocenia.
Trumna z relikwiami bł. Carla Acutisa znajduje się w prawej nawie bocznej. Zbliżam się wolno, aby nie przeszkadzać modlącym się przy niej pielgrzymom. Patrząc na trumnę i widoczne w niej ciało błogosławionego, odnosi się wrażenie, jakby zasnął i zaraz miał się przebudzić: pogodna twarz, ciemne, dosyć długie włosy, starannie uczesane.
Miejscowy arcybiskup Dominik Sorrentino wyjaśniał swego czasu, że w momencie ekshumacji na cmentarzu w Asyżu w 2019 r. znaleziono je w stanie normalnego rozkładu. Ponieważ jednak od pochówku nie minęło wiele lat, jego części pozostawały w anatomicznym związku. Zastosowano technikę konserwacji i integracji z należytym profesjonalizmem i czcią, jak to bywa w przypadku wystawiania ciał błogosławionych. Szczególnie udana była rekonstrukcja twarzy za pomocą maski silikonowej.
Kamień, z którego składa się sarkofag, zachowuje lekkość nadawaną przez „oderwanie” od podstawy, jakby wznosił się do nieba. Na szkle, które pozwala obejrzeć relikwie, widnieje symbol Eucharystii, tak drogiej Carlowi. Płaskorzeźby paneli zwieńczających grobowiec ilustrują sceny z życia błogosławionego.
Mam świadomość, że modlę się przed relikwiami człowieka, który w krótkim czasie osiągnął niezwykłą „karierę” duchową. Przypomina mi się „nasz” św. Stanisław Kostka, zmarły w wieku niespełna 18 lat. Patrzę na kilkanaście osób zgromadzonych przy trumnie; jedna z pań, około pięćdziesiątki, nie potrafi powstrzymać łez…
Niezwykła „kariera” patrona internetu
Carlo Acutis urodził się w 1991 r., kiedy jego rodzice przebywali w Londynie ze względu na pracę ojca. Jednym z jego przodków był polski dyplomata Jan Perłowski (zm. 1942), którego wnuczka Maria Henrietta Perłowska była babką Carla. Z powodów zawodowych rodzina wróciła do Mediolanu, gdzie Carlo uczęszczał do szkoły podstawowej i gimnazjum, a następnie do liceum klasycznego.
W wieku siedmiu lat przyjął Pierwszą Komunię Świętą. Znane stało się jego powiedzenie: „Eucharystia jest moją autostradą do nieba”. Ciągle pogłębiał swoją wiarę i od kiedy został uczniem gimnazjum jezuickiego, codziennie uczęszczał na Mszę i co tydzień się spowiadał. Oddany Maryi, wpatrywał się w przykłady świętych, zwłaszcza Franciszka z Asyżu, Dominika Savio i Alojzego Gonzagi.
W swoim krótkim życiu pasjonował się informatyką, dając świadectwo swojej wierze także przez tworzenie stron internetowych, np. o cudach eucharystycznych i kulcie świętych. Niektórzy mają nadzieję, że zostanie ogłoszony patronem Internetu. Lubił podróżować, grać w piłkę, interesował się muzyką i grał na saksofonie. W wieku 15 lat zachorował na białaczkę, bardzo szybko postępującą. Zmarł w szpitalu w Monza 12 października 2006 r.
Jego śmierć nie położyła kresu jego świadectwu wiary, gdyż za życia potrafił za pośrednictwem internetu tkać sieć miłości w imię Jezusa Chrystusa w czasach, w których kryzys wartości dotyka wielu ludzi. Obecnie istnieje ponad dwieście stron internetowych poświęconych jego historii, a dzięki jego przykładowi chrześcijańskiego życia doszło do wielu nawróceń.
Ciało Carla zostało pochowane, zgodnie z jego wolą, na cmentarzu w Asyżu. W 2019 r. jego doczesne szczątki zostały przeniesione do Sanktuarium Ogołocenia. Beatyfikacja odbyła się w Asyżu 10 października 2020 r. W czerwcu 2022 r. abp Sorrentino zdecydował, że ciało Carla powinno być trwale widoczne wewnątrz sarkofagu.
Ks. Waldemar Turek
Dr. habil. Jerzy Grześkowiak, Pfr. i. R.
Elf Monate in Gröbenzell
„Der Priester ist der Ärmste der Menschen, wenn Jesus ihn nicht durch seine Armut reich macht.
Er ist der nutzloseste Knecht, wenn Jesus ihn nicht Freund nennt.
Er ist der hilfloseste der Christen, wenn der Gute Hirt ihn nicht inmitten der Herde stärkt.
Niemand ist kleiner als ein Priester, der nur seinen eigenen Kräften überlassen wird.“
Papst Franziskus
„… und jedem Anfang wohnt ein Zauber inne, der uns beschützt und hilft zu leben.“ - Dieser Gedanke von Hermann Hesse lässt mich auf mein eigenes Leben zurück blicken: Es hätte ja auch alles ganz anders kommen können, aber ich bin froh, dass es so und nicht anders gekommen ist. Ich danke den vielen Menschen, die mich als Priester zunächst in meiner Heimat, in Polen (wo ich 3 Jahre als Seelsorger, und 18 Jahre an der Universität in Lublin gearbeitet habe), dann fast vier Jahrzehnte in Bayern liebevoll begleitet, gestützt, und bestärkt haben. Dankbar bin ich gleichzeitig der verborgenen Macht Gottes, dessen gnädige Fügung und Führung ich in meinem Leben - selbst in bitteren Zeiten - im Nachhinein erkennen konnte. Diese meine Dankbarkeit gilt auch dem Ort Gröbenzell, genauer: hier lebenden Christen.
100 Jahre Katholische Pfarrgemeinde St. Johann der Täufer in Gröbenzell und nur 1 Jahr meiner Tätigkeit dort als Seelsorger – also eine riesige Asymmetrie. Obwohl es eigentlich nur um 11 Monate aus meinem Leben geht (Oktober 1986 – August 1987), hat mich alles, was ich getan, gewirkt und erlebt habe, ziemlich stark geprägt. Ich vergleiche mein Priesterseminar mit dem nachfolgenden seelsorgerlichen Einsatz: die Jahre im Priesterseminar sind dazu da, um Samen auf den geistigen Acker der Kandidaten zu streuen, damit sie keimen, aufgehen, wachsen und später Frucht tragen. In diesem Sinn war für mich die Zeit in Gröbenzell reich an wunderschönen Erlebnissen und Erfahrungen bezüglich christlicher Glaube, Verkündigung, Evangelisation, Sakramenten Spendung und des Gemeindelebens. Was ich dort erlebt und gelernt habe, wurde mir zum Fundament und Schatztruhe, woraus ich später in der Seelsorge bis heute reichlich schöpfen konnte (6 Jahre im Pfarrverband Mammendorf, 14 Jahre in der Pfarrei „Wiederkunft des Herrn“ in München, 3 Jahre im Klinikum Bogenhausen, 2 Jahre in den Krankenhäuser Neuperlach und Altperlach und 13 Jahre im Pfarrverband München Perlach – bis heute).
Mein Wunsch an einem Intensivkurs für deutsche Sprache teilnehmen zu können, scheiterte an Zeitmangel. Gröbenzell zählte damals mehr als 10.000 Katholiken. Es war keine traditionelle Pfarrei, die sich pastoral versorgen ließ, sondern eine lebhafte Gemeinschaft der Gläubigen, die ihr Leben im gemeinsamen Dienst aller und in unübertragbarer Eigenverantwortung jedes Einzelnen gestaltete. Mit anderen Worten: keine Versorgungsinstitution, in der ein Pfarrer (Egid Schierer), ein Kaplan (ich) und Pastoralreferent (Heinrich Schmid) die „Pfarrkinder“ betreuen, mit Predigten und Sakramenten versorgen, sondern eine lebendige Gemeinschaft, in der jede/r mit den jeweiligen persönlichen Gaben und Fähigkeiten (Charismen) für das Wohl und Heil des Ganzen verantwortlich ist. Ich habe gespürt: Hier ist Allen bewusst, dass niemand so arm ist, dass er nichts zu geben hätte, und niemand so reich, dass er nichts bräuchte. Diese Überzeugung drückte sich in der regen Beteiligung an der Aktivitäten zahlreichen Gruppen und Gemeinschaften aus, die gut kooperierten. Die Pfarrei wirkte also auf mich als „zusammenarbeitende Gemeinschaften“. Bald lernte ich die Kirchenverwaltung und ihre Kompetenzen kennen sowie den Pfarrgemeinderat mit verschiedenen Ausschüssen und vielfältigen Aufgaben. Dieses Gremium leitete vorbildlich mit enormen Engagement Dr. Helmut Bauer. Seinem Vertrauen verdanke ich sogar die Möglichkeit, dass ich bei den Klausurtagung in Eschenlohe als Hauptreferent zum Thema „Verlebendigung unserer Gottesdienste: Leib, Körperhaltungen und Sinne in der Liturgie“ sprechen konnte.
Viele gute Erfahrungen und Stärkung meines Glaubens verdanke ich der positiven und freundlichen Zusammenarbeit mit den verschiedenen Pfarrgruppen: Ministranten und Jugend, Frauenbund und Senioren, Franziskuskreis, Krankenbesuch-Dienst, Caritas, Teams für Vorbereitung auf Erstkommunion und Firmung, Theatergruppe (Frau Nenny Endres war sogar mit ihren Schauspieler/innen mit der Vorführung eines Theaterstücks auch später in meiner Pfarrei in München befasst). Ich denke voll Dankbarkeit an freundliches Team im Pfarrbüro, an regelmäßige Eucharistiefeiern mit den Schwestern im Kloster „Heilige Elisabeth“ mit anschließendem Frühstück und aufbauenden Gesprächen, sowie an erfreuliche Begegnungen mit den Franziskanerinnen im Altenheim St. Anton. An dieser Stelle möchte ich besonders das Mitwirken im Team für Familiengottesdiente betonen. Regelmäßige Eucharistiefeiern für Kinder mit Eltern im Pfarrsaal oft mit der persönlichen Anleitung von Herrn Franz Kett (+ 2023) waren für mich als Zelebrant wie „eine neue Welt“. Durch seinen ganzheitlichen anthropologischen Ansatz hat er mir Augen und Herz aufgemacht auf neue Methoden der Kinderführung zu Jesus und zum Evangelium so wie auch zum Mysterium der Liturgie. Von diesen Erfahrungen habe ich später in anderen Pfarreien profitiert (Liturgie, Kindergarten). In Mammendorf z.B. hat Herr Kett mir durch eine Reihe seiner Vorträge geholfen, seine erfolgreiche religionspädagogische Methode bekannt zu machen (vor einem sehr großen Teilnehmerkreis) und Familiengottesdienste in diesem Sinn zu gestalten.
Ich habe auch hervorragende ökumenische Kontakte und Begegnungen mit der evangelischen Gemeinde geschätzt und freundschaftliche Zusammenarbeit mit der politischen Gemeinde gepflegt. Bis heute erinnere ich mich gern daran, wie überrascht ich war, als kurz nach meiner Ankunft in Gröbenzell Bürgermeister, Herr Dr. Bernd Rieder, an die Tür des Pfarrhauses klopfte, um mich zu einer Fahrt „durch die Stadt“ einzuladen und mir die wichtigsten Örtlichkeiten, Institutionen und Ämter zu zeigen.
Schließlich komme ich zur Person, die mich nach Gröbenzell im Namen der Pfarrgemeinde (nach der Entscheidung des Erzbischöflichen Ordinariats) zur Mitwirkung in der Seelsorge eingeladen hat, zum Pfarrer Egid Schierer.
In all den fast schon 60 Jahren meines priesterlichen Dienstes erinnere ich mich vor allem in Zeiten der Müdigkeit, der Erfolgslosigkeit, der Zweifel, an den Auftrag des Bischofs, der jedem Kandidaten in der Weiheliturgie eindrucksvoll vor Augen führte: „Bedenke, was du tust, ahme nach, was du vollziehst und stelle dein Leben unter das Geheimnis des Kreuzes!“ – Täglich mehr werden, der man im Innersten kraft sakramentaler Gnade schon ist! Dieser Auftrag ist die große Lebensaufgabe nicht nur aller Priester, sondern aller getauften und gefirmten Christen. Was dieser hohe Anspruch konkret bedeutet und wie er in den Höhen und Tiefen des Lebens fruchtbar werden kann, lässt sich am besten an geglückten Lebensentwürfen ablesen, wie etwa an dem von Egid Schierer.
Ich habe im Pfarrhaus gewohnt, also nicht nur die seelsorgerische Aufgaben sondern auch rein menschlichen Alltag mit Egid geteilt (hier gleich einen herzlichen Dank an Frau Huber und ihre liebevolle Betreuung. Dass ich in einem Jahr 10 Kilo mehr auf die Wage brachte, habe ich ihr und Egid längst verziehen!). Nach dieser Zeit kann ich sagen: Egid – ein Priester im besten Sinne des Wortes - lebte gewissenhaft, leidenschaftlich, aufopfernd und humorvoll als unermüdlicher Seelsorger inmitten seiner Gemeinde, den Menschen zugewandt, zu denen er sich gesandt wusste, für die er sich verantwortlich fühlte und mit denen er auf verschiedenen Lebenswegen den endgültigen Zielen entgegen ging. Er war bis in die Zehenspitzen ein freundlicher unaufdringlich herzlicher Mensch. „Humorvoll“ – das können alle Gröbenzeller aus der damaligen Zeit bestätigen. Gern erinnere ich mich an seine lustige Sprüche und das von ihm persönlich herausgegebene Heft mit Witzen und Geschichten - besonders aus dem Leben der Kirche. Mit Freude zeigte er mir seine Sammlung an Filmen aus der Reihe „Don Camillo und Peppone“ und Bayerische Komödien.
Egid war kein Mann, der sich in den Vordergrund schob; ihn zeichnete Demut aus. Er begriff zutiefst, was das letzte Konzil vom Priester sagte: der Priester handelt „in persona Christi Capitis“, in der Person Christi, des Hauptes, d. h. nicht in eigener Person, sondern weil Christus sich durch und mit ihm verbürgt, damit die Gläubigen als Freunde Christi jene „geistigen Opfern darbringen“ (1 P 2,5), die nur „durch Jesus Christus Gott wohlgefällig sind“. Egids Geheimnis und seine Erfolge waren also keine Philanthropie, nicht nur edle Menschlichkeit, sondern CHRISTUS, der lebendige Herr, der uns nirgends realer, dichter, zeitnaher begegnet als in verwandelter Gestalt von Brot und Wein. Da ist Er mit Leib und Seele, mit Gottheit und als Mensch. Da sucht er Communio mit uns – tiefer, entscheidender und radikaler als jedes Erlebnis und jede religiöse Erfahrung. Darum war für Egid ein sensibles Gespür für Bedürfnisse der ihn umgebenden Menschen charakteristisch, besonders im Blick auf die geistig-geistliche Speise am Tisch des Herrn: am Tisch des Wortes und am Tisch des Brotes und Weines. Eucharistie war für ihn zentraler Glaubensakt und Inhalt seiner pastoralen Tätigkeit, genau wie es das Konzil sagt: „Quelle und Gipfel“. In der alltäglichen Eucharistie schöpfte er Kraft für seinen unermüdlichen Einsatz.
Die Größe, Würde und Heiligkeit der Eucharistie waren – so vermute ich - auch der Grund, weshalb Egid so unbeugsam insistierte, dass die Kommunionhelfer liturgisches Kleid tragen sollen, was bei manchen Pfarrangehörigen auf Widerstand gestoßen ist. Ich persönlich achte seine Meinung in dieser Hinsicht und bedauere, dass es mir später in meinen Pfarreien nicht gelungen ist, mich durchsetzen zu können. Kommunion spenden ist ein Dienst „in persona Christi“ und nicht „im Namen der Gemeinde“. Das sollte auch durch ein äußeres Zeichen, also durch eine liturgische Kleidung Gewand (Tunika) zum Ausdruck gebracht werden.
Pfarrer Schierer war ein Mensch mit offenen Sinnen, einer dem die Gabe des Schauens und Zuhörens in reichen Maße zuteil war. Und was er glaubend, staunend oder auch erschrocken sah und hörte, hat er in Nutzanwendung umgesetzt. Er war ein Kämpfer und Mahner, der wusste, wann es Zeit ist zu beten, zu arbeiten und zu helfen, wenn Menschen in Not waren. Er hat die Menschen zu Christus und Christus zu den Menschen gebracht. Er lebte nach der Maxime des Patrons der Gröbenzeller Kirche, des Hl. Johannes des Täufers: „Er – Jesus Christus – muss wachsen, ich abnehmen“ (Joh 3,30). Er liebte die Kinder, Ministranten und Jugendliche, sorgte sich um Senioren und Kranken, denen er den Sinn vom Leiden und Kreuz erschlossen und im grenzenlosen Vertrauen auf die Macht des Gebets viele Verzweifelte, Zweifelnde, Verstockte, weit von Gott Entfernten Wege zum Umkehr und zum Glauben gezeigt. Er war ein großzügig Schenkender, der in allen guten Dingen, die er reichlich verschenkt hat, ein Stück von sich selbst geben wollte. Ich habe bis heute sein strahlendes und lachendes Gesicht vor Augen, als ich mit großer Freude und Dankbarkeit am Heiligen Abend zu Weihnachten - weit von meiner Heimat - zahlreiche Geschenke „vom Christkind“, d. h. von Egid, der Reihe nach auspacken durfte.
Obgleich vollkommen geprägt von pastoraler Güte, war Egid Schierer dennoch manchen Zeitgenossen äußerst unbequemer Mann. Die Veränderungen in der Welt, Forderungen nach Anpassung an die Welt und die „Zeichen der Zeit“ waren damals noch nicht so gewagt, radikal und kompromisslos wie heutzutage (Synodaler Weg), aber schon deutlich spürbar (Würzburger Synode, „Kirche von unten“). Wir haben oft über die Bedrohungen und die Zukunft der Kirche diskutiert und litten unter den Leiden der Kirche und an den entsetzlichen Zerstörungen in den Seelen, die verschiedene Torheiten schon damals mit sich brachten. Ich habe Egid und mich selbst getröstet mit dem Wort von Oscar Wilde: „Die Mode ist so hässlich, dass sie jede Saison geändert werden muss“, und mit meiner Überzeugung: „Wer mit Mode oder Mainstream mitgeht, wird schnell ein Witwer sein“. Wir haben überlegt: Die Kirche hat drei Möglichkeiten auf jede Krise zu reagieren. 1. sich einigeln und auf bessere Zeiten hoffen, in denen sich traditionelle Strukturen und Lösungen wieder bewähren. 2. versuchen, es wirklich allen recht zu machen und die flüchtige Chance sofort zu nutzen. 3. und dafür haben wir plädiert: die Herausforderungen als Chance zum Lernen zu begreifen und eine entsprechende Pastoral zu entwickeln (neue Orten, neue Gelegenheiten, Zwischenräume, Angebote mit niedriger Schwelle, die Lebenslage und die Lebensgeschichte der Einzelnen ernst nehmen). Wir waren uns einig: Gottesverbundenheit und Lebensfreude passen zusammen. Grundsatztreue und Toleranz müssen einander ergänzen. Wer glaubt, muss aus dem Ghetto heraus und sich einmischen in die geistige Auseinandersetzung unserer Tage, die nicht zu gewinnen ist durch Verdammen und Gerichtsurteile sondern allein durch die Überzeugung der Herzen. Beim allem Streit und Spannungen sollten Fairness und Noblesse selbstverständlich bleiben und dazu Freundlichkeit und Liebe.
Im Brief mit der Einladung zum Mitwirken in der Seelsorge in Bayern für ein Jahr - so waren damals meine Pläne - hat Egid Schierer u. a. geschrieben: „Sie werden sich bei uns in der Gemeinde wohl fühlen“! Es waren keine leeren Worte; sie haben sich hundertprozentig bewahrheitet. Ich habe dort viel Zuneigung und Liebe erfahren und gute Freunde gefunden. Die meisten sind schon in die Ewigkeit Gottes eingegangen. Mit anderen bin ich weiter freundschaftlich verbunden. Ihnen allen und dem Dreifaltigen Gott sage ich von Herzen: „Danke für die glückliche elf Monate in Gröbenzell!
Abschließend noch eine Anmerkung: im Jahre 1994 hat mir Pfr. Egid Schierer den Vorschlag gemacht: „Jerzy, lass uns die Gemeinden tauschen. Komm nach Gröbenzell und ich übernehme den Pfarrverband Mammendorf“. Aus der Perspektive der Zeit bedauere ich, dieses Angebot nicht angenommen zu haben. Sonst hätte ich nun das 100ste Jubiläum der Pfarrei in Gröbenzell als einer der früheren Pfarrer feiern können!
26 sierpnia 2025 roku początek trzeciego nawiedzenia Matki Bożej Jasnogórskiej w Polsce
26 sierpnia 2025 r., w uroczystość Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej, rozpocznie się trzecia peregrynacja Jasnogórskiej ikony w Polsce. Na początku nawiedzi diecezję sosnowiecką, a po niej diecezje: rzeszowską, siedlecką, świdnicką, drohiczyńską i kolejne.
Idea Nawiedzenia zrodziła się w 1955 r. na Jasnej Górze, w czasie obchodów 300-lecia ślubów Króla Jana Kazimierza, kiedy Cudowny Obraz wyniesiono na wały jasnogórskie. 11 kwietnia 1957 r., w czasie 45. zebrania Konferencji Episkopatu Polski, któremu przewodniczył Stefan kard. Wyszyński, zdecydowano o Peregrynacji Obrazu po wszystkich parafiach w Polsce. W maju tego samego roku Prymas Wyszyński zawiózł kopię Ikony do Rzymu, gdzie papież Pius XII ją pobłogosławił dla Nawiedzenia.
Pierwsza Peregrynacja
Pierwsze Nawiedzenie rodziło się w trudnościach, ale i z nadzieją – rozpoczęło się 26 sierpnia 1957 r., w uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej, na szczycie jasnogórskim. Tego dnia nastąpiło również symboliczne zetknięcie – rodzaj duchowego pocałunku – przeznaczonej do Peregrynacji kopii z oryginałem Cudownego Obrazu. Z archikatedry warszawskiej rozpoczęła się wędrówka po całej Polsce w ramach przygotowywania wiernych do obchodów Tysiąclecia Chrztu.
Ostatecznie Peregrynacja potrwała znacznie dłużej niż zakładano. W tym czasie Obraz był kilkakrotnie „aresztowany” i przez 6 lat (1966–1972) parafie nawiedzały tylko symboliczne, puste ramy. 18 czerwca 1972 r. Wizerunek wrócił na trasę peregrynacji i wędrował aż do 12 października 1980 r.
Łącznie I etap Nawiedzenia parafii trwał nieprzerwanie przez 23 lata. W tym czasie Ikona nawiedziła ponad 8 tys. kościołów i kaplic. Licznie gromadzący się wierni mogli doświadczać obecności swojej Matki i Królowej, która zeszła z tronu, aby przychodzić do ich środowisk. To doświadczenie dawało olbrzymie wyzwolenie z lęku – stało się porywem wolności, umocnieniem w wierze i obroną przed laicyzacją. Zakończyło się 12 października 1980 r., kiedy Obraz przeniesiono w uroczystej pielgrzymce z katedry częstochowskiej na szczyt Jasnej Góry.
Drugi etap Nawiedzenia
W maju 1981 r. zmarł kard. Wyszyński. Tuż przed jego śmiercią, obraz trafił do Domu Arcybiskupów warszawskich, aby umierający Prymas Tysiąclecia mógł się przed nim pomodlić. 31 maja Ikona towarzyszyła uroczystościom pogrzebowym odbywającym się na Placu Zwycięstwa w Warszawie.
Drugie Nawiedzenie rozpoczęło się kilka lat po obchodach 600-lecia Jasnej Góry (1982 r.). Obraz wyruszył w pielgrzymkę w czasie uroczystości Królowej Polski, 3 maja 1985 r., a jego wędrówka miała trwać tym razem 40 lat. Celem było przygotowanie do Jubileuszu roku 2000. Przeor Jasnej Góry, o. Rufin Abramek, przekazał Wizerunek na ręce Administratora Apostolskiego w Drohiczynie bp. Władysława Jędraszuka. Od diecezji drohiczyńskiej, przez 36 kolejnych, aż po macierzystą archidiecezję częstochowską, Maryja przez 24 godziny przebywała w około 10 tys. parafiach, nie licząc domów zakonnych. Druga Peregrynacja zakończyła się pielgrzymką dziękczynną z katedry częstochowskiej na szczyt jasnogórski 2 maja 2025 r.
Trzecia Peregrynacja
Kopia Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, po krótkiej przerwie, rozpocznie nowy etap historii zbawienia w naszej Ojczyźnie. W patronalną uroczystość, 26 sierpnia 2025 r., oficjalnie wyruszy w drogę do diecezji sosnowieckiej. Jak podkreślają organizatorzy, peregrynacja w diecezji sosnowieckiej będzie miała dwa wymiary. Pierwszy z nich rozpocznie się w katedrze sosnowieckiej 30 sierpnia i będzie poświęcony uzdrowieniu i odnowie. W tym czasie Ikona jasnogórska nawiedzi m.in. te miejsca, gdzie wydarzyły się bolesne i gorszące wydarzenia, z powodu których cierpi cały Kościół. Drugi wymiar będzie tradycyjną formą 24-godznnego Nawiedzenia parafii. Uroczyste zakończenie Peregrynacji w diecezji będzie miało miejsce na Placu Papieskim w Sosnowcu 14 czerwca 2026 r.
Ikona Nawiedzenia powędruje dalej – w najbliższych latach do diecezji: rzeszowskiej, siedleckiej, świdnickiej i drohiczyńskiej, a potem do kolejnych.
Trzecia Peregrynacja, rozpoczęta w Jubileuszowym Roku Nadziei, ma na celu przygotowanie Kościoła w Polsce na Jubileusz Odkupienia Roku 2033. Bowiem obok tych wielkich duchowych perspektyw, Polacy potrzebują, jak podkreślił św. Jan Paweł II w czasie swojej pielgrzymki na 600-lecie sanktuarium jasnogórskiego, Matki, „obecnej pośród całego Ludu, który w kontekście swych dziejowych doświadczeń – trudnych doświadczeń – nabrał i stale nabiera głębokiego przeświadczenia, że Matka Chrystusa jest mu dana jako «szczególna pomoc i obrona»”.
o. Mariusz Tabulski, paulin, sekretarz Komisji Maryjnej KEP
Papież na zakończenie Jubileuszu Młodzieży:
Posłuchajcie swego serca, szukajcie Boga!
„Drodzy młodzi, naszą nadzieją jest Jezus. To On, jak mówił św. Jan Paweł II, ‘wzbudza w was pragnienie, byście uczynili ze swojego życia coś wielkiego’” – powiedział Leon XIV podczas Eucharystii wieńczącej Jubileusz Młodzieży. Papież zachęcał młodych, by dążyli do tego, co wspaniałe, do świętości. „Nie zadawajcie się czymś mniejszym” – apelował Ojciec Święty.
Leon XIV ponownie odwoływał się do swego duchowego mistrza, św. Augustyna, zachęcając młodych, by za jego przykładem odczytywali obecne w swych sercach pragnienia, a ich spełnienia szukali w Bogu.
Kruchość jest częścią cudu, jakim jesteśmy
Papież oparł swą homilię na pierwszym czytaniu i Psalmie, które ukazują kruchość ludzkiego życia. Jego symbolem jest trawa, kwitnąca łąka, piękna, ale delikatna i przemijająca, a zarazem odradzająca się wciąż na nowo. Leon XIV podkreślił, że nie powinno nas to przerażać. Kruchość jest częścią cudu, jakim jesteśmy.
Nie zaspokoi nas żadne stworzenie
„Drodzy przyjaciele, także i my tacy jesteśmy: do tego jesteśmy stworzeni – mówił Leon XIV. – Nie do życia, w którym wszystko jest oczywiste i niezmienne, ale do egzystencji, która nieustannie odradza się w darze, w miłości. W ten sposób nieustannie dążymy do czegoś ‘więcej’, czego żadna rzeczywistość stworzona nie może nam dać”.
Nie oszukujmy naszego serca namiastkami
Papież zauważył, że w swoim sercu odczuwamy pragnienie tak wielkie i palące, że żadne napoje tego świata nie są w stanie go ugasić. „W obliczu tego pragnienia – apelował - nie oszukujmy naszego serca, próbując je ugasić nieskutecznymi zamiennikami! Raczej wysłuchajmy go! Uczyńmy z niego stołek, na który możemy się wspiąć, aby jak dzieci, na palcach, wyjrzeć przez okno spotkania z Bogiem. Stańmy przed Nim, który na nas czeka, a nawet puka łagodnie w szybę naszej duszy (por. Ap 3, 20). Jak pięknie jest, w wieku dwudziestu lat, otworzyć przed Nim na oścież swoje serce, pozwolić Mu wejść, aby następnie wyruszyć z Nim ku odwiecznym przestrzeniom nieskończoności”.
Za przykładem św. Augustyna
Leon XIV odwołał się do doświadczeń św. Augustyna, który mówiąc o swym intensywnym poszukiwaniu Boga pytał: „Cóż jest zatem przedmiotem naszej nadziei? (…) Czy jest nim ziemia? Nie. Czy to coś, co pochodzi z ziemi, jak złoto, srebro, drzewo, plony, woda? (…) Te rzeczy są przyjemne, są piękne, są dobre» (Mowa 313/F, 3). I kończył: „Szukaj Tego, który je stworzył, On jest twoją nadzieją” (tamże). Myśląc, następnie, o drodze, którą przebył, modlił się, mówiąc: „[Ty Panie] w głębi duszy byłeś, a ja się po świecie błąkałem i tam szukałem Ciebie (…). Zawołałeś, krzyknąłeś, rozdarłeś głuchotę moją. Zabłysnąłeś, zajaśniałeś jak błyskawica, rozświetliłeś ślepotę moją. Rozlałeś woń, odetchnąłem nią – i oto dyszę pragnieniem Ciebie. Skosztowałem (por. Ps 33, 9; 1 P 2, 3) – i oto głodny jestem, i łaknę (por. Mt 5, 6; 1 Kor 4, 11). Dotknąłeś mnie – i zapłonąłem tęsknotą za pokojem Twoim” (Wyznania, 10, 27).
Na te pytania nie ma uproszczonej odpowiedzi
Ojciec Święty przypomniał, że o tych wielkich pytaniach, na które nie ma uproszczonej odpowiedzi mówił do młodych papież Franciszek podczas ostatniego Światowego Dnia Młodzieży w Lizbonie. Podkreślał, że pytania te są zachętą do odbycia wewnętrznej podróży, do wyjścia poza własne ograniczenia. „Nie bądźmy więc zaniepokojeni, jeśli stwierdzimy, że jesteśmy spragnieni wewnętrznie, niespokojni, niespełnieni, tęskniący za sensem i przyszłością” – mówił cytowany przez Leona XIV Franciszek.
Czym jest szczęście?
Papież podkreślił, że w naszych sercach kryje się ważne pytanie, potrzeba prawdy, której nie możemy zignorować, i która skłania nas do zadania sobie pytania: czym naprawdę jest szczęście? Jaki jest prawdziwy smak życia? Co wyzwala nas z bagien bezsensu, nudy i przeciętności?
Trzeba patrzeć w górę!
Leon XIV wskazał na znaczenie doświadczeń, którzy młodzi wynieśli z przeżytego w Rzymie Jubileuszu. Pokazują one, że pełnia życia nie zależy od tego, co gromadzimy i posiadamy. „Kupowanie, gromadzenie, konsumpcja nie wystarczą. Musimy wznieść oczy, spojrzeć w górę, na ‘to, co w górze’ (Kol 3, 2), aby uświadomić sobie, że wszystko – pośród rzeczywistości świata – ma sens o tyle, o ile służy jednoczeniu nas z Bogiem i z braćmi w miłości”.
Dbajcie o więź z Bogiem, jak Frassati i Acutis
Dlatego na zakończenie swej homilii, odwołując się do św. Jana Pawła II, Leon XIV apelował do młodych, by utrzymywali ścisłą wieź z Bogiem, trwali z Nim w przyjaźni, „pielęgnując ją poprzez modlitwę, adorację, Komunię św., częstą spowiedź, hojną miłość, jak nauczyli nas błogosławieni Pier Giorgio Frassati i Carlo Acutis, którzy wkrótce zostaną ogłoszeni świętymi. Dążcie do tego co wspaniałe, do świętości, gdziekolwiek jesteście. Nie zadowalajcie się czymś mniejszym. Wtedy każdego dnia będziecie widzieli, jak wzrasta w was i wokół was, światło Ewangelii” – powiedział Papież.
Krzysztof Bronk - Watykan
Modlitwa młodych
O Panie!
Ty powierzyłeś w nasze dłonie budowanie świata i rozszerzanie Kościoła.
Ty zleciłeś nam głoszenie radosnej nowiny zbawienia.
Ty chcesz, byśmy widzieli Ciebie w każdym człowieku,
także w ubogim i cierpiącym.
Ty czekasz na naszą zdecydowaną odpowiedź i czyn.
Twoje wezwanie jest zaproszeniem wielkim.
Pójście za Twoim głosem, bez oglądania się wstecz, daje radość i szczęście.
Nasze pójście za Twoim głosem jest trudne, Panie.
Pragniemy jednak prawdy i dobra.
Niech każdy z nas na wskazanym przez Ciebie miejscu, zapragnie
i faktycznie daje z miłością całego siebie ludziom,
którzy są Twoim obrazem i Twoją własnością.
Amen.
Po co sakramenty?
Zdarzyło się, że na śmietniku wygrzebano stary, zakurzony, zaniedbany obraz. Po dokładniejszych oględzinach okazało się, że jest to dzieło o bezcennej wartości pędzla jednego z wielkich mistrzów. Właściciel, nieświadomy ogromu jego wartości, po prostu wyrzucił go jako zbędny przedmiot zajmujący niepotrzebnie domową przestrzeń.
Podobne przypadki mogą mieć miejsce również w innych zakresach ludzkiego życia. Stare rzeczy pokrywa pył zapomnienia i przyzwyczajenia, już ich się nie potrzebuje, nie tęskni za nimi, tak że w końcu ich nowi właściciele z następnych pokoleń już nie znają ich prawdziwej wartości i porzucają je jako przedmioty całkiem zbędne.
Współcześnie wielu wierzących, choć nadal uważają się za chrześcijan, postępuje analogicznie z bezcennymi darami ofiarowanymi nam przez Chrystusa, jakimi są sakramenty. Wielu zeszło z sakramentalnej drogi Kościoła, nie dostrzega wartości i potrzeby sakramentów. Stały się one dla nich nieczytelnym, tajemniczym szyfrem, do którego nie znajdują właściwego klucza. Inni trzymają się jeszcze jakoś sakramentów, ale tylko w wyjątkowych okolicznościach. Domagają się ich dla uroczystego zaakcentowania osobistych świąt, jak na przykład narodzin lub zawarcia związku małżeńskiego, przy czym ich wyobrażenia o sakramentach i postawa wobec nich pozostawiają wiele do życzenia.
Pytając, do czego są nam potrzebne sakramenty, trzeba najpierw zastanowić się nad sensem wszystkich znaków i symbolicznych akcji przy ich używaniu w życiu codziennym.
Życie i znaki
Zacznijmy od pytania, jak realizują się kontakty między ludźmi, w jaki sposób dochodzi do ich zbliżenia, poznania, spotkania i komunikacji, jak rodzi się i wyraża przyjaźń i miłość? Otóż w tych wydarzeniach zawsze konieczne są widzialne i słyszalne znaki: ludzie spotykają się, podają sobie ręce, ściskają się i całują, wymieniają wymowne spojrzenia, rozmawiają, piszą listy, SMS-y, emaile. I zależnie od stopnia odczuwanej i doświadczanej bliskości i zażyłości te zewnętrzne formy ekspresji stają się coraz bardziej intensywne, a u kochających się przybierają kształt duchowo-cielesnego spotkania seksualnego. Wszystkie owe znaki pozwalają odczytać, jak dalece dwie osoby są sobie bliskie.
Te znaki nie tylko na coś wskazują, one również sprawiają i pogłębiają to, co oznaczają, czyli wzajemne zainteresowanie, upodobanie, przyjaźń lub miłość. Doświadczenie uczy, że każda miłość wzrasta dzięki słowom i gestom (uścisk, pocałunek, akt seksualny), że przez nie ona się pogłębia się i staje bogatsza.
W sferze wiary chodzi o bliskość i przyjaźń z Chrystusem, o dogłębnie żywą więź z Bogiem w Trójcy Jedynym. Do tego również potrzebujemy form wyrazu, czyli znaków i gestów. Bóg zna człowieka, wie że nie potrafimy obejść się bez pierwiastka materialno-zmysłowego. Dlatego wychodzi naprzeciw naszym zapotrzebowaniem. To On wybiera ogólnoludzkie znaki: wodę, aby przez chrzest wyrazić, że człowiek potrzebuje oczyszczenia i nowych narodzin do innego wymiaru bytowania; chleb i wino, aby w Eucharystii zaznaczyć, że człowiek żyje dzięki Niemu; wybiera nałożenie rąk lub namaszczenie olejem, by pokazać, że ktoś jest uzdatniony do służenia wspólnocie lub, że chce jego ciału przywrócić zdrowie. Również te znaki nie tylko wskazują na rzeczywistość wewnętrzną, one również sprawiają to, co oznaczają: oczyszczenie, śmierć i nowe życie, uzdrowienie, miłość i bliskość Boga. One jednoczą człowieka z Bogiem, Bóg staje się obecny pośród ludzkiego życia i codzienności. Krótko mówiąc: w tych znakach Bóg ofiaruje się człowiekowi. Skoro dary Boże nazywamy „łaską”, rozumiemy dlaczego sakramenty określono w teologii jako „znaki widzialne niewidzialnej łaski”.
Sakrament to nie magia.
Niekiedy stawia się pytanie, czy Bóg rzeczywiście związał się ze znakami, które nazywamy sakramentami? Czy poprzez te znaki Bóg nie jest jak gdyby „wydany” w ręce człowieka i „wciągany” w ten świat. Czy nie mamy tu do czynienia z zabobonem?
Trzeba powiedzieć rzecz istotną: w sakramentach nie chodzi o problem, czy człowiek ma moc rozporządzania Bogiem (bo inicjatywa w nich należy przecież do Boga), lecz o ukazanie jak bardzo Bóg chce zaofiarować ludziom drogę zbawienia w Jezusie Chrystusie.
Bóg – przez ustanowienie w Chrystusie określonych sakramentów - chce wskazać ludziom najbardziej prostą i niezawodna drogę zbawienia. Chce każdego człowieka włączyć przez chrzest do zbawczej wspólnoty wierzących, chce ich napełnić łaską i Duchem Świętym w bierzmowaniu, otworzyć drogę nawrócenia i pokuty w sakramencie pojednania; przez sakrament kapłaństwa chce niektórych uzdolnić do wyjątkowej posługi Słowu Bożemu i przewodniczeniu Eucharystii, a w sakramencie małżeństwa zabezpieczyć słowa obietnicy o miłości trwałej, wiernej, wyłącznej i płodnej; w sakramencie chorych chce dać człowiekowi odpowiedź na doświadczenie choroby i sens cierpienia. Tak ujmowane i rozumiane sakramenty nie są żadną magią czy jakimiś czarodziejskimi środkami, lecz skutecznymi znakami Bożej miłości stanowiącymi most prowadzący od Boga do człowieka, umożliwiający zbawcze spotkanie, o ile człowiek chce je przyjąć i o ile rzeczywiście ze swoją ufną wiarą i żarem miłości wychodzi naprzeciw kroczącemu ku niemu Bogu. Jest oczywiste, że sposobu skuteczności sakramentów nigdy ostatecznie nie zgłębimy i nie zdołamy wyjaśnić. Każdy sakrament jest tajemnicą. Nie na darmo tak właśnie jako „misterium”, czyli „tajemnica”, określali je chrześcijanie pierwszych wieków. Sakrament to nie zabobon i magia, lecz tajemniczy, a więc wewnętrzny, nie ujmowany ludzkimi kategoriami zbawczy akt Boga uświęcający człowieka.
Wracając do porównań wziętych z ludzkiego sposobu wyrażania miłości, trzeba powiedzieć, że można – rzecz jasna – praktykować te oznaki miłości tylko czysto zewnętrznie, gdy nie stoi za nimi „rzeczywistość serca”. W takich przypadkach są one pustymi formami, właściwie kłamstwem, ponieważ wewnętrznego usposobienia ani nie wyrażają ani go nie wywołują. Tak samo jest z sakramentami, które tylko wtedy są skuteczne, jeżeli mają pokrycie tak od strony Boga, jak człowieka. Bóg nigdy nie zawodzi. Ustanawiając sakramenty przez swego wcielonego Syna, przyrzekł w nich raz na zawsze i nieodwołalnie swą zbawczą obecność i działanie. Natomiast człowiek musi sam osobiście własnym zaangażowaniem duchowym ten dar zbawienia przyjąć, ratyfikować i w życiu codziennym o nim zaświadczyć. Tylko sam Bóg może połączyć swoje działanie z jakimś znakiem. Gdyby człowiek sam podejmował próbę zmuszania Boga przez jakiekolwiek ryty i obrzędy do udzielania mu pomocy, mielibyśmy do czynienia z magią i zabobonem. Przez magię rozumiemy bowiem każde działanie usiłujące wymóc na Bogu przychylność i życzliwość, czyli każdy akt mający na celu manipulowanie Bogiem. Nie tak jednak rozumiemy sakramenty. Nie potrafimy Bogiem zawładnąć, posiąść Go, związać Go z pewnymi formami. Bóg działa w sakramencie nie dlatego, że musi, lecz ponieważ „chce”.
Ks. dr. habil. Jerzy Grześkowiak
Leon XIV mianował kard. Saraha swym wysłannikiem na 400-lecie objawień św. Anny
Ojciec Święty mianował kard. Roberta Saraha, byłego prefekta Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, swoim specjalnym wysłannikiem na uroczystości liturgiczne, które odbędą się w dniach 25 i 26 lipca 2025 r. w sanktuarium Sainte-Anne-d'Auray we Francji z okazji 400. rocznicy objawień św. Anny.
Główna patronka Bretończyków
Babcia Jezusa ukazywała się bretońskiemu chłopu Yvonowi Nicolazicowi w latach 1623-1625. Wskazała mu miejsce, w którym była zakopana jej figura, i poleciła odbudować istniejącą tam tysiąc lat wcześniej kaplicę, ponieważ – jak stwierdziła – Bóg chce, aby właśnie tam oddawano jej cześć. Od tej pory św. Anna jest główną patronką Bretończyków, a Bazylika Sainte-Anne-d'Auray najważniejszym sanktuarium w tym północno-zachodnim regionie Francji.
Cudowna figurka zaginęła podczas rewolucji
7 marca minęło 400 lat od dnia, kiedy bretoński chłop odkopał figurę św. Anny we wskazanym mu w objawieniach miejscu. Tego dnia rozpoczął się kulminacyjny etap obchodów 400-lecia objawień, które zakończą się 26 lipca we wspomnienie św. Anny i w rocznicę pierwszej Mszy w nowym sanktuarium. Oryginalna figurka zaginęła podczas rewolucji francuskiej.
Rodzina Jezusa
Wybudowana na polecenie św. Anny świątynia jest sanktuarium rodzinnym, ukazuje bowiem zakorzenienie Jezusa w Jego rodzinie. Są tu czczeni zarówno rodzice Maryi, Anna i Joachim, jak też znani z apokryfów jej dziadkowie Emerentiana i Stolanus.
Orędowniczka bezdzietnych małżeństw
Do św. Anny pielgrzymują w szczególności małżonkowie, którzy nie mogą mieć potomstwa. Po narodzinach dziecka wracają do sanktuarium i jako dziękczynne wotum zostawiają w świątyni niemowlęcą skarpetkę. Jako pierwszy doświadczył tej łaski sam Yvon Nicolazic i jego żona Guillemette, którzy w chwili objawień nie mieli potomstwa, a potem doczekali się czwórki dzieci. Jak mówi pracująca w sanktuarium Kenny, dziś św. Anna stoi też przed nowym wyzwaniem: „Jako matka i babcia może sprawić, że kobiety będą chciały być matkami. W świecie, w którym promuje się śmierć, ona jest nosicielką życia”.
Krzysztof Bronk - Watykan
List kard. Rysia ws. migrantów
W niedzielę w kościołach parafii diecezji łódzkiej odczytano list do wiernych kard. Grzegorza Rysia. Hierarcha odnosi się w nim do sporu w kwestii migrantów, który od kilku tygodni i miesięcy „rozpala publiczną dyskusję i działania” i - jego zdaniem - „nierzadko powołując się na chrześcijańskie motywacje - w istocie rzeczy z chrześcijaństwem nie mają wiele wspólnego”.
Hierarcha przypomniał, że katolicka nauka społeczna wyraźnie stwierdza, iż każdy człowiek ma prawo wybrać sobie miejsce do życia i ma prawo w tym miejscu być uszanowanym w swoich przekonaniach, kulturze, języku i wierze.
„Chrześcijaństwo nie jest religią plemienną, lecz - jak uczy Sobór - objawieniem jedności całego rodzaju ludzkiego” - podkreślił kard. Ryś.
„To nie polityka. I to nie wezwanie do jakichkolwiek działań o politycznym charakterze. To prośba: najpierw o nawrócenie języka” - napisał i zaapelował o używanie „Jezusowego języka - Jezusowego sposobu wypowiedzi”.
„Proszę, jeśli decydujecie się uczestniczyć w dyskusjach - a już zwłaszcza publicznych - na temat właściwej relacji do uchodźców i migrantów - to chciejcie to czynić w głębokim zjednoczeniu z rzeczywistą nauką Chrystusa i Kościoła. Jeśli zaś nie - to proszę: miejcie odwagę przynajmniej w takich (wypadkach-red.) zamilknąć i nie dokładać ognia do tak rozpalonej rzeczywistości”
– prosił.
Przemysław Czarnek odpowiada
Do listu kard. Rysia odniósł się w mediach społecznościowych Przemysław Czarnek, poseł PiS. Polityk w opublikowanym nagraniu zauważył, iż "od wczoraj gorączkowo ludzie lewicy, dziennikarze mediów tzw. publicznych powołują się na słowa kardynała Grzegorza Rysia z listu pasterskiego do diecezjan archidiecezji łódzkiej".
"Ks. kard. Grzegorz Ryś zauważył że trzeba używać języka chrześcijańskiego w dyskusji o migrantach, a kto go nie używa, to niech ma odwagę zamilknąć. Oczywiście, jeśli to mówił do tych, którzy rzeczywiście stosują jakieś hasła nienawiści narodowościowej czy rasowej, to ma rację. Ale jeśli mówił do wszystkich tych, którzy bronią polskich granic, do Ruchu Obrony Granic, do wszystkich tych, którzy zwracają uwagę na wielki problem nielegalnej migracji, to warto przypomnieć w tym miejscu słowa błogosławionego kardynała Stefana Wyszyńskiego" – powiedział Czarnek.
Następnie przywołał słowa bł. kard. Stefana Wyszyńskiego.
"Na każdym kroku żądać będziemy, ażeby Polska Polską była i żeby w Polsce po polsku się myślało. Choćby kazano nam miłować wszystkie ludy i narody, nie będziemy temu przeciwni. Ale zawsze będziemy żądać, aby duch chrześcijańskiego narodu rozwijał się w Polsce bez przeszkód. Po Bogu, po Jezusie, po całym Ładzie Bożym, po Matce Bożej naszą największą miłością jest Polska z całą jej kulturą, dziedzictwem, dziejami i mową”
Poseł PiS podkreślił, iż "w obliczu tych wszystkich powoływań się na słowa kard. Grzegorza Rysia, być może źle rozumianych, warto pomodlić się".
"Błogosławiony kardynale Stefanie Wyszyński, Prymasie Tysiąclecia, módl się za nami, za naszą Ojczyzną, za Kościołem w Polsce"
– zakończył polityk.
Internet
W kościołach diecezji łódzkiej odczytano list kardynała Grzegorza Rysia, który zapowiada powołanie komisji ds. pedofilii i apeluje o zmianę języka w dyskusji o migrantach. Dokument nie spodobał się księdzu Danielowi Wachowiakowi, który pisze o upokorzeniu i grzechu.
Nie wszystkim spodobało się to, co w liście zawarł kardynał Grzegorz Ryś. W ostrych słowach skrytykował hierarchę ksiądz Daniel Wachowiak, proboszcz parafii spod Poznania, który często zabiera krytyczny głos w kościelnych sprawach.
Jak to dobrze, że nie obejmuje mnie dziś obowiązek czytania listu kard. Rysia. Presja i szantaż w nim obecny jest upokarzający dla katolika, który umie rozeznać, kiedy przyjęcie gościa jest możliwe, a kiedy niebezpieczne. Naginanie Biblii dla tez migracji w UE to rodzaj grzechu - napisał proboszcz.
Wakacje oczami Papieży.
Czas na odpoczynek, modlitwę i spotkanie z Bogiem
Wakacje to nie tylko czas relaksu i podróży. Papieże na przestrzeni lat przypominali, że to także okazja do pogłębienia życia duchowego, spotkania z drugim człowiekiem oraz kontemplacji piękna stworzenia. Takie podejście kontynuuje również Papież Leon XIV, który do 20 lipca odpoczywał w letniej rezydencji w Castel Gandolfo.
Papieski lipiec
Leon XIV, po raz pierwszy jako Biskup Rzymu, udał się na wypoczynek do papieskiej willi w Castel Gandolfo, niedaleko Rzymu. 13 lipca odprawił Mszę św. w parafii św. Tomasza z Villanova, a 20 lipca w katedrze w Albano. W obie niedziele odmówił również modlitwę Anioł Pański na Placu Wolności w Castel Gandolfo.
Nie tylko odpoczynek, ale i duchowa droga
Papieże wielokrotnie podkreślali, że wakacje to nie czas bezczynności. To okazja do odnowy sił, ale także – jak mówił w sierpniu 2017 roku Papież Franciszek – moment opatrznościowy, by „zwiększyć nasze zaangażowanie w poszukiwanie i w spotkanie z Panem”. Ojciec Święty zachęcał wiernych, by w letnim okresie „odzyskiwali siły ciała i ducha”, nie zapominając o modlitwie i lekturze Słowa Bożego. Franciszek zawierzał Maryi również osoby, które z różnych względów – zdrowotnych i ekonomicznych – nie mogą pozwolić sobie na wakacyjne wyjazdy.
Benedykt XVI: odkryć siebie w naturze
Papież Benedykt XVI, przebywając w górach Doliny Aosty 17 lipca 2005 roku, przypomniał, że „wakacje dają wyjątkową możliwość zatrzymania się przed cudami natury – tej wspaniałej 'księgi', dostępnej dla wszystkich, dużych i małych.” Jak podkreślał Benedykt XVI, w kontakcie z przyrodą człowiek odnajduje swoją właściwą miarę. „Odkrywa na nowo, że jest stworzeniem – małym, ale zarazem wyjątkowym, 'zdolnym do Boga', bo wewnętrznie otwartym na Nieskończoność” – mówił Papież Ratzinger.
Św. Jan Paweł II: wakacje czasem spotkania
Dla św. Jana Pawła II, który szczególnie ukochał góry, wakacje były czasem budowania relacji. „By wakacje były naprawdę udane i przyniosły prawdziwe dobro, człowiek musi odnaleźć równowagę z samym sobą, z innymi i z otoczeniem” – mówił 6 lipca 1997 roku. Papież Polak zachęcał też, zwłaszcza młodych, do spędzania „zdrowych wakacji” niebędących ucieczką od „zdrowych zasad moralnych”, przypominając, że wypoczynek nie może być celem samym w sobie. Św. Jan Paweł II zawierzył Matce Bożej również lato tych, którzy nie mogą pozwolić sobie na wakacje. „By lato było mimo wszystko czasem odpoczynku, rozweselonym przyjacielską obecnością i chwilami radości” – dodał.
Św. Paweł VI: przyjaźń, lektura, piękno natury
Św. Paweł VI określał wakacje jako „czas uprzywilejowany dla dobrych przyjaźni”. Podczas modlitwy Anioł Pański 5 sierpnia 1973 roku apelował: „Niech ten czas wolny nie będzie jedynie rozproszeniem ani egoizmem. Wypoczynek – tak, ale inteligentny i czujny”. Zachęcał do poważnych lektur, odkrywania bogactwa historii i sztuki oraz otwartości na innych ludzi. „Pamiętajmy też, że wakacje to czas sprzyjający nawiązywaniu dobrych przyjaźni, poznawaniu miejsc, zwyczajów, potrzeb ludzi, z którymi na co dzień nie mamy do czynienia, a także poznawaniu nowych osób, z którymi warto porozmawiać” – przypominał św. Paweł VI.
Czas Bożej harmonii
Wakacje, jak podkreślają kolejni Papieże, mogą stać się drogą do duchowej odnowy – nie tylko w kościele, ale także w ciszy przyrody, w spotkaniu z drugim człowiekiem czy w chwili zadumy nad własnym życiem. To czas, który – jeśli dobrze przeżyty – pozwala usłyszeć Boga mówiącego zarówno przez Pismo Święte, jak i przez naturę, będącą – jak mawiał św. Paweł VI – „księgą Boga”.
Karol Darmoros
Komu przeszkadza Carlo Acutis i cuda eucharystyczne?
Atak na bł. nastolatka i jego ewangelizacyjne dzieło
7 września w Rzymie dojdzie do kanonizacji bł. Carlo Acutisa. Pierwotnie miała się ona odbyć 27 kwietnia, jednak z powodu choroby i śmierci Franciszka została przesunięta na później.
Przypomnijmy, że wyniesiony na ołtarze młodzieniec z Włoch zmarł w 2006 roku w wieku lat 15. Dał się poznać jako gorliwy czciciel Najświętszego Sakramentu, prowadząc aktywny apostolat w internecie. W świecie katolickim uznanie przyniósł mu portal poświęcony cudom eucharystycznym, który sam stworzył i administrował. Na jego podstawie stworzono wystawę, która objechała wszystkie kontynenty.
Profesor kontra nastolatek
Carlo Acutis został mocno zaatakowany za swe dzieło. Autorem krytyki nie był bynajmniej jakiś ateista walczący z „katolickim obskurantyzmem”, lecz jeden z najbardziej rozpoznawalnych teologów włoskich, wykładowca Papieskiego Instytutu Liturgicznego Świętego Anzelma w Rzymie – Andrea Grillo. Na swym blogu „Come so non” nie zostawił on na dorobku błogosławionego nastolatka suchej nitki.
Warto wspomnieć, kim jest autor krytyki. Grillo w Wiecznym Mieście nazywany bywa „liturgistą Franciszka”, ponieważ to właśnie on uważany jest za głównego architekta listu papieskiego w formie motu proprio „Traditionis custodes” z 2021 roku. Wspomniany dokument radykalnie ograniczył możliwość sprawowania mszy w klasycznym rycie rzymskim, co Grillo postulował od lat. Poza tym słynie on jako zwolennik stosowania środków antykoncepcyjnych, wyświęcenia kobiet na diakonisy czy błogosławienia związków jednopłciowych przez księży (nic dziwnego, skoro homoseksualizm to, według niego, dar Boży).
W 2021 roku Andrea Grillo wziął udział w debacie teologicznej pt. „Kościół, który ma nadejść”. Zaproponował wówczas zmianę panującego w katolicyzmie paradygmatu. Według niego Kościół oparty za zasadzie 3xS (Sacrificio, Sacerdozio, Sacramento – czyli ofiara, kapłaństwo, sakrament) powinien zostać zastąpiony przez Kościół oparty na triadzie 3xT (Tavola, Talamo, Toilette – czyli stół, sypialnia, toaleta, a więc jedzenie, kopulacja i defekacja).
„Eucharystyczne grubiaństwo”
Teraz Grillo zaatakował Carlo Acutisa, zarzucając mu, iż ten nie rozwinął „nowoczesnej teologii eucharystycznej”. Zdaniem profesora liturgiki błogosławiony promował teologię starą, ciężką, obsesyjną, niedoskonałą, wadliwą, jednostronną, skupioną na rzeczach nieistotnych i negującą postęp, jaki dokonał się w ciągu ostatnich 70 lat. Dzieło chłopca poświęcone cudom eucharystycznym uznał wprost za skandal. Czyżby spodziewał się po nastolatku napisania traktatu teologicznego?
Grillo nie może się też pogodzić z tym, że praca misyjna Carlo Acutisa poświęcona cudom eucharystycznym jest przywoływana jako argument na rzecz jego świętości. Pyta wprost:
Czy powinniśmy posunąć się aż tak daleko, aby powiedzieć: uznajemy go za świętego „pomimo jego zniekształconej fiksacji na cudach eucharystycznych”?
Zdaniem Grillo odpowiedzialność za ten skandal ponoszą dorośli, którzy włożyli nastolatkowi do głowy niezrównoważone i niezdrowe zainteresowania, słowa, obrazy i rekonstrukcje. Wśród owych „fałszywych nauczycieli” włoski liturgista wymienia trzech duchownych, którzy napisali pozytywne komentarze o wystawie Acutisa: kardynała Angelo Comastriego, biskupa Raffaello Martinellego i dominikanina o. Roberto Coggiego. To także oni ponoszą, według niego, winę za rozpowszechnianie „eucharystycznego grubiaństwa”.
Autor
Grzegorz Górny
Po fazie obrad, czas na działanie.
Kard. Grech o fazie wdrożeniowej Synodu
Watykan wzywa wiernych do aktywnego udziału w fazie wdrożeniowej procesu synodalnego. Pisze o tym kard. Mario Grech, Sekretarz Generalny Synodu. Ogłoszone wytyczne dla nowej fazy procesu synodalnego mają wspierać Kościoły lokalne na całym świecie w konkretnym wprowadzaniu w życie wniosków z zakończonego w ubiegłym roku Synodu o synodalności.
Papież zatwierdził proces synodalny
Na początku swojego przesłania kard. Grech odnosi się do wydarzeń, które poruszyły cały Kościół – śmierci Papieża Franciszka i wyboru Leona XIV. Hierarcha podkreśla, że nowy Papież „od początku zachęca do kontynuowania zaangażowania na drodze synodalnej”. W tym kontekście kard. Grech przywołuje słowa Ojca Świętego o potrzebie Kościoła misyjnego, który buduje mosty i jest otwarty na przyjmowanie „wszystkich potrzebujących naszej miłości, obecności, dialogu i miłosierdzia”. Maltański hierarcha zaznacza, że Leon XIV zatwierdził wytyczne 26 czerwca podczas spotkania z XVI Radą Zwyczajną Sekretariatu Generalnego Synodu.
Synod jako przedłużenie ducha Soboru
Dokument końcowy Synodu o synodalności z października 2024 roku pt. „Ku Kościołowi synodalnemu – komunia, uczestnictwo, misja” stanowi podstawę do dalszych działań. „Forma synodalna Kościoła służy jego misji, a każda zmiana w jego życiu ma na celu uczynienie go bardziej zdolnym do głoszenia Królestwa Bożego i dawania świadectwa Ewangelii mężczyznom i kobietom naszych czasów” – zauważa kard. Mario Grech. W obliczu światowego kryzysu, spirali przemocy i wojen, utrudniającej budowanie okazji do spotkania i dialogu Sekretarz Generalny Synodu nawiązuje do soborowej Konstytucji dogmatycznej o Kościele „Lumen Gentium”. Zapisano tam, że Kościół może być „jakby sakramentem, czyli znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego”. Synod, według dokumentu końcowego, to „akt dalszego przyjęcia Soboru, kontynuuje jego inspirację i ożywia jego proroczą moc dla dzisiejszego świata.
Odpowiedzialność i współpraca wszystkich ochrzczonych
Kard. Grech zwraca się z wdzięcznością do tych Kościołów lokalnych, które już aktywnie działają w fazie wdrożeniowej, i zachęca pozostałe do odwagi i otwartości. „Zachęcamy je, by szły naprzód z odwagą, stawiając czoła oporom i trudnościom (…) One także mają cenny wkład do wniesienia, a ich milczenie byłoby stratą dla całego Kościoła” – podkreśla sekretarz Synodu. Maltański hierarcha zapewnia, że kierowany przez niego Sekretariat Generalny Synodu pozostaje otwarty na słuchanie, towarzyszenie i animowanie dialogu między Kościołami, „dla dobra całego Kościoła i jego jedności”.
Główne założenia fazy wdrożeniowej
W prezentacji wytycznych przedstawiono też ramy czasowe i cele wdrażania Synodu. Lata 2025-26 mają służyć procesom wdrażania w Kościołach lokalnych i w ich grupach. Rok 2027 będzie czasem ocen w ramach diecezji i greckokatolickich eparchiach, a w drugiej połowie roku – na szczeblu krajowym i międzynarodowym. Wreszcie w 2028 roku mają być organizowane kontynentalne zgromadzenia oceniające oraz przewidziane na październik Zgromadzenie Kościelne w Watykanie.
Dokument zawiera odpowiedzi na pytania o naturę i cele fazy wdrożeniowej, uczestników i ich zadania (biskupi, zespoły synodalne, struktury ponaddiecezjalne), a także o to, jak stosować dokument końcowy i jak działać w duchu synodalnym. „Na podstawie uwag i pytań napływających od Kościołów oraz tego, co uzna za przydatne, Sekretariat zaproponuje dalsze bodźce i narzędzia towarzyszące i wspierające wspólne wysiłki, mając nadzieję na współpracę, która uczyni fazę wdrażania Synodu jeszcze bardziej owocną” – zapewnia kard. Mario Grech.
Synod 2021-24
Synod o synodalności odbywał się pod hasłem: „Ku Kościołowi Synodalnemu: Komunia, Uczestnictwo, Misja”. Miał kilka części. Pierwszy etap - słuchania, od 9 października 2021 roku, czyli od otwarcia procesu synodalnego w Watykanie i na świecie, do 15 sierpnia 2022, kiedy upłynął termin składania syntez krajowych przez konferencje episkopatów. Następnie etap kontynentalny do 31 marca 2023, czyli do czasu składania dokumentów końcowych 7 zgromadzeń kontynentalnych. Trzeci etap odbył się w Rzymie i składał się z dwóch sesji, pierwszej w dniach 4-29 października 2023 i drugiej w październiku ubiegłego roku. Dokument końcowy można pobrać w języku polskim ze strony synod.va: https://tinyurl.com/372hr8t3
Karol Darmoros
Kościół potępia negowanie Holokaustu: „to najczystsze kłamstwo”
Kościół katolicki w Polsce stanowczo i jednoznacznie zareagował na słowa europosła Grzegorza Brauna kwestionującego istnienie komór gazowych w niemieckim obozie Auschwitz-Birkenau. Hierarchowie przypomnieli nauczanie Kościoła o grzechu antysemityzmu i konieczność obrony prawdy historycznej.
Stanowisko Episkopatu
Przewodniczący Komitetu Konferencji Episkopatu Polski ds. Dialogu z Judaizmem kard. Grzegorz Ryś w krótkim oświadczeniu przypomniał fundamentalne zasady moralne wynikające z nauczania Kościoła. „Antysemityzm w każdej postaci jest, zgodnie z nauczaniem Kościoła, grzechem i złem moralnym” – podkreślił metropolita łódzki. Kardynał Ryś dodał, że negowanie Zagłady jest „kłamstwem i stawia człowieka po stronie oprawców, a nie ofiar”.
Słowa potępienia
Bezpośrednio do słów Grzegorza Brauna odniósł się abp Józef Kupny, metropolita wrocławski i zastępca przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. „To niedopuszczalne, najczystsze kłamstwo” – powiedział hierarcha Katolickiej Agencji Informacyjnej. „Słowa polskiego polityka są nie tylko niedopuszczalne. To najczystsze kłamstwo, które nie przystoi nikomu, a szczególnie nie powinno pojawiać się w opinii publicznej z ust polityka, reprezentującego nasz kraj na arenie międzynarodowej” – dodał metropolita wrocławski, prosząc europosła o wycofanie się z „nieprzyzwoitych i bolesnych stwierdzeń”.
Arcybiskup Adrian Galbas, metropolita warszawski napisał w mediach społecznościowych, że słowa Grzegorza Brauna „są złe i rodzą zło”. „Nie wolno wobec nich milczeć i nie wolno ich lekceważyć” – zaznaczył.
Dziedzictwo św. Jana Pawła II
Abp Józef Kupny przypomniał także słowa św. Jana Pawła II o cierpieniu narodu żydowskiego, wypowiedziane podczas Mszy świętej sprawowanej w 1979 roku w byłym obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau.
O postawie Papieża Polaka wobec Żydów przypomniał też rektor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego ks. prof. Mirosław Kalinowski. „Św. Jan Paweł II - m.in. jako pierwszy papież wszedł do synagogi i modlił się w Jerozolimie” – napisał rektor KUL. Przypomniał, że na tej uczelni w 2022 roku powstało Centrum Relacji Katolicko-Żydowskich im. Abrahama J. Heschela. Jego misją jest budowanie relacji katolicko-żydowskich na płaszczyźnie nauki, edukacji i kultury w wymiarze międzynarodowym.
Heschel Center News
Z Internetu
Stolica Apostolska o sztucznej inteligencji: szanować godność człowieka
Stolica Apostolska zaapelowała o skoordynowane, globalne zarządzanie sztuczną inteligencją, oparte na poszanowaniu godności człowieka i jego podstawowych wolności. W liście do uczestników szczytu AI for Good Summit 2025 w Genewie Papież Leon XIV ostrzegł przed redukowaniem człowieka w erze rewolucji cyfrowej i podkreślił niezastępowalną rolę ludzkiego rozeznania moralnego.
W imieniu Papieża Leona XIV Sekretarz Stanu kard. Pietro Parolin skierował przesłanie do uczestników globalnego szczytu poświęconego sztucznej inteligencji, organizowanego przez Międzynarodowy Związek Telekomunikacyjny (ITU) wraz z innymi agencjami ONZ oraz rządem Szwajcarii.
Kardynał Parolin docenił „pracę i nieustanne wysiłki” organizacji na rzecz globalnej współpracy zapewniającej korzyści z technologii komunikacyjnych ludziom na całym świecie. Wskazał przy tym na wciąż palący problem wykluczenia cyfrowego: „Łączenie rodziny ludzkiej za pomocą telegrafu, radia, telefonu, komunikacji cyfrowej i kosmicznej stanowi wyzwanie, szczególnie na obszarach wiejskich i o niskich dochodach, gdzie około 2,6 miliarda osób nadal nie ma dostępu do technologii komunikacyjnych”.
Ludzkość na rozdrożu
Stolica Apostolska podkreśla, że ludzkość stoi „na rozdrożu” wobec ogromnego potencjału rewolucji cyfrowej napędzanej przez sztuczną inteligencję. „Ta epokowa transformacja wymaga odpowiedzialności i rozeznania, aby zapewnić, że sztuczna inteligencja jest rozwijana i wykorzystywana dla wspólnego dobra, budując mosty dialogu i wspierając braterstwo oraz zapewniając, że służy ona interesom całej ludzkości” – napisał kard Parolin.
Nieodzowne rozeznanie antropologiczne i etyczne
Stolica Apostolska zauważa w dokumencie ograniczenia sztucznej inteligencji. „Nie jest w stanie odtworzyć moralnego rozeznania ani zdolności do nawiązywania autentycznych relacji”. Dlatego „rozwój takich osiągnięć technologicznych musi iść w parze z poszanowaniem wartości ludzkich i społecznych, zdolnością do osądzania z czystym sumieniem oraz wzrostem odpowiedzialności ludzkiej”. List zauważa, że era głębokich innowacji skłania wielu do refleksji nad istotą człowieczeństwa.
Wspólna odpowiedzialność i konieczne ramy
Przesłanie podkreśla, że za etyczne wykorzystanie AI odpowiadają nie tylko twórcy, zarządzający i nadzorcy systemów, ale także ich użytkownicy. „Sztuczna inteligencja wymaga zatem odpowiedniego zarządzania etycznego i ram regulacyjnych skoncentrowanych na osobie ludzkiej, wykraczających poza zwykłe kryteria użyteczności lub wydajności” – apeluje kardynał Parolin.
Apel Papieża Leona XIV
W imieniu papieża kardynał Parolin zaapelował bezpośrednio do uczestników szczytu: „Ojciec Święty zachęca Państwa do poszukiwania jasności etycznej i ustanowienia skoordynowanego lokalnego i globalnego zarządzania sztuczną inteligencją, opartego na wspólnym uznaniu nieodłącznej godności i podstawowych wolności osoby ludzkiej”. Papież Leon XIV zapewnił także o swoich modlitwach w ich wysiłkach na rzecz dobra wspólnego.
Siódmy globalny szczyt AI for Good rozpoczął się we wtorek w Genewie i trwał od 8 do 11 lipca. Organizowany przez Międzynarodową Unię Telekomunikacyjną we współpracy z ponad 40 agencjami ONZ i współorganizowany przez rząd Szwajcarii, jest to kluczowa platforma ONZ poświęcona sztucznej inteligencji, skupiająca ekspertów, rządy i przedsiębiorstwa w celu zbadania roli sztucznej inteligencji w osiąganiu globalnych celów.
Vatican News
Papież po raz pierwszy odprawi Mszę o opiekę nad Stworzeniem
9 lipca w Castel Gandolfo Papież Leon XIV odprawi prywatną Mszę świętą z nowego formularza liturgicznego „w intencji opieki nad Stworzeniem”. Ma on pogłębiać wrażliwość wiernych na odpowiedzialność za świat stworzony i będzie dostępny w całym Kościele.
Nowy formularz liturgiczny
Nowy formularz Mszy „pro custodia creationis” został zaprezentowany 3 lipca w Watykanie. Jak podkreślono, jego opracowanie rozpoczęto już za pontyfikatu Papieża Franciszka. Wpisuje się on w zbiór Mszy „na różne potrzeby”, obok tych za Kościół, sprawy społeczne i inne okoliczności.
Kard. Michael Czerny, prefekt Dykasterii ds. Integralnego Rozwoju Człowieka, przypomniał, że szczególnie dziś troska o Stworzenie staje się kwestią wiary i człowieczeństwa. W tym kontekście wspomniał o „najbardziej bezbronnych”, którzy – jak dodawał - cierpią przez zmiany klimatyczne. Nowe teksty liturgiczne mają być duchowym i wspólnotowym wsparciem dla tej troski.
Eucharystia obejmuje całe stworzenie
„Temat stworzenia nie jest czymś dodanym – jest od zawsze obecny w liturgii” – zaznaczył kard. Czerny. Jak argumentował, Eucharystia jednoczy niebo i ziemię, przenika całe stworzenie.
Także abp Vittorio Francesco Viola, sekretarz Dykasterii ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, przypomniał, że każda niedziela jest świętem nowego stworzenia. W liturgii – jak w Wigilii Paschalnej czy sakramencie chrztu – temat stworzenia jest zawsze obecny. „Liturgia sprzyja wzrostowi świadomości znaczenia troski o stworzenie” – podkreślił.
Człowiek nie jest właścicielem stworzenia
„Nie jesteśmy Bogiem. Ziemia nas poprzedza i została nam dana” – mówił abp Viola. Szczególne znaczenie dla stworzenia – dodał arcybiskup – mają Rogacje i Suche Dni, czyli cztery serie trzech dni postu i wstrzemięźliwości, ustanowione przez Kościół i obchodzone na początku czterech pór roku. Od tej pory będą one „regulowane przez Konferencje Episkopatów, zarówno co do czasu, jak i sposobu ich celebrowania”, aby dostosować je „do różnych sytuacji lokalnych i potrzeb wiernych”.
Biblijne inspiracje
Nowy formularz Mszy „pro custodia creationis” zawiera m.in. czytanie z Księgi Mądrości (13,1–9), Psalm 18 i 103, List św. Pawła do Kolosan (1,15–20) oraz Ewangelie wg św. Mateusza (6, 24–34 i 8, 23–27). W modlitwie po komunii wierni będą prosić, „abyśmy nauczyli się żyć w zgodzie ze wszystkimi stworzeniami”.
Ks. Jerzy Grześkowiak
Uroczystość Świętych Apostołów Piotra i Pawła (29 czerwca)
29 czerwca Kościół obchodzi święto dwóch najwybitniejszych apostołów Jezusa Chrystusa: św. Piotra i św. Pawła. Mieli zupełnie odmienne dzieje życia, zawody, wykształcenie, charaktery, usposobienie, sposób myślenia, odmienne funkcje w dopiero rodzącej się i kształtującej chrześcijańskiej wspólnocie, także odmienne stanowiska wobec powstających problemów i konieczności podejmowania decyzji, nawet odmienne zdania przy ważnych rozstrzyganiach, a mimo to chrześcijaństwo złączyło ich na zawsze niemal jak dwóch bliźniaków.
Złączyła ich na zawsze heroiczna działalność misyjna, której motywem było umiłowanie Chrystusa. Wyznanie Piotra: „Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham” (J 21,17)) współgra ze słowami św. Pawła: „Wszystko uznaje za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaje to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim” ( Flp 3,8-9).
Połączyła ich też męczeńska śmierć, jako świadectwo dla Chrystusa, poniesiona w roku 67 za panowania cesarza Nerona w Rzymie, w stolicy ówczesnego świata, dokąd dotarli, aby skuteczniej rozprzestrzeniać Jezusową Ewangelię – Piotr ukrzyżowany głową w dół, Paweł ścięty mieczem. Zapewne nie zginęli tego samego dnia, a tradycje rzymskie wskazywały na rozmaite miejsca ich męczeństwa i lokalizacje ich grobów. Ówcześni chrześcijanie widzieli ich odtąd jako nierozłączne filary Kościoła i dość wcześnie nazywano Piotra „Księciem Apostołów”, a Pawła „Apostołem narodów”. Toteż gdy w IV wieku mogli czcić ich już nie w ukryciu, lecz jawnie i publicznie, czynią to w ramach jednej i tej samej uroczystości. Trudno ustalić od kiedy obchodzono ich wspólne święto i dlaczego wybrano na to dzień 29 czerwca. Przyjmuje się na ogół, że decydujący był rok 258, kiedy przeniesiono relikwie Piotra i Pawła na Via Appia. W każdym razie w kalendarzu rzymskim z roku 354 święto ma swoje stałe miejsce i tak pozostało do dziś. Miało też wysoką rangę, o czym świadczy dołączona Msza wigilijna, a później nawet oktawa, które zniesiono w wieku XX. Wspólne święto dla Piotra i Pawła nie oznacza, że Paweł jest równy w prymacie z pierwszym następcą Pana Jezusa na ziemi. Idzie tu o zaakcentowanie, że obaj Apostołowie, byli założycielami gminy chrześcijańskiej w Rzymie, że obaj w tym mieście oddali swoje życie dla Chrystusa i że Paweł jako „Apostoł narodów” zajmuje wśród Apostołów wyjątkową pozycję.
Czytania biblijne tego święta podkreślają moc wiary. Dzięki wierze Piotr widzi w Jezusie z Nazaretu Boga i na jej fundamencie Jezus przekazuje mu najwyższe przywództwo w Kościele; dzięki wierze w nadzwyczajną interwencję Zmartwychwstałego Pana Paweł z prześladowcy chrześcijan staje się tytanem głoszenia Jego Ewangelii.
Apostołowie Piotr i Paweł - dwa filary Kościoła – są w sztuce kościelnej przedstawiani na ogół z ich nieodłącznymi symbolami: Piotr z kluczami, Paweł z mieczem.
Jezus przekazał Piotrowi „władzę kluczy”: „Ty jesteś Piotr (czyli Skała) i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16,18-19). Te słowa Pana mówią o wyjątkowej pozycji Piotra pośród Apostołów, o jego specyficznym „urzędzie”. Piotr nie pojmował tego przywileju jako stanowiska władzy, lecz jako służbę. Jezus sam ukazał mu sposób sprawowania tej władzy we wspólnocie wierzących: „Ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara. Ty ze swej strony utwierdzaj swoich braci!” (Łk 22,32).
Umacniać, towarzyszyć, podnosić, wspierać, dodawać otuchy, - to szczególne zadania i związane z nimi uzdolnienia kościelnych urzędów. Do takich zadań są powołani przez Chrystusa wszyscy chrześcijanie: piastujący władzę, zajmujący odpowiedzialne stanowiska - duchowni i wierni świeccy. Nadużywać władzy to rzecz okropna. Równie paskudną sprawą jest sytuacja, jeżeli tylko wszystko krytykujemy, a stoimy na uboczu, nie wnosząc do wspólnoty żadnego osobistego wkładu. Klucze są po to, by nimi otwierać… - drzwi, domy, serca, przestrzeń dla życia, kajdany zniewoleń!
Św. Paweł trzyma w ręku miecz, który wskazuje z jednej strony na „miecz jego misyjnego i ewangelicznego słowa”, z drugiej na rodzaj jego męczeńskiej śmierci jako świadek Chrystusa. Jako rzymski obywatel został zamordowany przez ścięcie głowy.
Nikt nie musi życzyć sobie męczeństwa, na jakie narażeni są dzisiaj niemal codziennie chrześcijanie w krajach muzułmańskich na Bliskim i Dalekim Wschodzie i w Afryce. Natomiast należy życzyć sobie zdecydowania, zapału i gorliwości, jakie cechowały św. Pawła. Odwaga, jednoznaczność i konsekwencja w działaniu - to coś innego niż fanatyzm. Paweł, gorliwy wyznawca wiary jahwistycznej, należący do grupy faryzeuszy, był kiedyś też fanatykiem. Opętała go idea, że musi w imię Boga i Tory prześladować Chrystusa i chrześcijan. Ale wstrząsające spotkanie ze Zmartwychwstałym Chrystusem uleczyło go, wyzwoliło z pęt zaślepienia, nawróciło z błędnych dróg i przemieniło w „nowego człowieka”. Odtąd ten największy misjonarz wszechczasów był „cały” dla Chrystusa i Jego świętej sprawy oraz cały dla braci i sióstr – wyznawców „nowej drogi”,
Klucze i miecz – znaki przyjaźni i więzi z Chrystusem. Przyjaźń nie polega na obowiązku, ona rodzi się z miłości. To nie zabawa, ani gra pozorów. Przyjaźń jest jednoznaczna, zdecydowana, gotowa do poświęcenia i ofiar. Przyjaźń z Chrystusem to w miłości wypowiedziane „Tak” i wierne w niej trwanie.
Ks. Jerzy Grześkowiak